Co z tym IBU?

Dla jednych wyznacznik rewolucji, dla innych – wielka ściema. Z kolei dla IJHARS – kolejna okazja, by dowalić komuś karę. I co my w końcu mamy z nim zrobić?

Z IBU jak z seksem – ciągle sprzedaje. Możecie słuchać opinii zblazowanych geeków, że na nich napis „100 IBU” na butelce czy tablicy w mutlitapie nie robi już żadnego wrażenia, ale z rozmów z zaprzyjaźnionymi sprzedawcami i barmanami wiem, że cyferki ciągle działają na wyobraźnię. Cóż, ciągle zapominamy, że osób znających się dobrze na piwie jest w Polsce może z 5 tysięcy, reszta to pasjonaci okazjonalni, albo osoby zupełnie niezainteresowane tematem.

Nic więc dziwnego, że większość kraftowych browarów dzielnie podaje na etykietach wyliczone w programie International Bitterness Unit. I tu zaczyna się problem.

NIEDOKŁADNY JAK IBU

O tym, że IBU to jednostka dramatycznie niedokładna mówi się w środowisku od dawna. Przypomnę: jest to ilość miligramów zizomeryzowanych alfa-kwasów pochodzących z chmielu w 1 litrze piwa. I tak magiczne 100 IBU oznacza, że w 1 litrze piwa, które pijesz znajduje się 100 miligramów izo-alfa-kwasów.

Sęk w tym, że każdy, kto choć trochę liznął teorię piwowarstwa wie, że goryczka podawana w IBU to rzecz bardzo względna, ponieważ jej odczucie zależy choćby od ekstraktu. Inaczej odczujesz 50 IBU w piwie o początkowym Blg na poziomie 12 stopni (tu będzie wyraźnie zarysowana), a inaczej przy 24 stopniach (bardzo mało wyczuwalna).

Druga sprawa to liczenie IBU na kalkulatorach – nie uwzględniają one chmielu dodanego na zimno. Tymczasem okazuje się, że także wtedy w piwie zachodzą reakcje chemiczne, w wyniku których wzrasta odczucie goryczki. Bardzo ciekawy artykuł na ten temat ukazał się kilka tygodni temu w „Draft Mag”. Odsyłam Was do tego tekstu.

Trzecia rzecz – zdolności percepcyjne. Mówi się, że człowiek jest w stanie wyczuć do 120 IBU. Wszelkie wartości powyżej to już tylko marketingowy hoax (jako spec w tej branży troszeczkę go pochwalam ;)). W niczym ten fakt nie przeszkadza ścigać się browarom o miano tego, który uwarzy piwo o najwyższej zawartości IBU, jak np. Dogfish Head, który w zeszłym roku przygotował IPA o goryczce na poziomie 658,6 IBU.

I jeszcze po czwarte – na odczucie goryczki wpływa nie tylko ilość izo-alfa-kwasów, lecz także np. użyte słody (szczególnie palone), dodatki (np. skórki cytrusów czy zioła) oraz stężenie alkoholu (etanol jest gorzki – płacz, nie płacz).

PAN OSZUKUJESZ KLIENTÓW!

Na powyższe argumenty można by machnąć ręką, wszak napisanie na butelce „100 IBU” niczego w praktyce nie zmienia – ani nie upiększa, ani nie ujmuje piwu. Jednak niedawno do gry włączył się „nieoceniony” IJHARS, który postanowił rozprawić się z jawnym robieniem w bambuko niewinnych klientów.

Jak już pisałem – i co sami dobrze wiecie – IBU podane na etykiecie trunku wyliczane jest w kalkulatorze piwowarskim. Rzeczywista wartość zazwyczaj różni się od deklarowanej. Dlaczego? Ot, w czasie procesu mogła zostać zachwiana rozpuszczalność izo-alfa-kwasów w brzeczce, a w ogóle zawartość humulonów w chmielu może być inna, niż deklarowana na opakowaniu. Kwestię świeżości roślinki takoż wolę pominąć.

Jak więc można sprawdzić faktyczną zawartość IBU w piwie? Poprzez badania laboratoryjne, na które – jeśli się nie mylę – w Polsce nie decyduje się chyba nikt. Szkoda zachodu i pieniędzy. Wszystkim, oprócz IJHARSowi (Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych).

Jakiś czas temu jeden z ulubionych urzędów producentów żywności zrobił nalot na kilka browarów i zmierzył faktyczną liczbę jednostek IBU w piwie. Znam jeden przypadek browaru rzemieślniczego, który dostał mandat rzędu kilku tysięcy złotych za niezgodność danych z rzeczywistością…

CO ROBIMY?

W środowisku delikatnie zawrzało. Chyba każdy browar deklarujący konkretną wartość IBU zadał sobie pytanie „jak mamy się zachować, by uniknąć takich przygód?”. Rozwiązań jest kilka:

  • rezygnujemy z podawania IBU na etykietach (zostawiamy jedynie na stronie www),
  • dodajemy zapis, że podana liczba jednostek może być inna od rzeczywistej,
  • zmieniamy cyferki na hasła (tak od pewnego czasu robi Trzech Kumpli) bądź rysunkową skalę (wzorem AleBrowaru czy Browaru Stu Mostów),
  • oddajemy każdą warkę piwa do badań, by podawać realną zawartość IBU,
  • ignorujemy zagrożenie i nadal podajemy wartość wyliczoną przez kalkulator.

Mnie osobiście najbardziej odpowiada pierwsza opcja. Jeśli na stronie internetowej (lub choćby na Untappd czy Ratebeer) mogę przeczytać pełne informacje na temat danego piwa, nie widzę potrzeby podawania ich na etykiecie.

Tu jednak wracam do punktu wyjścia. Należę do wspomnianej grupy 5 tysięcy osób, natomiast dla rzemieślników coraz ważniejszym odbiorcą stają się pozostali klienci. Im nie będzie się chciało grzebać w necie. Oni chcą dostać pełne informacje tu i teraz. W tym info o goryczce.

I co z tym fantem zrobić? Dajcie znać, którą opcję Wy byście wybrali.

(Visited 1 533 times, 1 visits today)

10 komentarzy na temat “Co z tym IBU?

  1. Jak dla mnie rozwiązania stosowane przez Ale Browar czy chociażby Deer Bear z ikonkami szyszek itp. są niezłym rozwiązaniem. Z drugiej jednak strony moim zdaniem, warto to uzupełniać na www dokładniejszą informacją i tam podać wartość wyliczoną z kalkulatora lub w badaniach, jak kogoś stać na taką zabawę. Z doświadczenia za barem wiem, że to mocno działa bo ciągle ludzie pytają o to ile dane piwo ma IBU i przynajmniej kilka razy na każdej zmianie, tłumacze komuś jaka jest zależność między wartością IBU a ekstraktem czy też innymi składnikami/dodatkami.
    Tak jak podkreśliłeś ludzi, którzy znają temat jest stosunkowo niewielu, więc teraz jeszcze można zrobić taką ogólnokrajową akcję i zrezygnować z podawania IBU, a ludzie zapomną tak i zaczną zwracać uwagę na co innego. Niemniej browary, które opierają o IBU swoją komunikację marketingową, mają sporą zagwostkę.

    • moim zdaniem te szyszki są bez sensu trochę: nie bardzo wiadomo jak bardzie 5/5 szyszek jesr gorzkie. Jakby np jakić Carlsberg stosował taką skalę to inaczej muszą ją wyskalować, bo przecież każde ich piwo miałoby 1/5, może niektóre 2/5. Bez sensu. Można podawać też w formacie:
      80plus-minus 20. Przy czym „plus-minus” to dupochron, a 80 to wartość z kalkulatora.

  2. Pisałem o tym prawie 2 lata temu w wpisie o wymogach prawnych etykiet. Ostrzegałem, żeby się zastanowić nad podawaniem IBU z kalkulatora. Ale gdzie by ktoś czytał i korzystał z darmowej porady prawnej 🙂

    A, że prawo mamy głupie to inna sprawa. Ale póki jest takie, a nie inne to trzeba się umieć w nim odnaleźć.

  3. Popieram Twój pomysł – zaprzestanie pisania IBU na etykietach całkiem, podobnie jak w knajpach (a niektóre piszą). W internecie, dla tych, którzy uważają, że IBU jest najważniejsze zawze jest internet/untappd – kto chce znajdzie. Przy opcji co warka-badanie za każdym razem należałoby zmieniać opis etykiety – nowy plik do druku i to dość późno wysyłany…

    Z resztą z moich rozmów z ludźmi przy barze wynika, że świadomość co nam daje IBU jest niewielka (nawet poczyniłem na ten temat artykuł, który wczoraj na stronie targowej opublikowaliśmy). I często mając 2 piwa tego samego browaru o różnym IBU i różnym ekstrakcie strasznie się dziwią, że gorzkie jest słodkie.

  4. Dla mnie forma grafiki/hasła itp wygląda fajnie. Z tym, że uważam, że można śmiało podawać wyliczenia IBU z jakiegoś kalkulatorka. Wystarczy mała gwiazdka i dopisek na dole, że wartość ma charakter orientacyjny i jest wyliczona przy pomocy takiego a takiego programu. I przejdzie

    Inny temat to ciekawostka czy istnieje jakaś polska norma określająca poziom IBU oraz dopuszczalne odstępstwa

  5. Czy IJHARS znalazł okazję do wlepiania kar to bym polemizował. Jak piszesz coś na etykiecie, to bądź pewien tego, i nie rób klientów w balona. Takie są chyba założenia piwnej rewolucji, nieprawdaż? Jeśli browar nie stać na badania, to niech napisze, że z kalkulatora, albo jakieś widełki, tak będzie uczciwie. Pisanie, że jest 80 IBU, jak jet 70 to patologia i brawo dla instytucji broniącej konsumentów przed sztuczkami browarów.

    • Fajny głos w sprawie – dzięki. Faktem jest jednak, że w idealnym świecie (czytaj: gdy dostarczony chmiel ma wszystkie parametry zgodne z podanymi na opakowaniu, a sprzęt nie płata figli) liczenie za pomocą np. BeerSmith powinno dać wynik zgodny z rzeczywistością.

Skomentuj Rafał Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *