Z warzeniem i piciem piwa jest jak z seksem – najlepiej robić to samemu. Dlatego też tak wielu miłośników boskiego napoju zabiera się za jego produkcję na własny użytek. Jednym z nich jest Tomek Dzieciątkowski, autor portalu Kopalnia Piwa i twórca browaru domowego Koniner.
NIE MA JAK W DOMU to nowy cykl na blogu, w którym od czasu do czasu będę opisywał produkty browarników domowych, a także mówił o warzeniu w domowym zaciszu. Jeśli chcesz, by twoje piwo znalazło się w tym dziale, napisz do mnie 🙂
Piwna rewolucja w Polsce wystartowała – uogólniając – jakieś trzy lata temu wraz z debiutem Pinty. Jednak piwowarzy domowi dali o sobie znać już wcześniej: w 2010 roku założyli PSPD, czyli Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych i w tym samym roku nakręcili bardzo znany w środowisku filmik „Jestem piwowarem domowym”, na wzór dokonań kolegów zza Wielkiej Wody. Tragicznej jakości, nieco sztuczny, ale pokazujący całą ideę ruchu i piękno warzenia piwa w domu.
Wraz z rosnącą popularnością PSPD i browarów rzemieślniczych do piwnej rewolucji przyłączyły się zastępy amatorów, którym wcześniej pewnie nawet przez myśl nie przeszło, że mogą pichcić swój ulubiony trunek w domowym zaciszu. Tomek Dzieciątkowski należy do tej grupy. – Piwowarstwem domowym zacząłem się interesować pod koniec 2012 roku za sprawą mojego sąsiada i zarazem kolegi, który od jakiegoś czasu warzył piwa z brew kitów. Sporo na ten temat dyskutowaliśmy, z każdą rozmową zaczęło mnie to fascynować coraz bardziej. Kompletowałem sprzęt, a że należę do osób, które nie lubią półśrodków i od razu idą na głęboką wodę, zacząłem warzyć piwo ze słodów. Duży wpływ na decyzję miało również to, że jestem zwolennikiem piw mocnych i ciemny, a w Polsce niestety ich wybór jest mocno ograniczony – dlatego postanowiłem zrobić je dla siebie. Nie bez znaczenia jest też miejsce do warzenia, które udostępnił mi mój znajomy. W mieszkaniu z rodziną to jednak uciążliwe zadanie.
Tomek, jak wielu początkujących piwowarów, naukę sztuki rozpoczął od książki Dave’a Millera „Domowy wyrób piwa”, a także czytając specjalistyczne serwisy internetowe. – Po zapoznaniu tajników warzenia przyszedł czas na pogłędnianie wiedzy – ukończyłem kursy sensoryczne, a także staram się uczestniczyć w kolejnych organizowanych w Warszawie – opowiada. Zaznacza jednak: – Warzyć uczę się cały czas, każda warka to nowe wyzwanie i doświadczenie.
Dzieciątkowski swój prywatny browarek postanowił ochrzcić nazwą Koniner. Nie przez przypadek: – Koniner to nazwa browaru z Konina, który funkcjonował przed rokiem 1939. Jego właścicielem był Józef Korab-Kowalski. Niestety nie ma zbyt wielu informacji o historii browarnictwa w Koninie, czyli z miasta, z którego pochodzę i które darzę wielkim sentymentem. Tam się wychowałem, mieszkają tam moi bliscy, stąd taka, a nie inna nazwa.
Koniner to nie jedyna piwowarska inicjatywa Tomka. Razem ze swoim kolegą, Tomkiem Szołno, warzy browarki jako Kopalnia Piwa. Pod tą samą nazwą funkcjonuje również serwis internetowy. – Większość wpisów redaguje mój kolega, który jest zapalonym piwoszem i briofilem, dlatego głównie on wystawia oceny. Ja natomiast uwielbiam fotografować to, co spożywam, stąd moja działalność na Instagramie.
Mój rozmówca swoją przygodę z warzeniem rozpoczął od AIPA. – Uwarzyliśmy je w ramach Kopalni Piwa z gotowego zestawu dostępnego w sklepie internetowym. Modyfikacji uległa tylko ilość i rodzaje użytych chmieli. Jak najpierwszą warkę, oceniam to piwo bardzo dobrze, tym bardziej, że nie obyło się bez przygód przy jego warzeniu. – opisuje Tomek. Pozytywną opinię piwu wystawił m.in. Docent z bloga Polskie Minibrowary.
Właściciel Koninera swoje pomysły czerpie z gotowych zestawów, internetu, do innych browarników, ale także sam je komponuje, kombinując także w trakcie warzenia. Z tych zabaw powstało już kilka Warek, m.in. Irish Red Ale, Tasmanian Red Ale, American Stout, RID, Barley Wine czy Brown Porter. Kilka z nich miałem okazję degustować, o czym poniżej.
Tomek ma też kilka piwowarskich marzeń, w tym jedno szczególne: – Chciałbym uwarzyć Imperial Stouta na 18-stkę córki i syna – deklaruje.
Dzieciątkowski podkreśla, że warzenie to dla niego przede wszystkim dobra zabawa, lecz nie wyklucza rozwinięcia swojej działalności. – Warzenie jest dla mnie odskocznią od codzienności oraz wielką satysfakcją, gdy znajomym i kolegom z pracy piwo smakuje. Czasami proszą, by do lunchu zaserwować im stoucika – śmieje się Tomek. – To największa radość z, jakby nie było, ciężkiej pracy. Co do założenia browaru rzemieślniczego, to przechodzą mi przez głowę myśli o browarze w Koninie. Oczywiście pod nazwą Koniner. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Do moich rąk trafiły trzy piwa Koninera, warzone w lutym tego roku. Wnioskuję po nich, że Tomek na rynku nie byłby bez szans!
KONINER GOLDEN ALE
Zanim przejdę do opisu piwa, oddam jeszcze raz głos Tomkowi, który wysłał to piwo do Krakowa na jeden z konkursów… - Piwa na zawody wysyłam nie dla sukcesu, lecz dla sprawdzenia kompetencji polskich sędziów i oceny ich pracy. W wielu przypadkach marnie to wygląda. Golden Ale wysłałem celowo z powodu wyraźnego zakażenia, by dowiedzieć się od nich, skąd ta wada mogła się wziąć. Tymczasem… zajęło ono 8. miejsce! Natomiast piwo, które zdobyło uznanie wśród znajomych i nie znaleziono w nim wad, zostało odrzucone…
Ja po odpaleniu Golden Ale wyczułem wyraźne utlenienie, dające miodowo-winne aromaty i mdłość w smaku. Gdzieś tam pałętał się też diacetyl, ale niezbyt wyraźny. Trunek mógłby był nieco jaśniejszy – mętna ciemna miedź w niektórych odmianach jest akceptowalna, no ale nazwa gatunku nie wzięła się znikąd.
Poza tym propozycja Koninera bardzo ładnie pachnie kwiatami i cytryną, a także legitymuje się przyjemną goryczką. Brzoskwinia, która pałęta się po ustach także robi dobre wrażenie.
KONINER AMERICAN AMBER ALE
Nie jest to mój ulubiony gatunek, gdyż w samym założeniu ma w nim dominować słodycz. Ja jednak jestem Hop Headem i szczególnie w jasnych piwach żądam solidnego chmielowego kopa.
Niezależnie od moich preferencji piwo Tomka jest naprawdę dobry reprezentant stylu, choć znów – delikatnie utleniony. W zapachu dają o sobie znać białe owoce, kwiaty oraz toffi. Pojawiają się też estry niczym truskawkowe wino – stąd mój wniosek o utlenieniu.
Podoba mi się wygląd AAA: ciemnoczerwony, a wręcz brązowy, nieprzejrzysty, ozdobiony żółtą, drobnopęcherzykową pianą.
W smaku na przód wybijają się owoce zarówno z chmielu, jak i estrów: mango, truskawka, brzoskwinia – spoko. Daje o sobie znać także wspomniane toffi. Amber Ale jest średnio wysycone, pełne w smaku, co czyni go piwem raczej degustacyjnym, niż sesyjnym. Czuć w nim też alkohol, ale w granicach stylu.
KONINER CASADIAN DARK ALE
Tu z kolei Tomek trafia w punkt jeśli chodzi o moje fascynacje. Uwielbiam ciemne IPA i gdybym miał wybrać jedno piwo na bezludną wyspę, jakiś reprezentant tego gatunku byłby mocnym kandydatem.
Prezent od Koninera przywitał mnie ekstremalnym gushigiem. Tak efektownej bomby jeszcze w życiu nie widziałem! To chyba efekt warunków podróży, bowiem Tomek zapewnia, że u niego nie było z tym problemu.
Jednak nie ma tego złego! Dzięki temu CDA stało się napojem bardzo gładkim, ale bynajmniej nie płaskim. Pierwszy akord to mleczna czekolada i słonecznik, później pojawiają się zioła i tytoń, a trunek finiszuje solidną goryczką.
W zapachu z kolei przeważa popiół, wspomagany przez czekoladę, sosnę, cytrusy i ździebko słonecznika. To lubię! Podpisuję się pod tym piwem wszystkimi kończynami!
Tak samo z całego serca popieram warzenie piwa w domu, propagowanie kultury piwnej wśród znajomych i roztaczanie rewolucyjnego fejmu na cały świat! Przykład Tomka pokazuje, że można ogarnąć te wszystkie aspekty i świetnie się przy tym bawić.