DARY LOSU: Pinta i Brewery Hills

Kiedyś to były czasy. Człowiek trzepał pięć recenzji tygodniowo i był zadowolony. To se ne vrati, ale można choć spróbować przypomnieć sobie, jak zaczynałem.

Pisanie recenzji, proszę Państwa, nie jest czymś specjalnie ekscytującym. Wiadomo, na początku przygody z piwem, gdy człek nie miał za dużo pojęcia o tym trunku, ten typ tekstu wydawał się jedynym sensownym. Jednak gdy już wszedłem w temat po uszy, gdy zająłem się piwem zawodowo, recenzowanie zwyczajnie wydało mi się nudne. Ba, w pewnym sensie nie wypadało mi oceniać piw kolegów po fachu, bo mógłbym zostać posądzony o stronniczość. Zarówno na plus, jak i na minus.

Po latach przerwy przyszło mi do głowy, by jednak coś naskrobać w tym temacie. Co prawda większość Czytelników ma już doskonały dostęp do wszystkich nowości, ma Untappd czy Ratebeer, gdzie przeczyta ocenę setek (jeśli nie tysięcy) osób, dotyczących jednego piwa, do tego blogi, które żyją wyłącznie z recenzji. Ale w sumie co mi szkodzi – w końcu na swoim blogu to ja rządzę i mogę sobie pisać, co chcę. 😉

A tak serio, do napisania owego artykułu zachęciła mnie zarówno ostatnia cisza na blogu (i brak czasu na napisanie felietonu czy tekstu specjalistycznego), jak i dwie przesyłki, które odebrałem na początku tygodnia. Jakże pięknie spinają klamrą te wszystkie lata owe paczuszki! Pierwsza to Dary Losu od Browaru Pinta, nestorów, ojców założycieli, ekipy, która chyba wszystkich nas uczyła kraftu. Druga to z kolei totalny nowicjusz – browar Brewery Hills.

Nietaktem byłoby przedstawianie tych pierwszych, zarówno dla Ziemka, Grześka i Marka, jak i dla Was. Napiszę zatem, na jaką okoliczność owa przesyłka znalazła się w moich rękach. Powody są dwa. Pierwszy to zaskakująca i zarazem budząca respekt kooperacja ze sławnym Oud Beersel, mistrzami Lambików. Powiedzmy sobie to jasno: Pinta może i nie zawsze robi najlepsze piwa w Polsce, za to niemal zawsze jest pionierem. I to, proszę Państwa, rzecz najwspanialsza w krafcie. Winszuję, uwielbiam, zazdroszczę.

Drugi powód to oczywiści crowdfunding, w ramach którego Pinta chce zebrać środki na budowę dodatkowego mini-browaru przy obecnie powstałym, który będzie królestwem piw dzikich, kwaśnych i leżakowanych w beczkach. Bardzo mnie cieszy, że kolejny browar sięga po ten sposób finansowania, a jeśli ktoś sądzi, że w kontekście podobnej akcji Brokreacji, która wystartuje niebawem, jest mi to nie w smak, jest w błędzie. Sądzę, że jeszcze jest miejsce dla nas wszystkich. Dlatego śmiało odsyłam do strony, gdzie możecie zainwestować w nowy projekt Ojców Chrzestnych rewolucji w Polsce. O tutaj → https://akcja.pintabarrelbrewing.pl/

Przejdźmy do drugiego z browarów, którego piwa goszczą w moim szkle. Brewery Hills to dziecko Kasi Puchały z Wrocławia, która w tych i owych kręgach znana jest głównie jako grafik, szczodrze korzystający z kaligrafii. Tak się składa, że jej znajomym jest Marcin Olszewski, współzałożyciel, acz były już członek Doctor Brew, który – wedle tego, com wysłuchał u Kopyra, natchnął Kasię do warzenia i otwarcia kontraktu. W sieci pojawiły się na tę okoliczność głosy, jakoby Brewery Hills to podmarka DB, ale… nie ułatwię wam zadania. Odsyłam do napisów na butelce, a następnie przegrzebania KRSu. Przypomnę, że nagrałem film, jak to robić. O tutaj → https://www.youtube.com/watch?v=nPoV2EtSLo8

Po zwyczajowej rozbiegówce, pora na opis piw, które wlałem w swój gardziel, uprzednio intensywnie wąchając.

LA GRODZISZ SAUVAGE
Pinta/Oud Beersel
Blend Grodziskie i Lambic leżakowany w beczkach po czerwonym winie
Cyferki: alk. 3,9% obj., 9,5 Plato

Ależ chwalę za pomysł! Rynek nam mówi: olejcie Grodziskie (uwierzcie mi na słowo), a Pinta – takiego wała! Skoro jednak wersja klasyczna amatorów ma niezbyt wielu, dlaczego nie poszaleć z wariacją? I cyk: dostajemy blend ze świetnym Lambikiem renomowanego belgijskiego browaru.

Kwaśno-dzika strona stanowi tu dominantę. Kwaśne maliny, białe wino, stajnia, pasek skórzany – to wszystko, co wlatuje do nosa. Wędzonki trzeba się trochę domyślać. Nieco bardziej intensywna melduje się w ustach, w znanym grodziskim stylu. Bardzo przyjemnie koresponduje z pięknie wyważoną kwaśnością, rustykalnym posmakiem siana i kwaśnymi jagodami. Trunek jest bardzo gładki, o średnim wysyceniu i zaskakującej, jak na parametry, pełni.

LES CASSIS FOUS
Pinta/Oud Beersel
Blend Sour Ale z czarną porzeczką i Lambic, leżakowany w beczkach po czerwonym winie
Cyferki: alk. 5,6% obj., 11,5 Plato

Drugi blend autorstwa dwóch świetnych ekip jest już bardziej klasyczny: kwaśne ale z porzeczkami i Lambik pasują do siebie jak… Miałem napisać coś wulgarnego. No to może jak Jurgen Klopp do Liverpoolu. 😉

Pierwszy niuch z butelki jest trochę rozczarowujący, bowiem kojarzy się z siarkowodorem. Czy to drożdże i bakterie nie posprzątały po sobie, czy to miks tych wszystkich wrażeń, które takowy blend niesie ze sobą – tego nie podejmuję się osądzać. Typuję jednak opcję pierwszą, gdyż po przelaniu do szkła wada szybko znika (jak to z siarką bywa). W jej miejsce pojawia się już wyraźny aromat porzeczki, połączony ze skórą, herbatą z dzikich owoców oraz przyjemną ziołową nutą.

Smak, zgodnie z oczekiwaniami, zdecydowanie bardziej kwaśny, a niskie pH przypomina o sobie także w aftertaste. Mnóstwo owoców (także od spontanicznej fermentacji), do tego przyjemna słodycz odsłodowa. Wchodzi dobrze, mimo niezbyt przyjemnego pierwszego wrażenia.

LAZY DELIGHT
Brewery Hills
APA
Cyferki: alk. 5% obj., 12 Plato

Cóż tam u debiutantów? Ano, proszę Państwa, APA bez skrupułów: goryczkowe, aromatyczne, acz otoczone nimbem Bartka. Po kolei: zapach cieszy już od zrzucenia kapsla. Intensywnie buchający chmiel w duchu trawy cytrynowej. Może i jednowymiarowy pod tym względem, za to naprawdę mocarny i trwały.

Wysokie wysycenie, wytrawność (odrobinę mineralna) i naprawdę wyrazista goryczka – to główne atuty smaku. Ze świecą szukać takich reprezentantów stylu w dzisiejszych czasach. To, co mi przeszkadza to brzeczkowy/drożdżowo-słodowy posmak. Raczej nie jest to kwestia niedofermentowania, a zaciągnięcia w czasie rozlewu cząstek, których byśmy w APA mieć nie chcieli. Niemniej jednak uznaję debiutanckie piwo BH za naprawdę udane.

EL BANDIDO
Brewery Hills
New England DDH DIPA
Cyferki: alk. 9% obj., 20 Plato

To piwo jest odwrotnością APA. Dofermentowane, aż nie-bartkowe, jednak znacznie mniej intensywne jeśli chodzi o wrażenia nosowo-gardłowe. Aromat idzie w kierunku tropików (marakuja), z naftowym przełamaniem, niemniej szybko ulatuje. Jak na standardy DDH – mało sexy.

Jeśli chodzi o smak, chwalę pełnię ciała, ładnie wpisującą się w charakter Imperial IPA. Mimo dość wysokiego odfermentowania, piwo jest raczej słodkie, być może za sprawą nut chmielowych i niskiej goryczki, która objawia się na krótko tylko w przełyku. Trunek jest niezły, bez wad, ale brakuje mu jaj.

Soundtrack: w oczekiwaniu na nową płytę Baroness, przypominam sobie ich dyskografię. Wrzucam numer najbardziej oczywisty, który pokazuje, że w każdym stylu można stworzyć – bez mała – hicior:

(Visited 791 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *