Pinta i To Øl, czyli jak powstawał polsko-duński kwas

Pinta to ol 1

Petarda została odpalona! Polscy przodownicy rzemiosła i czołowy duński browar uwarzyli wspólnie niezwykłe piwo. Miałem okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu.

To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się niemożliwe, od zeszłego roku staje się faktem. Polskie browary coraz częściej wchodzą w kooperacje z międzynarodowymi potęgami, przygotowując coraz to ciekawsze piwa. Ekspansję rozpoczęła Pinta, wizytując w zeszłym roku irlandzkie O’Hara’s. 26 marca Zawierciu trio z południa Polski zagrało kolejny akord tej cudownej melodii piwnej teraźniejszości, warząc sour pale ale (z dodatkiem bakterii lactobacillus) przy pomocy Tobiasa Jensena, jednego z piwowarów To Øl.

SKOK Z POCIĄGU

Jednak po kolei. Wraz z kilkoma innymi przyjaciółmi Pinty zostałem zaproszony do Browaru Na Jurze na godzinę 9:00. Z racji braku bezpośredniego połączenia Wrocławia z Zawierciem, dzień wcześniej zaraz po pracy wsiadłem w busa i udałem się do Katowic, by tam się przespać i z samego rana pociągiem udać się do teatru, w którym rozgrywana była sztuka warzenia.

Na dworcu w stolicy województwa śląskiego zameldowałem się po 7:00, a kilka chwil później pojawił się Kuba z bloga The Beervault. Rozsiedliśmy się wygodnie w eleganckim pociągu Świętokrzyskich Kolei Regionalnych i rozgadaliśmy się w najlepsze na tematy piwne i muzyczne. Rozmowa szła nam na tyle dobrze, że przeoczyliśmy moment wysiadki. Szybka interwencja u konduktora pozwoliła nam zaoszczędzić kilkadziesiąt minut. Uff.

Pitna To Ol 2

GPS na komórce szybko naprowadził nas na właściwą drogę – ul. Paderewskiego! Trakt ciągnął się chyba przez całe miasto. Po 10 godzinach wędrówki dotarliśmy na miejsce. Oto jest: Browar Na Jurze! Obeszliśmy całość wkoło, pstryknęliśmy fotki, po czym skierowaliśmy się do karczmy, będącej częścią całego kompleksu. Na miejscu czekała już ekipa Pinty, która przywitała nas chlebem i solą, to znaczy tatarem i piwem.

CZYM CHATA BOGATA

W browarze właśnie warzyła się pierwsza warka kooperacyjnego piwa, a my w tym czasie rozsiedliśmy się przy suto zastawionym stole i wraz z Tobiasem, Ziemkiem, Grześkiem i Markiem gadaliśmy o piwie. Chłopaki opowiedzieli o swojej wyprawie do Nowej Zelandii, która zakończyła się kilkadziesiąt godzin wcześniej. O urokach tamtejszych krajobrazów, o zbiorze chmielu i przewożeniu go ukradkiem w bagażu, w obawie przed kontrolą celną, gotową zatrzymać każdy produkt, który wydał im się podejrzany. Ziemek przyznał, że przy wjeździe do NZ skonfiskowano im kabanosy (czy kiełbasę) – bo tak.

Kolejne godziny upłynęły nam na oczekiwaniu na przesyłkę kurierską z bakteriami lactobacillus, które miały być głównym bohaterem dnia, a także degustacji piw lanych bezpośrednio z tanka. Razem z ekipą poznańskiej knajpy Setka, Jarkiem z krakowskiej OmertyCedrikiem i Rochem ze  Smaku PiwaBartkiem z bloga Małe Piwko, DocentemPolskich Minibrowarów oraz Grześkiem ze strony Smakosz Grzegorz cmokaliśmy nad Ge-nial-nym smakiem Ataku Chmielu. Choć w aromacie piwo było mocno estrowe, pachnące truskawkami, o tyle w smaku powalało genialną goryczką i naleciałościami cytrusowymi. Rzućcie okiem na film Docenta, który mówi wszystko o tym piwie. To zupełnie inny trunek, niż ten, który znacie z butelek!

Pinta To Ol 3

OTO MATA ZAMEK

Na tapetę wzięliśmy jeszcze Viva La Wita, Oki Doki oraz Oto Mata IPA. Ta ostatnia wywarła na mnie największe wrażenie, dzięki połączeniu ryżowej gładzi z wyrazistą chmielowością. Genius! Nie brakowało także piw To Øl, w tym IPA i DIPA z serii Carnage, a także kwasiura, którego nazwy nie pamiętam. Nominalnie miało to być Berliner Weisse, ale wyszło piwo mocniejsze, kwaśne jak śląkwa (po podkarpacku woda z ogórków kiszonych). Do tego Imperator Bałtycki, Quatro oraz Porter Bałtycki z Browaru Na Jurze. Gospodarze nie brali jeńców.

???????????????????????????????

Aby chwile do przybycia kuriera minęły szybciej, wybraliśmy się do pobliskiego Zamku Ogrodzieniec. Miejscówka niby zrujnowana (Szwedzi), ale niezwykle urokliwa, przepięknie położona. Pospacerowaliśmy, zrobiliśmy zdjęcia, przeprowadziliśmy obowiązkowe degustacje (ja w szkle miałem Lublin To Dublin), pogadaliśmy o życiu, po czym zapakowaliśmy się w wózek Grześka Zwierzyny i wróciliśmy do Browaru. W idealnym momencie – oto bowiem kurier przywiózł długo wyczekiwane bakterie!

Pinta To Ol 5

BAKTERIE!!

Zebraliśmy się wszyscy w warzelni, by uwiecznić moment wrzucenia ich do kadzi warzelnej. Rach, ciach – zawartość opakowania trafiła do wody. Mieszaaaanie, mieszaaaanie, jeszcze więcej mieszania i w koooońcu – można wlać zawartość wiadra do tanka. Po całej akcji wszyscy przybili piątki za powodzenie przedsięwzięcia, złożyli podpisy na duńskiej fladze, która ostatecznie trafiła w ręce Tobiasa i strzelili obowiązkową fotkę. Tak rodzi się historia – wspaniałe uczucie!

???????????????????????????????

Później chwila na obiad – żur, a na drugie danie gęsie żołądki – a potem podróż do Krakowa. Viva La Pinta już czekała na start imprezy z okazji czwartych urodzin pierwszego polskiego kontraktowca. W drodze raczyliśmy się piwami Browaru Na Jurze, dyskutowaliśmy z Tobiasem o piwnej rewolucji i rozprawialiśmy na temat polskiej piwnej sceny. Najbardziej pikantne szczegóły niech zostaną między nami.

???????????????????????????????

VIVA LA KRAKÓW!

Na miejscu zastaliśmy – znów – suto zastawione stoły i krany z najlepszymi trunkami Pinty. Ja postanowiłem spróbować Raj z Rajs, czyli aktualną Pintę Miesiąca. Bardzo gładkie i dość słodkie piwo towarzyszyło mnie i Tobiasowi w czasie krótkiej konwersacji. Spytałem Duńczyka o stan kraftu w jego kraju. Jak to się dzieje, że piwa z królestwa są tak popularne?

Jensen ten fenomen wyjaśnił w prosty sposób: – W Danii piwem kraftowym interesuje się tylko Kopenhaga. Znajduje się tam może z dziesięć miejsc z ambitnym piwem. Nie mamy więc wyjścia i jakieś 95% produkcji kierujemy na rynki zagraniczne. Stąd nasza popularność w Europie. – wyjaśnił Tobias.

???????????????????????????????

Spytałem go także o życie piwowarów w Danii. Czy ten kraj jest już na etapie, w którym możesz utrzymać się z warzenia piwa? – Początki były cholernie trudne. Musiałem dopłacać do tego interesu. Obecnie nie jest źle. Spokojnie opłacam rachunki, mogę sobie też pozwolić na tygodniowe wakacje raz w roku. Ale nie narzekam – robię to, co kocham i to jest właśnie ten stan, do którego dążyłem.

Tobias zdradził mi także swoje marzenie. – Chciałbym otworzyć… własną destylarnię whiskey. Kocham ten trunek równie mocno, co piwo. Gdyby udało mi się połączyć warzenie piwa na własną rękę, z prowadzeniem własnej destylarni, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – ambitnie, jak na 28-latka.

Pinta To Ol 9

KOCHAM TEN STAN

Dalsza część wieczoru upłynęła mi na rozmowach z licznymi gośćmi przybyłymi do Viva La Pinta. Gadaliśmy o serwowanych piwach, o stanie kraftu, o jego przyszłości. Nie brakło dyskusji i PSPD, nadchodzących festiwalach i rozwoju, na który także my – blogerzy mamy wpływ.

Niestety, nadeszła godzina 20:00, która nakazała mi zmykać na bus do Wrocławia – na drugi dzień czekał mnie bowiem powrót do rzeczywistości. Ale nic to. Siedziałem w autokarze, skrupulatnie notując wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 12 intensywnych godzin. Dyskusje, degustacje, warzenie, urodziny – sporo wrażeń jak na jeden dzień. Jeden z najpiękniejszych dni w mojej blogerskiej „karierze”.

???????????????????????????????

Nie chcę zabrzmieć zbyt pompatycznie, ale wizyta w Zawierciu i Krakowie potwierdziła, że znalazłem swoje miejsce na świecie. Że piwna rewolucja to nie tylko warzenie napoju z amerykańskim chmielem i procentami, które prędzej czy później wprowadzą Cię w stan odmienny. To chwile spotkań z fascynującymi ludźmi, którzy po prostu robią to, co kochają. Mam cholerne szczęście, że jestem jednym z nich.

Pinta To Ol 12

???????????????????????????????

Pinta To Ol 14

Pinta To Ol 15

Pinta To Ol 16 (2)

Pinta To Ol 16

???????????????????????????????

???????????????????????????????Pinta To Ol 20

(Visited 124 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *