Raz na rok zdarza mi się taki piątek, jak ostatni – odpalam nową grę komputerową. Trzeba to oblać czymś wyjątkowym.
Młody Jerry może i nie był maniakiem gier, jednak na komputerze zawsze wisiały ze dwa-trzy tytuły. Głównie sportowe, strzelanki i RPG. Pasjami zagrywałem się w serię „FIFA”, „NBA”, „GTA”, „Need For Speed”, „The Elder Scrolls” i „Gothic”. Szaleństwo skończyło się w czasie studiów gdyż mój laptop nie był w stanie uciągnąć żadnej interesującej nowości.
Do zabawy wróciłem na początku kariery zawodowej, gdy zainwestowałem w trochę mocniejszy sprzęt. Jednak znając swoją łatwość uzależniania się od rozgrywki doszedłem sam ze sobą do porozumienia, że rocznie kupię tylko jedną, w wyjątkowych wypadkach – dwie gry. W 2016 roku przyszła kolej na „Mafię III”.
Uwielbiam pierwszą odsłonę serii za genialną, filmową fabułę i ogromną grywalność. Dwójka z kolei mnie zawiodła – nie dorastała do pięt „Mafii I”, nie miała tego klimatu i pomysłu na siebie. Trójka miała być powrotem do formy. I jest, choć zaskakującym, bliższym serii „GTA” niż genialnemu debiutowi, to jednak dającym niesamowitą frajdę. Ale o szczegółach opowiem zapewne w osobnym tekście.
Wydarzenie, jakim dla mnie jest bez wątpienia zabawa z tak wyborną grą, postanowiłem jak zwykle uczcić świetnym piwem. Wybór padł na uwielbianą waniliową odsłonę serii Beer Geek od Mikkellera. Najnowsza warka wjechała jakiś czas temu na półki polskich sklepów, więc stwierdziłem, że to właśnie ją odpalę sobie w czasie pierwszej przejażdżki po New Bordeaux. Sądziłem bowiem, że kocham wanilię ponad życie, więc istny ekstrakt z owej pod postacią RISa rozłoży mnie na łopatki.
Nie rozłożył, ale narzekać nie mam zamiaru.
ZAPACH: wanilia na poziomie ekstremalnym, która w połączeniu z laktozą daje efekt budyniu. Kosmos – tak. Ale dochodzę do wniosku, że nie mój. Taka dawka koleżanki z rodziny storczykowatych przeraziła mój nos, który wysłał do mózgu informację: „to już jest przeginka!” Jednak nie sposób pominąć inne aromaty, które da się wyczuć, gdy nos przyzwyczai się do waniliowej fali: zielona kawa i czekolada są głównymi składowymi. Gdzieś na samym końcu wyłapuję interesująca nutę proszku do pieczenia.
WYGLĄD: beżowa wysoka piana o świetnej trwałości i koronkowaniu. Ciało czarne, nieprzejrzyste, z ciemnobrązowym przebłyskiem na dnie naczyna.
SMAK: o Mamo – jakie to słodkie. Skojarzenie z budyniem waniliowym jest tu jak najbardziej na miejscu, zwłaszcza w połączeniu z pełną fakturą Vanilla Shake. Czekolada pojawia się na podniebieniu, jednak w stopniu bardzo subtelnym. Cieszy za to cudna kwaskowo-goryczkowa kontra na finiszu.
Beer Geek Vanilla Shake lepiej smakuje niż pachnie. No chyba, że masz fetysz wanilii – wtedy pokochasz to piwo w całości.
BEER GEEK VANILLA SHAKE
Mikkeller
Imperial Stout
Warka: 10/02/26
Cyferki: alkohol 13%
Skład: woda; słody, płatki owsiane; laktoza; chmiel; drożdże; kawa; laski wanilii
Cena: 29 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)
Soundtrack: każde uruchomienie „Mafii III” zaczyna się od tej piosenki: