BEER GEEK MADNESS 2: Multirecenzja piw cz. 2

Druga część przeglądu piw, które udało mi się zdegustować podczas Beer Geek Madness. Kilka dobrych i jedno wybitne.

Wybierając się do Zaklętych Rewirów miałem z góry ustalony plan: koncentruję się na polskich nowościach plus sięgam po jednego Amerykańca. Żadne tam Alchemisty czy Evil Twiny. Upatrzyłem sobie jedno piwo, co do którego miałem pewność, że zapamiętam je do końca życia. I miałem rację. Ale po kolei – zacznijmy od Polaków.

ALCHEMIK
Profesja
Wild IPA
Cyferki: alkohol 6,8% obj., ekstrakt 15,9 Blg, 43 IBU

Profesja Alchemik

To jedyny absolutny debiut na Beer Geek Madness, co trochę kłóci się z ideą zapraszania sprawdzonych w bojach browarów. Rozumiem jednak ten wyjątek – Magda i Daniel postanowili dać szansę miejscowym, browarowi Profesja, który ruszył na początku tego roku.

Ponieważ miałem już okazję pić Bursztynnika, moim celem była degustacja dzikiego AIPA (fermentowanego drożdżami Brettanomyces). Liczyłem na sporą dawkę końskiej derki, którą ten szczep ma oferować. Kobyły jednak nie uświadczyłem, za to delikatne fenolowe nuty i owszem, bliższe powiedzmy dubblowi, niż piwom typu funky. W zapachu dominowały za to owoce, charakterystyczne dla amerykańskich chmieli: grejpfrut, mango i ananas. Nie brakuje sosny.

Iglak pojawia się także w gardziołku, zarówno w świeżym pierwszym akordzie, jak i miłej goryczce. Pomiędzy nimi dają o sobie znać owoce tropikalne i cytrusy. Ogólnie mamy do czynienia z poprawnym AIPA, ale daleko mu do urwania czegokolwiek.

piwo6

MAGIC DRAGON
Pracownia Piwa

Herbal Dark Saison
Cyferki: alkohol 5,9% obj., ekstrakt 13 Blg, 35 IBU

Pracownia Piwa Magic Dragon

Magic Dragon to jest z tych piw, o których toczy się zażarte dyskusje. Jedni przekonują, że jest do dupy, inni – że bardzo im smakuje. Ja – jak zwykle – lokuję się gdzieś po środku.

Nie wiem, jakich konkretnie ziół użył jeden z moich ulubionych polskich browarów, ale wśród nich na bank znalazła się mięta. Duuuuuuużo mięty. Na tyle, że pierwszy kontakt z herbal dark saisonem przywodzi na myśl romans z pastą do zębów. Po jakimś czasie uwydatniają się inne zioła, które zaś zbliżają Smoka do syropu na kaszel, choć nie w stopniu tak intensywnym, jak choćby Kraftwerkowa Południca. Profil zapachowy uzupełnia amoniakowa Belgia. Trochę nie moje klimaty.

W smaku jest za to całkiem nieźle – rześko, jak na saisona przystało. Bardzo mocno pracuje tu świerk, nie brakuje też owoców: brzoskwiń, moreli oraz cytrusów. Brakuje tu goryczkowej kontry, która uczyniłaby to piwo bardziej rześkim.

piwo6

NIGREDO
Browar Stu Mostów
Chocolate Mint Foreign Extra Stout
Cyferki: alkohol 6,5% obj.

Browar Stu Mostów Nigredo

Co prawda bardzo lubię FESy, jednak mięta pieprzowa nigdy nie była moją faworytką. Stąd obawy, czy Nigredo będzie mi smakowało. Postanowiłem spróbować je mimo to, głównie ze względu na wieść, jakoby ekipa Browaru Stu Mostów własnoręcznie zebrała ziele, buszując w polu. Jak kraft to kraft!

Na szczęście głównym bohaterem tego piwa jest czekolada mleczna, bardzo intensywna i kusząca. To właśnie lubię. Co prawda w tle majaczy delikatna nuta miętowych czekoladek, ale na poziomie dopuszczalnym przez moją percepcję.

Smak także należy do czekolady, która nadaje Nigredo tak pełni, jak i gładkości. Mięta muska podniebienie blisko finiszu, ale właśnie w taki „chmielowy”, nienachlany sposób. Takiemu użyciu dodatków mówię stanowcze „tak”!

piwo7

WILD WILD EAST
Birbant
Wild Wolfberry RIS
Cyferki: alkohol 10% obj., ekstrakt 24 Plato

Birbant Wild Wild East

Piwo Birbanta zapowiadało się na najbardziej szalony trunek BGM2. Raz, że to RIS, dwa, że z jagodami goji, trzy – że przefermentowany przez Lactobacillusy i Bretty. Mówią, że nadmiar dobra może zaszkodzić. A jak to było w tym przypadku?

Przede wszystkim owocowo i dziko. Najpierw atakują jagody, w zapachu nieco przypominające maliny. Goji dojeżdżają niezwykle jurnego konia, który rozsiewa swój kwaśny aromat na lewo i prawo. Gdy już się wyszaleje, pozwala dojść do głosu kawie i czekoladzie.

Jagody na koniu wymiatają także w smaku, kradnąc spektakl naleciałościom RISowym. Nie ma co jednak narzekać – ten smak jest tak wyjątkowy, że trudno się od niego oderwać. Wild Wild East finiszuje solidną kawową palonością. Jeśli tylko będę miał okazję, sięgnę po to piwo raz jeszcze.

piwo8

PIRATE BOMB!
Prairie Artisan Ales
Barrel Aged Rum Imperial Stout
Cyferki: alkohol 15,0% obj., 65 IBU

Prairie Artisan Ales Pirate Bomb

Przy całym szacunku dla piw The Alchemist, ale dla mnie numerem jeden tej edycji Beer Geek Madness był RIS z browaru Prairie Artisan Ales. Trunek leżakowany w beczce po rumie z ziarnami kawy, kakao, laską wanilii i papryczkami chili. Czyż to nie brzmi obłędnie?!

I takie jest w rzeczywistości – Pirate Bomb! pachnie niczym rozpuszczone kopiko, delikatnie podlane likierem i wanilią. Genialny, intensywny aromat wprost bucha ze szkła. Nawet nie trzeba zbliżać nosa do jego krawędzi.

Smak jest jeszcze doskonalszy, przywodzący na myśl czekoladową pralinkę z nadzieniem rumowym. Gęste to jak asfalt, przebogate w doznania: od muśnięcia papryką, poprzez waniliowy wtręt, na lekko wygrzewającym alkoholowym kopie skończywszy.

Pirate Bomb! to po prostu piwo wybitne, z jedno z najlepszych, jakie w życiu piłem. Ukłony!

piwo10

(Visited 126 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *