Portugalia winem stoi, ale czy miejscowi potrafią w lżejszy alkohol? Jeśli za wyznacznik miałbym brać piwa wypite w czasie mojej wizyty w Porto – odpowiedz brzmiałaby „jeszcze nie”.
Pamiętam, jak chyba dwa lata temu gruchnęła wieść o tym, że browar Widawa zdobył kilka nagród w największym konkursie piw rzemieślniczych w Portugalii. Rok później Kopyr i Wojtek Frączyk zachęcali inne polskie browary do wzięcia udziału w tej rywalizacji. Po spróbowaniu miejscowych piw już wiem dlaczego – ponieważ większość polskich browarów, o ile będzie w stanie dostarczyć na zachodni kraniec Starego Kontynentu piwo w optymalnej formie, wygra swoje kategorie w cuglach.
Oczywiście upraszczam i rzecz jasna trudno o mnie mówić jak o specjaliście od portugalskiego kraftu. Podobnie nie chcę umniejszać sukcesowi Widawy, wszak konkursy piwne rządzą się swoimi prawami. Sęk w tym, że piwa, które spróbowałem w Porto trudno nazwać dobrymi. Przesadnie złymi też nie, ale degustując je, jako żywo miałem przed oczami obraz polskiego kraftu sprzed powiedzmy 3-4 lat. Niemal wszystkie przepasteryzowane, mizernie chmielone, często zakażone, przegazowane.
Jasne, w trzy dni trudno ocenić poziom całego rynku, szczególnie gdy było się w trzech czy czterech knajpach, niemniej wstępny obraz można sobie w głowie zarysować. A ów podpowiada, że w Portugalii lepiej pić wino. Żeby nie pozostać gołosłownym, zapraszam na przegląd kilku wypitych przeze mnie trunków. W zestawie kilka piw spoza Portugalii. Jak na złość najlepszych. 😉
Musa – Born In The IPA
Piwa ze stajni Musa z miejsca wpadają w oko fana muzyki rockowej, szczególnie tej liczącej więcej niż 25 lat. Nazwy piw nawiązują do największych przebojów i płyt rodem z lat 70. i 80. Na tym jednak koniec plusów, przynajmniej jeśli chodzi o IPA o nazwie Born In The IPA. To wzór tego, czego w najważniejszym stylu piwnej rewolucji znaleźć nie chcemy: karmel, iluzoryczna ilość chmielu, przegazowanie. Szkoda. [3,5]
Maltida – Robust Porter
O ile się nie mylę, Barley Wine leżakowane w beczkach, autorstwa Maltidy, zdobyło na ostatatnim KPR medal w kategorii piw Barrel Aged. Być może w pełni zasłużony, natomiast jeśli opinię o tym browarze miałbym wyrobić sobie na podstawie ichniejszego Robust Portera, sklasyfikowałbym go na poziomie polskiej trzeciej ligi. O ile czekolady i tężyzny mu nie brakuje, o tyle ewidentnie mamy tu problem z zakażeniem, które poskutkowało lekko dzikimi nutami, kosmicznym nagazowaniem i paskudną pianą. Może to kwestia trefnej butelki, no ale… [3]
OPO 74 – Gyroscope IPA
Kolejne IPA z cyklu „zapomnij”. Obecności chmielu należy się tutaj domyślać, prawdopodobnie zbyt długiego warzenia (bo nie sądzę, by Portugalczycy pasteryzowali piwo w kegach) za to już zupełnie nie. Piwo jest karmelowo słodkie, mocno zbożowe, słodowe w aromacie i z mikrą goryczką. Przyjemności z konsumpcji nie stwierdzono. [3]
Beata – India Pale Ale
Dziewczyna z Albatrosa, jak się okazuje, warzy całkiem przyzwoite piwa. IPA od Beaty jest – nareszcie! – cytrusowa w aromacie, w smaku zaś nieco bardziej tropikalna,z wyczuwalną nutą marakui. Nagazowanie OK, goryczka też. Szału może i nie ma, ale trunek ów daje zalążek nadziei, że w Portugalii można uwarzyć dobre India Pale Ale. [6,5]
Pedro Sosa – Imperial Stout
Ja to, proszę Państwa, należę do tych naiwnych konsumentów, którzy wierzą, że RIS jest perłą w koronie browaru i piwem, które po prostu musi zrywać papę z dachu. Jeśli więc Imperialny Stout browaru podpisanego jako Pedro Sosa jest jego flagowcem, to ja dziękuję. Może i trudno się doszukać tu wad, za to równie ciężko zalet. Wywar jest wodnisty, jedynie z lekka czekoladowy, w duchu nadzienia do andrutu. Kawy, owoców, pełni, goryczki, czegokolwiek charakternego – brak. [4,5]
Dois Corvoz – Dry Hoppy Sour
Mój gust jest diametralnie inny od portugalskiego. Bo o ile wśród miejscowych to piwo zbiera recenzje relatywnie niskie, o tyle uważam, że Dry Hoppy Sour to jedno z lepszych piw, jakie piłem w Porto. Kwaśność na poziomie dojrzałej pomarańczy, do tego sympatyczny cytrusowy rzucik, podbarwiony tropkiami. Pije się go lekko i przyjemnie. Pozytywne zaskoczenie. [7]
Lidinha Lucas – Czech Pilsener
Lidinha to niby browar kraftowy, ale ma w swoim dorobnku wyłącznie piwa prerewolucyjne. Jeśli pozostałe są równie dobre, co Pils, to winszuję. Znów – trunek ów nie wywraca zmysłów do góry nogami, za to sprawia przyjemność. Jest lekki, rześki, pijalny, może odrobinę zbyt mało gorzki. Tak czy owak – bardzo smaczny. Szczególnie, gdy pragniesz odreagować wino czymś lekkim i niezobowiązującym. [6]
Yakka – Yria Flow
Gość z Hiszpanii – Imperial Porter, któy mruga do nas czekoladą, śliwką i zupełnie przyzwoitą pełnią. Goryczka predystynowałaby go do teamu słodyczka, gdyby nie wytrawny finisz. Tak czy owak – bardzo smaczne piwo. [7,5]
CR/AK – Liquid Galaxy
Co prawda wciąż nie potrafię zrozumieć fenomenu chmielu Galaxy, szczególnie używanego jako single hop, ale w Imperial IPA od włoskiego CR/AK sprawdza się jak ulał. Piwo zatarto i przefermentowano tak, by sama baza była relatywnie wytrawna, przez co nie czuć tu mocy. Chmiel jednak dodaje tropikalności, szczególnie w duchu mango i marakui. Smakowało. [8]
Barona – APA
Piwo z cyklu: nie mam pojęcia, co o nim napisać. Nie, że jest jakieś przesadnie złe, po prostu totalnie nijakie. Troszkę chmielu, odrobina słodowości, głównie woda. Plus jest taki, że dobrze się je pije, jako któreś z kolei piwo wieczoru i ładnie przepłukuje gardziel. 😉 [5]
Sovina – Amber
Biere De Garde to nie jest mój ulubiony styl i po spożyczu wywaru od Soviny zdania nie zmienię. Ot, woda z dodatkiem karmelu, jakiejś tam rustykalności, którą muszę sobie dopowiedzieć po przeczytaniu stylu – i to wszystko. To doskonałe podsumowanie stanu portugalskiego kraftu. [3]