Nasi kraftowcy chyba już na dobre pokochali wysokie ekstrakty. Postanowiłem im więc poświęcić osobny cykl.
Tempo zmian na polskim rynku jest wręcz niebotyczne. Przecież nie dalej jak pół roku temu rozmawialiśmy na temat braku RISów i innych ekstraktywnych petard. Przewijały się argumenty braku opłacalności: koszty surowców, zajmowanie tanków na dłużej i konieczność sięgnięcia głębiej w portfele klientów.
Dziś nikt już się nie zastanawia, czy wypuszczać wysokoballingowe piwa. Te stały się codziennością, w dodatku dostępną w całkiem przystępnych cenach, bo za taką uznaję 11 zł za leżakowanego RISa. Z jakością jeszcze bywa różnie, nie wszystkie wypusty urywają dupę, ale spokojnie – dojdziemy i do tego.
Skoro kraftowcy oszaleli na punkcie mocnych piw, postanowiłem, że będę raz na jakiś czas zbierał do kupy ich wywary i komentował w jednym artykule. Zaniepokojonych moją trzeźwością zapewniam: nie wypiłem tych piw za jednym posiedzeniem, a co więcej – znalazły się osoby, które pomogły mi je osuszyć. Także luz. 😉
Dziś na tapetę biorę cztery trunki wysączone w ciągu ostatniego tygodnia.
HOPUS JUMBO
Pinta
Imperial Black IPA
Warka: 02/09/2016
Skład: woda; słody Pale Ale, monachijski III, Caramunich II, Carapils, Caraamber, Carafa II; chmiele Magnum, Simcoe, Chinook, Cascade; drożdże S-05
Cyferki: alkohol 7,9% obj., ekstrakt 19,1%, 83 IBU
Zaczynamy od najlżejszego w zestawie imperialnego Black IPA od Pinty. Podrasowania wersja Hopus Pokus jest zarazem tą lepszą. Propsy nalezą się przede wszystkim za solidne nachmielenie. Hopus Jumbo pachnie wręcz cudownie, przede wszystkim cytrusami (cytryna i pomarańcza), żywicą i sosną. W tle pojawiają się nuty ziemistości i czekolady.
Po smaku niemożliwym jest odgadnięcie, że to piwo ma 19,1% ekstraktu. Zdradliwa lekkość, zwiewna słodycz i aksamitne ciało sugerują ekstraktywność o kilka stopni mniejszą. Najpierw dostajemy w zęby słodyczą, zarówno owocową, jak i czekoladową, by chwilę później delektować się posmakiem żywicy. Na finiszu przyjemna mocna goryczka w duchu cytrusowym. Świetna sprawa. [8]
NIGHT FEVER
Raduga
Bourbon Imperial Stout
Warka: A1
Skład: woda; słód jęczmienny; płatki owsiane; jęczmień palony; chmiel Magnum; drożdże US-05; leżakowane z płatkami dębu francuskiego macerowanymi w bourbonie
Cyferki: alkohol 8,5% obj., ekstrakt 20 Blg; 65 IBU
Płatki dębowe to nie to samo, co beczka, ale leżakowanie z nimi w sumie też jest w stanie zrobić robotę. Z takiego założenia wyszła Raduga i jednego ze swoich RISów przetrzymała z płatkami macerowanymi w bourbonie. Trunek – patrząc na parametry – zapowiadał się na na bardzo słodki.
Balans pomiędzy słodyczą a wytrawnością szczęśliwie tutaj zachowano. Problem leży gdzie indziej. Po otwarciu butelki najpierw wita nas przyjemny zapach czekolady, wanilii (odrobinę), kakao i owsianki, jednak już po chwili całość zostaje przytłoczona potężną dawką alkoholu, momentami wręcz odrzucającą. Gdy piwo trochę postoi w szkle, a nos przyzwyczai się do aromatu, pojawiają się nuty kawy.
Chwalę Night Fever za smukłą fakturę i kremową gęstość, z wyraźnie zaznaczoną palonością i miłą goryczkę. Ganię znów – niestety – za alkohol, który dominuje także w smaku. Trochę mnie to dziwi, bo stopień odfermentowania nie wskazuje na bezeceństwa, takoż ekstrakt i alkohol. Szkoda, bo dominujący etanol psuje całkiem dobre piwo. [5.5]
BAFOMET
Perun
Imperial Stout
Warka: 02/03/2017
Skład: woda; słody jęczmienne; słód pszeniczny; ekstrakt słodowy; płatki owsiane; jęczmień palony; chmiele, laska wanilii; drożdże
Cyferki: alkohol 11,6% obj., ekstrakt 25%
Bafomet, czwarte piwo uwarzone w brandowej współpracy z Behemothem, miało być odpowiedzią na narzekania tych wszystkich (melduję się), dla których Kraina Welesa była za mało RISowa. Jednak Perun znów postawił na opcję ryzykowną, przygotowując piwo, jakiego w Polsce jeszcze nie było.
Wanilia to słowo klucz w tym wywarze. Przyprawa absolutnie zdominowała Bafometa, zarówno w zapachu, jak i smaku. Czy to dobrze, czy nie – to już kwestia gustu. Mnie na ten przykład takie rozwiązanie bardzo pasuje.
W aromacie dominancie towarzyszą migdały, czekolada mleczna, wafelki kakaowe oraz wiśnie. Smak (aksamitność w buzi – mega!) wyróżnia się miłą palonością i lekkim rozgrzewaniem przełyku przez alkohol. Smakowało. [7]
FEST BUBA
SzałPiw
Quadrupel
Warka: 01.03.2017
Skład: woda; słody pilzneński, monachijski, pszeniczny, karmelowy, palony; cukier; chmiel Marynka; kolendra; drożdże
Cyferki: alkohol 11% obj., ekstrakt 25 Blg
Opis przygody z tym piwem należy zacząć od zeszłorocznej wiosny i premiery Buby – piwa, które sprawiło, że olałem Fest Bubę podczas Targów Piwnych w Poznaniu. Pierwszy Quadrupel SzałuPiw był… bez szału. Płaski, wodnisty i bez wyrazu.
Ale panowie Szałowie tak łatwo się nie poddają – ostatecznie przygotowali trunek naprawdę bogaty w doznania i świetnie ułożony. Zapach to królestwo owoców, a role główne grają śliwka, pigwa i wiśnia. Bardzo wyraźnie wyczuwam też przyprawy kolendrę (dodaną do warzenia) oraz imbir (oddrożdżowo – tak sądzę). Paletę aromatów spina banan.
Fest Buba jest jednoznacznie słodka, ale nie ulepkowata. Daktyle, śliwki oraz subtelna alkoholowość (grzeje w przełyk) nadają jej winnego charakteru, choć delikatne wysycenie jakby chciało mu zaprzeczyć. Oprócz wspomnianej grzałki, Quadrupel od SzałuPiw w ogóle nie zdradza, że ma 25 Blg. Sami oceńcie, czy to OK. 😉 [9]
Soundtrack: tytuł cyklu zaczerpnięty jest oczywiście od słynnego polskiego składu bluesowego, dowodzonego przez Sławka Wierzcholskiego. Stwierdziłem, że to właśnie ta muzyka będzie nam towarzyszyć w Mocnej Zmianie Kraftu. Na początek przywołana kapela:
Pingback: KOSIARZ UMYSŁÓW: młot na niewiernych