LIBERTY ALE: piwna niepodległość

Liberty Ale

Nikt do końca nie wie, jakie konkretnie piwo zapoczątkowało rewolucję, jednak z całą pewnością mogę napisać, że Liberty Ale z browaru Anchor z San Francisco było jednym z jej prekursorów.

To był rok 1975. Amerykanie już zdążyli się kapnąć, że z ich piwem coś jest nie tak, że zdecydowanie smaczniej byłoby pić kocie siuśki, niż propozycje koncernówek. Ktoś w kraju wujka Sama pobawił chmielem, zaczarował dotąd znane odmiany i wyhodował całkiem nową – Cascade, która stała się przyczynkiem do stworzenia zupełnie nowej gamy piw.

Browar Anchor szybko wskoczył do nowego nurtu, który przez 40 lat od nadania mu biegu zdołał porwać kilka (kilkanaście?) tysięcy piwowarskich przedsiębiorstw na całym świecie. Właśnie w 1975 rok uwarzył piwo Liberty Ale. Nazwę można odczytywać jako pokazanie środkowego palca obleśnym standardom browarów w tamtych czasach, jednak tak naprawdę jej źródło leży w 200. rocznicy słynnej szarży północnej (Midnight Ride) Paula Revere (w internetach znajdą Państwo szczegóły) – człowieka, który wsławił się w walce Amerykanów z Brytyjczykami o niepodległość USA. Dzięki nowym chmielom, 200 lat później niepodległe stało się też amerykańskie piwo…

Liberty Ale to piwo w stylu American Pale Ale (żadne tam AIPA, jak niektórzy twierdzą) – w czasach debiutu pewnie wycinało konkurencję w pień, dziś aż tak nikt się pewnie nim nie podnieca. Piana prezentuje się elegancko, jest złocisto biała, wysoka, złożona z drobnych pęcherzy i całkiem nieźle trzyma się na płynie. On sam już tak efektowny nie jest: ciemnozłoty, lekko mętny z drobinkami drożdży wesoło pływającymi w piwnym basenie. Podpowiem: to wygląda mniej więcej tak pięknie, jak kamień w twardej, przegotowanej wodzie.

Zaskakuje mnie zapach piwa Anchor. Z jednej strony czuć tu oczywiście moc chmielu Cascade: cytrusy, owoce tropikalne (mango, papaja), odrobinę żywicy oraz, co w Pale Ale normalne, zbożową słodowość. Z drugiej nadspodziewanie dużo tu fenoli, których perfumowe aromaty przywodzą na myśl piwa belgijskie (choćby Blond Ale). W tym gatunku jakoś mnie to nie podnieca.

Perfumy dają o sobie znać także w smaku, choć są dość dobrze schowane. Niemniej w połączeniu z wyczuwalnym alkoholem, sporym jak na styl nasyceniem CO2 oraz osadzającą się ziołowością sprawiają one, że Liberty Ale nie jest tak pijalne, jak być powinno. Intensywnie kontrująca słodycz pojawia się na początku każdego łyku – dominują w niej pomarańcze i mango – natomiast brakuje jej na finiszu.

Składam hołd kombatantowi piwnej rewolucji, pewnie w ramach salwy odpalę jakąś petardę. To wciąż smaczne i ciekawe piwo, ale nie ukrywajmy – browarnicza młodzież warzy trunki oryginalniejsze i smaczniejsze.

LIBERTY ALE
Anchor Brewing

American Pale Ale
Skład: słód Pale Ale; chmiel Cascade; drożdże; woda
Cyferki: alkohol 5,9% obj., ekstrakt ok. 15%
Cena: 10,50 zł

piwo6

(Visited 90 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *