Za nami 12 najgorętszych miesięcy w historii polskiego kraftu. Pora uporządkować sobie najważniejsze wydarzenia tego okresu. Na przykład za pomocą piwnego alfabetu. No to jedziemy z koksem!
AlterBeer – seria piw z piotrkowskiego Sulimaru wyprodukowana dla sieci Żabka. Na przełomie lipca i sierpnia usłyszał o niej każdy piwny freak, bynajmniej z powodu wysokiej jakości. Twórcy oprawy graficznej piwa postanowili bowiem zerżnąć pomysły AleBrowaru na design i nazwy. Fortel chyba nie do końca się udał. Fani dobrego piwa szybko wykryli podstęp i je olali. Fani złego – zignorowali, pozostając przy Żubrze i Harnasiu.
Beer Geek Madness – najoryginalniejsza impreza polskiego kraftu, która odbyła się 30 sierpnia we Wrocławiu. Jej idea, czyli zaproszenie twórców browaru Mikkeller, pokazuje, że piwowarzy także mogą dorobić się statusu gwiazdy. Potrzeba talentu, samozaparcia i pomysłowości, by brać piwna złożyła ci hołd! Propsy także za zaangażowanie w wydarzenie polskich browarów, które przygotowały na tę okoliczność same ciekawostki.
Czesław Dziełak – a propos gwiazd: postacią numer jeden polskiego piwowarstwa domowego stał się bez wątpienia właśnie Czesław. Po pierwsze: w czerwcu wygrał po raz drugi z rzędu festiwal Birofilia, dzięki czemu jego dzieło, dubbel, znów trafiło do piwoszy z całej Polski (jako Dubbel Cieszyński). O efektownej premierze nie wspomnę. Po drugie: był w stanie poruszyć całą piwną brać, otwarcie broniąc swoich interesów w starciu z browarem Ciechan, który warzył Grand Prix według jego receptury.
Dary losu – czyli prezenty coraz częściej rozsyłane do braci blogerskiej. Oj, namnożyło się nas w tym roku! Większość z nas to pasjonaci, którzy zaczęli pisać, by systematyzować swoją wiedzę i zarażać miłością do kraftowego piwa znajomych. Inni to dzieci Kopyra, którzy widzą w pisaniu niezły interes. Niezależnie od intencji, nasze wpływy dostrzegane są przez browary, które wiedzą, że wspólnie możemy stworzyć mocną scenę piwną. Co więcej, ze względu na niebotyczną ilość premier i zapełniający się rynek firmy będą musiały się do nas zacząć uśmiechać, byśmy sięgnęli po ich piwo do recenzji. To żadna chytrość, a próba poradzenia sobie z rosnącym rynkiem.
Equinox – jedna z najnowszych odmian chmielu, w Polsce po raz pierwszy na dużą skalę wykorzystana przez browar Doctor Brew w piwie Kinky Ale (wcześniej sięgnął po nią Olimp, doprawiając Hadesa i Zeusa – wtedy oznaczana była jeszcze jako Experimental 366). Ona, jak i inne nowofalowe chmiele, stały się motorem napędowym piwnej rewolucji w Polsce, co zresztą chyba nikogo nie dziwi. W końcu do właśnie ta roślinka z rodziny konopiowatych wywraca świat piwoszy do góry nogami. Z eksperymentalnymi chmielami w tym roku kombinował jeszcze AleBrowar (amerykańskie) oraz browar Olimp (polskie) udowadniając, że w tej materii można jeszcze sporo osiągnąć.
Festiwale piwne – ich liczba z każdym miesiącem rośnie, żadne duże miasto nie może się bez nich obyć. Szerzej to zjawisko opisałem tutaj. Dodam tylko, że przyszły rok zapowiada się jeszcze bardziej efektownie.
Greg Koch – twórcy Mikkellera, wspomniani przy okazji Beer Geek Madness, to nie jedyne gwiazdy światowego kraftu, które gościły w tym roku w naszym kraju. W lipcu, w ramach wielkiej podróży po piwnej Europie, do Polski wpadł Greg Koch, jeden ze współwłaścicieli słynnego browaru rzemieślniczego Stone Brewing z Kalifornii. Ten brodaty wieszcz odwiedził m.in. Wrocław, a także browar Ursa Maior, zachwycając się piwną rewolucją nad Wisłą.
Hades Gone Wild – nie wiem czy najlepsze, ale na pewno najbardziej wyjątkowe polskie piwo mijających 12 miesięcy. Jego podstawowa wersja ukazała się w marcu, a pół roku później miała miejsce premiera opcji leżakowanej. Piwowarzy mieli szczęście, że trunku czepiły się dzikie drożdże. W efekcie otrzymaliśmy Russian Imperial Stout z dodatkiem papryczek chilli, leżakowany w beczce po winie, naznaczony dzikimi aromatami. Bogactwo smaku takie wielkie, wow.
IPA/Stout Glass – ostatnia moda w świecie szkła do piwa, udowadniająca przy okazji, że piwosze ucywilizowali się także w kwestii odpowiedniego serwowania swojego ulubionego trunku. Nikt szanujący się nie żłopie piwa z butelki czy puszki, a przelewa je do naczynia. Kufli, szklanek, pokali, albo takich dziwolągów, jakimi są IPA Glass i Stout Glass.
Jakubiak, Marek – prezes grupy Browary Regionalne Jakubiak. Człowiek o tyleż mocarstwowych zapędach (w ciągu najbliższy lat ma zamiar stoczyć wojnę o klienta z koncernami), co niewyparzonym języku i nie do końca czystych zagrywkach. Oprócz przejęć i odbudowy kolejnych browarów, zasłynął aferą z usunięciem nazwiska Czesława Dziełaka z etykiety Ciechan Grand Prix, a także statusem na Facebooku, w którym w niezbyt wybrednych słowach skomentował popieranie organizacji homoseksualnych przez Dariusza Michalczewskiego. Nawet, jeśli zgadzasz się z jego opinią, ciężko tolerować jej ton.
Komes Porter Bałtycki – jeden z najlepszych porterów bałtyckich świata. Tak przynajmniej można wnioskować po wynikach konkursu World Beer Cup 2014, który w kwietniu odbył się w Denver. W czasie tej niezwykle prestiżowej imprezy Komes zdobył w swojej kategorii brązowy medal, jako jedyne piwo z naszego kraju. To dowód, że porter bałtycki to nasza specjalność. A także potwierdzenie, że jasne piwo z tego zakątku świata nie ma szans na triumf w WBC, gdyż na konkursie zawsze wystąpi nieświeże.
Lublin To Dublin – owsiany stout uwarzony przez Pintę w kolaboracji z irlandzkim browarem O’Hara’s. Nasi piwowarzy pojechali na Zieloną Wyspę w marcu, by kilka miesięcy później dać nam pierwsze w historii piwo uwarzone przez polski browar we współpracy z zagranicznym. Wydarzenie to, jak się później okazało, zapoczątkowało więcej takich kooperacji.
Multitapy – skoro piwa rzemieślnicze stały się tak popularne, nic dziwnego, że ilość knajp je serwujących także gwałtownie wzrosła. Właściwie każde duże miasto dorobiło się kilku nowych (w Krakowie, jeśli dobrze liczę, przybyły przynajmniej cztery, w Warszawie chyba z dziesięć). Cieszy także ich różnorodność: od stricte piwnych, kuszących rzędem kranów (patrz warszawski Piw Paw), poprzez lokale otwierane przez browary (vide Tap House w Krakowie), skończywszy na miejscówki, w których można uraczyć się smacznymi, regionalnymi daniami (choćby Szynkarnia we Wrocławiu).
Nøgne Ø – norweski browar, który jako pierwszy wysłał swoich przedstawicieli do Polski, by wspólnie uwarzyć piwo. Konkretnie do Gościszewa, gdzie w kolaboracji z AleBrowarem powstało Deep Love (premiera odbyła się w czerwcu), kto wie czy nie najlepsze polskie piwo tego roku.
Oskoła pszeniczne – piwo uwarzone przez browar Pinta z okazji Beer Geek Madness, wyróżniające się dodatkiem soku z brzozy. To reprezentant kierunku, w myśl którego nasi piwowarzy sypią do kotła warzelnego lub fermentacyjnego coraz ciekawsze dodatki. Papryczki chilli, pieprz, ostrygi, trawa cytrynowa, żołędzie, ziemniaki, że o owocach i przyprawach korzennych nie wspomnę. Ciekawe, co będzie następne. Jakieś typy?
Piwna kontrrewolucja – nie wszystkim piwna rewolucja sprawia radość – dla części browarów to wręcz zagrożenie. Mowa oczywiście o koncernach, które swoją pozycję zawdzięczają niskim cenom i bylejakości. Część z dużych firm, np. Grupa Żywiec, stara się podpiąć pod trendy, wypuszczając nowe piwa, inne (Kompania Piwowarska) podstawiają jej nogi. Ot, choćby za pomocą słynnego już portalu Beerlovers. Przez wielu piwnych freaków uznawany jest za narzędzie, które skutecznie może obrzydzić domowe piwowarstwo i interesowanie się ciekawymi trunkami.
Rauchbier – od kilku miesięcy trwa dyskusja na temat: „czym polskie browary mogą wyróżnić się na tle świata?”. Bo przecież nie produkcją kolejnych AIPA czy RISów, choćby nie wiem jak wybitnych. Naszym znakiem rozpoznawczym może być więc piwo uwarzone przy użyciu słodów wędzonych – rauchbier. Zresztą, jedyny rdzennie polski styl, grodziskie, legitymuje się właśnie zapachem dymu i wędzonki. Browary podchwyciły temat, bowiem jesienią tego roku na rynku pojawiło się kilkanaście tego typu propozycji. Zobaczymy, co będzie dalej.
Saks, Michał – piwowarstwo to nie piłka nożna, ale i w tej branży może dojść do transferu. Michał Saks był bohaterem najgłośniejszego tegorocznego ruchu kadrowego – od 1 kwietnia przerzucił się z gdańskiej Brovarni na browar Gościszewo. Przy okazji ujawnił, że jest jednym ze współtwórców AleBrowaru. Czekamy na kolejne wymiany.
Tomasz Kopyra – człowiek, który udowodnił, że można z piwem wyjść do zwykłych ludzi i na dodatek na tym zarabiać. Za sprawą jego filmów wielu Polaków zainteresowało się rzemieślniczymi trunkami, zaczęło warzyć oraz pisać blogi. Warto wspomnieć, że obecnie jest najpopularniejszym na świecie YouTuberem zajmującym się piwem.
Ursa Maior – bieszczadzki browar w tym roku co chwilę pojawiał się na ustach fanów piwa. Najpierw rozgorzała dyskusja na temat jakości jego trunków, niegdyś naprawdę wysokiej, później naznaczonej aromatem zgniłego jaja. Momentem chwały było uwarzenie piwa Wataha, oficjalnego trunku rewelacyjnego serialu HBO pod tym samym tytułem. Rok Ursa zakończyła z absurdalną karą od IJHARS, za rzekomo źle skomponowaną etykietę. Być może przypadek firmy z Uherców sprawi, że na temat owej instytucji wywiąże się w kraju poważna debata.
Wąsy i broda – zarost stał się znakiem rozpoznawczym polskiego świata piwnego, a „kto się goli, ten Kopyra, hop hop hop”. Kudłaci są piwowarzy, brody (lub choćby dziewicze wąsy) zapuszczają blogerzy, bujnym owłosieniem legitymują się najpopularniejsi barmani w multitapach. Na szczęście reprezentantki płci piękniejszej nie mają ochoty brać udziału w tym procederze. Wystarczy nam jedna Lady Blanche.
Zarzecze – browar-dziecko piwnej rewolucji. Jeszcze kilka lat temu wielu właścicieli hal i sprzętu do komercyjnego warzenia piwa myślało o sprzedaniu swoich biznesów (patrz: browar w Kłodawie). Dziś wszystkie pracują na pełnych obrotach. Otwarty pod koniec maja zakład w Zarzeczu w parę miesięcy podpisał umowy z kilkoma browarami kontraktowymi (m.in. Pinta, Birbant, Kingpin i Wrężel), które nieustannie płodzą tam swe trunki. I choćbyś płakał, to się tam nie wepchasz.
Żywiec APA – pierwsze w Polsce koncernowe american pale ale, które w grudniu wywołało bezsensowną dyskusję pod tytułem: „czy beer geekowi wypada ekscytować się takim piwem z koncernu?”. Moim skromnym zdaniem nie wypada jedynie kraść, a każdy może się uganiać i jarać takim piwem, na jakie ma ochotę, niezależnie od tego, kto je wyprodukował. Przy tej okazji życzę wam więc zdrowego dystansu do piwnej rewolucji i równie wielu atrakcji piwnych w 2015 roku.