ULTIMATE MULTITAP CRAWL: 12 x Kraków

Ultimate Multitap Crawl title

Morderczy, nieznający litości, ostateczny crawling po krakowskich knajpach z kraftem. Przeżyłem go na otwarcie urlopu.

Idea knajposzwędania po wszystkich pubach z kraftem w Krakowie świtała w mojej głowie od dawna – mniej więcej od czasu ostatniej aktualizacji przygotowanej przeze mnie mapy – zachęcam do częstowania się.

MAPA KNAJP PIWNYCH KRAKÓW – ZOBACZ

Wiedziałem, że nie dam rady zaliczyć za jednym podejściem każdego miejsca z piwem w moim mieście, dlatego postanowiłem, że ograniczę się do multitapów (osiem lokali), knajp patronackich browarów rzemieślniczych (trzy – Viva La Pinta i Tap House podciągam pod klasyczne wielokrany) oraz brewpubu (jeden – T.E.A. Time). I tak wyszło 12 miejscówek, co nawet przy ograniczeniu się do wypicia po jednym małym piwie na miejsce wydawało się zadaniem karkołomnym.

I faktycznie było, głównie jeśli chodzi o czas. W sumie cała zabawa zajęła mi ok. 7 godzin. OK, w międzyczasie wybrałem się dwa razy na drobne jedzenie, by utrzymywać odpowiedni poziom nasycenia. W temacie trzeźwości ratowały mnie także spacery pomiędzy kolejnymi miejscówkami. Zawsze to chwila na oddech, odświeżenie umysłu, „rozchodzenie” piwa.

W czasie wędrówki spotkałem mnóstwo znajomych, w tym kilkoro bardzo dawno nie widzianych. Bardzo mnie cieszy, że tyle mordeczek pojawia się w piwnych knajpach nawet w środku tygodnia. A mówią, że Polakom nie chce się wychodzić na miasto. Nasze pokolenie zmieni ten wizerunek, yo!

A tymczasem zapraszam Państwa na przegląd knajp, które odwiedziłem i piw, które przyszło mi zdegustować.

  1. POLI (Dietla 97)

Spośród wszystkich piwnych knajp do Poli zaglądam najrzadziej. Patronacki lokal Doctor Brew charakteryzuje się dość, powiedzmy, osobliwym klimatem, bliskim miejscówkom znanym z filmów pokroju „Piłkarskiego pokera”, gdzie podejrzani jegomoście załatwiają szemrane interesy. Nijak mi to nie pasuje do obrazu piwnego kraftu, choć nie ukrywam, że widok z okna na skrzyżowanie Starowiślnej z Dietla przyjemnie nastraja.

Doctor Brew Sunny Ale

Znudzonego barmana poprosiłem o nalanie Sunny Ale, czyli pierwszego ever piwa od Doktorków. Wiosną 2014 roku robiło wrażenie kosmiczną goryczką i pięknym owocowym aromatem. A dziś? Dziś niczym nie podnieca. Zapach to miks pomarańczy, mango, zboża i – niestety – mokrej szmaty. Niezłe wrażenie robi spora pełnia pokolorowana cytrusami. Goryczka nadal mocna, ale bez szaleństw. [5,5]

  1. ARTEFAKT (Dajwór 3)

Kolejny lokal patronacki, tym razem Brokreacji. Bardzo lubię to miejsce nie tylko ze względu na piwo, lecz także za to, że ciągle coś tu się dzieje. Jak nie pokazują najważniejszych wydarzeń sportowych, to kuszą slajdowiskami oraz wieczorami ze stand upem i komedią improwizowaną. Do tego ładny, zielony ogródek piwny oraz równie urodziwe krafto-podawczynie. W takich okolicznościach przyrody degustuje się najlepiej.

Brokreacja Tour De Beer

Tym razem zaordynowałem sobie Tour De Beer (Summer Ale). Próbowałem je już kilka razy, tuż po premierze, ale byłem ciekaw, jak zaprezentuje się miesiąc później. Zdecydowanie mocniej ujawnia się teraz bazylia oraz trawa cytrynowa, zaś skórki cytrusów robią swoje właściwie tylko w smaku, podkręcając rześkość. Bardzo przyjemne piwo na upał. [7]

  1. CRAFTOWNIA (św. Wawrzyńca 22)

Najmłodsza miejscówka na Kazimierzu ciągle czeka na wybuch popularności. Chłopaki oferują bardzo dobry przegląd polskiego kraftu, licznie zapełniając krany piwami m.in. Rocha, Bazyliszka i Hopium. Do sukcesu brakuje dwóch rzeczy: wyróżniającego sie klimatu (na razie jest zbyt „sterylnie”) oraz… szyldu przyciągającego oko przechodnia. Póki co przypadkowa osoba nawet nie wie, że może tu wpaść.

Hopium John Limon

Co wypiłem w Craftowni? John Limon Hopium – APA z kaffirem i bazylią. To właśnie dodatki grają tu pierwsze skrzypce, wnosząc jednocześnie słodycz i rześkość. Pałęta się tu landrynkowy rzucik, ale mnie osobiście nie przeszkadza. W ustach od pierwszego łyku czujesz, że to lekkie, rześkie i pijalne piwo. Latem można pić wiadrami. [7]

  1. URSA MAIOR (Plac Wolnica 10)

Choć piwa Ursy Maior dalekie są od wywołania u mnie ekscytacji, to jej patronacka miejscówka robi pozytywne wrażenie. Oprócz tony gadżetów związanych z browarem przyciąga uwagę nawiązaniem do moich ukochanych Bieszczadów. Foldery turystyczne, bieżące informacje z gór, albumy ze zdjęciami stanowią skuteczną reklamę najpiękniejszego miejsca w Polsce.

Ursa Maior Artysta

Na miejscu zamówiłem Artystę, czyli lekkie Pale Ale, którego etykietę zdobi praca młodziutkiej Karolina Oczkowska. Środki ze sprzedaży tego piwa wspierają budowę Domu Misi. To miejsce, w którym opiekę znajdą dzieci zmagające się z nowotworami. Ten szczytny cel to jedyny sensowny argument, by sięgnąć po ów wywar, bowiem mówiąc krótko – nie jest przesadnie smaczny.

Aromat bliski jest… Marzenowi – dużo karmelu, melanoidów i tylko odrobina ziół i cytryny. Te same elementy powtarzają sie w smaku. Na plus poczytuję zaskakująco wysoką (jak na 11% ekstraktu) pełnią. Jednak w temacie Pale Ale zdecydowanie poniżej oczekiwań. [4,5]

  1. STREFA PIWA (Józefa 6)

Kolejny przystanek mnie od pewnego czasu bardziej kojarzy się ze sklepami. Strefa Piwa ma pod tą marką już trzy punkty w Krakowie w tym na zaniedbywanych pod względem kraftowym Bronowicach.W czwartek po raz pierwszy miałem okazję usiąść w ogródku knajpy, umiejscowionym na podwórzu kamienicy. Uczucie to przyjemne, choć specyficzne, gdy ty pijesz sobie piwko, a na balkonie bawią się małe dzieci.

Piwne Podziemie Take It Easy

W moim szkle znalazł sie American Blond z Piwnego Podziemia Take It Easy. Piwo nachmielono Amarillo i to właśnie owa roślinka rządzi i dzieli od pierwszego kontaktu. Darek i Ewelina nie pożałowali chmielu, w efekcie trunek pachnie granulatem. Cytryna, cukierki Nimm 2, papaja, ananas – jest słodko i owocowo. Lekka karmelowa podbudowa chowa się pod owocami. Goryczka krótka, wyrazista. [7,5]

  1. OMERTA (Kupa 3)

Najstarszy krakowski multitap to miejsce z cyklu: „kocham albo nienawidzę”. Jak sama nazwa wskazuje, urządzony został w duchu „Ojca Chrzestnego”. Mnóstwo tu odniesień do filmu z Marlonem Brando w roli głównej, co w połączeniu z ciemnym „malowaniem” może przytłaczać. Mnie się podoba, acz narzekam na coś innego – na prędkość pracy barmanów. Brytyjczyk, który składał zamówienie przede mną przepraszał mnie, że muszę tyle czekać. Stary, to nie Twoja wina!

Nepomucen Robust Porter

Gdy w końcu doczekałem się na swoją kolejkę, poprosiłem o Robust Porter od Nepomucena. Mimo tęgiej nazwy, piwo jest dość lekkie i bardzo gładkie, z drobnym wysyceniem. Najbardziej wybija się czekolada, choć nie brakuje nut chmielowych – ziół i owoców. Przyznam, że czekałem na mocniejsze uderzenie słodów i większą pełnię. Wtedy byłbym szczęśliwy. [6,5]

  1. T.E.A. TIME (Dietla 1)

Na pożegnanie z Kazimierzem udałem się do jedynego brewpubu w Krakowie z prawdziwego zdarzenia. Knajpa (i browar) mieszczą się w pierwszej kamienicy od strony Mostu Grunwaldzkiego i Wisły. Ciasny, ale przytulny i zawsze pełny lokal przyciąga angielskim klimatem (właścicielem jest Brytyjczyk). W poniedziałki odbywają się tu cykliczne quizy – warto wpaść choć raz.

Tea Time Cool Coffee

Gdy wpadam do T.E.A. Time zawsze sięgam po piwo warzone na miejscu, choć ekipa serwuje też m.in. wyroby Twigga. Tym razem wybrałem Cool Coffee – Pale Ale (brytyjskie) z kawą. Piwo ślicznie pachnie ostudzoną kawą oraz słodami: karmelem i ciemnym chlebem. W smaku do wymienionych nut dochodzi toffi. Niby wszystko się tu zgadza, ale w sumie brakuje goryczkowej kontry. W końcu to Pale Ale, a nie Porter. [6]

  1. HOUSE OF BEER (św. Tomasza 35)

Przerzutka na Rynek. HoB powstał raptem kilka miesięcy po Omercie, dlatego też jest już miejscem kultowym. Elegancki wystrój góry (dużo drewna, „wystawka” pełna butelek z piwem, do tego świetnie zaaranżowana piwniczka robią swoje. Lubią tu wpadać obcokrajowcy oraz fani sportu, gdyż na kilku telewizorach pokazuje się tu piłkę czy Igrzyska Olimpijskie. Ja trafiłem na walkę Moniki Michalik w repasażach, która w konsekwencji pozwoliła jej wywalczyć brązowy medal.

Pracownia Piwa Kogutto

Sukces polskiej zapaśniczki przepiałem Koguto – to Witbier z truskawkami i laktozą, który Pracownia Piwa przygotowała na drugie urodziny Tap House. Zapowiadali, że wyjdzie truskawkowy szejk – i w rzeczy samej, wyszedł. Słodziutkie truskawki w śmietanie ciekawie mieszają się z pomarańczą i kolendrą oraz – takie mam wrażenie – rumiankiem. Wąchasz i nie chcesz czekać – musisz spróbować go tu i teraz! „Szejkowość” jeszcze wyraźniej daje o sobie znać w smaku. Z klasycznych witbierowych dodatków ujawnia się tylko pomarańcza, która wnosi subtelną, cytrusową goryczkę. [7,5]

  1. VIVA LA PINTA (Floriańska 13)

Lokal położony przy najbardziej ruchliwej ulicy na rynku niemal zawsze jest szczelnie wypełniony. Często widuję tu grupy pracowników jakichś korpo, którzy wbijają do Viva La Pinta na integrację. Plusem – oprócz 16 kranów, na których rządzą oczywiście piwa Pinty – są ciepłe posiłki, przede wszystkim burgery. Jedzenie w krakowskich multitapach to, niestety, towar deficytowy.

Pinta Vermont IPA

W czwartkowy wieczór nie miałem wyjścia: musiałem wybrać Pintę Miesiąca sierpnia – Vermont IPA. Pierwsze zaskoczenie – brak mętności. To miał być jeden z wyróżników, tymczasem piwo jest niemal idealnie klarowne. Kosmiczne ilości chmielu na aromat i cichą owocują genialnym aromatem żywicy, cytryny, ananasa i mandarynki. Genialnie, świeżo, zachęcająco. Pełnia i słodycz – to one stanowią wyróżnik smaku. Mnóstwo owoców, do tego krótka, konkretna, szlachetna goryczka. Mniam! [8]

  1. TAP HOUSE (św. Jana 30)

Patronacki lokal Pracowni Piwa to moim zdaniem najładniej położony multitap w Krakowie. Śliczna, odrestaurowana kamienica, relatywna (jak na rynek) cisza, otoczenie starych murów Muzeum Czartoryskich  i kościoła pw. Przemienienia Pańskiego – w lecie jest tu nad wyraz urodziwie. Sam Tap House wyróżnia się przede wszystkim kolorowym barem oraz ładnymi podziemiami – szkoda, że nie zawsze otwartymi. Ten adres powinni zapamiętać też kibice piłkarscy.

Pracownia Piwa Poniedziałkowy Dół

O fanach piwa nawet nie piszę, bo to oczywiste. Na kranach rządzi rzecz jasna Pracownia, choć pojawiają się trunki przyjaciół z Polski i zagranicy. Ja sięgnąłem po Poniedziałkowy Dół od gospodarzy. To nowofalowe podejście do Dunkelweizena, choć zapowiadanych amerykańskich chmieli nie czułem. Najważniejsze są więc banany oblane czekoladą. Przyprawy pojawiają się dopiero w smaku. Także tutaj nieco bardziej czuć chmiel – nuta mango i goryczki ładnie zaokrąglają całość. Niezłe piwo, choć też niczym nie ujmuje. [6,5]

  1. MULTI QLTI (Szewska 21)

To jedyny multitap położony na pięterku – siedzenie w oknie i gapienie się na przechodzących dołem przechodniów cudownie rozleniwia i odpręża. Knajpa kusi sporym przeglądem polskiego kraftu, klasycznych piw (Pilsy i Weizeny) oraz gwiazd z zagranicy. Aha – wyróżniam Multi Qlti za najwygodniejsze kanapy spośród wszystkich krakowskich miejscówek. Jeśli chcesz się odprężyć, lepszego miejsca nie znajdziesz.

Mikkeller Wheat Is The New Hops

Po przeglądnięciu menu zdecydowałem się na Wheat Is The New Hops od Mikkellera, czyli IPA z pszenicą w zasypie, leżakowane w beczce po Chardonnay. Moja nadwyrężona percepcja zdołała wyłapać przede wszystkim przyjemną pszeniczną gładkość, rzut wanilii oraz zdrową owocowość (cytrusy, papaja) poprawioną winem. Mniam. [7,5]

  1. WEŹŻE KRAFTA (Dolnych Młynów 10)

Najmłodszy z krakowskich multitapów, położony w prężnie rozwijającym się kompleksie przy Dolnych Młynów 10. Knajpa wygrywa modnym położeniem, dużym ogródkiem piwnym oraz szerokim wyborem piwa – aż 25 kranów i kilkanaście butelek. O miejscówce szeroko pisałem nie tak dawno temu, dlatego odsyłam was do odpowiedniego tekstu.

Brokreacja The Gravedigger

Na zakończenie szwędania chciałem zdegustować RISa – padło na Gravediggera od Brokreacji, ale że pisałem o nim już kilka razy, więc podaruję sobie recenzję. Dodam tylko, że wersja Whisky BA to IMO najlepsza odsłona tego trunku.

**

Mój szalony wypad zakończyłem grubo po północy. Zmęczony, ale nadspodziewanie trzeźwy wsiadłem w nocy tramwaj i udałem się na mieszkanie. Wiecie co? Cieszę się, że nie mieszkam w Warszawie. Gdybym chciał powtórzyć takową zabawę w stolicy, chyba bym umarł. Krakowski crawling był za to czystą przyjemnością.

(Visited 713 times, 1 visits today)

4 komentarze na temat “ULTIMATE MULTITAP CRAWL: 12 x Kraków

  1. Proszę o rozwinięcie zdania: Gdybym chciał powtórzyć takową zabawę w stolicy, chyba bym umarł.
    Chodzi o odległości? Jeśli tak, to racja, dlatego atakujemy jedną (lub dwie/trzy – jak w przypadku Kufli i Kapsli & Jabeerwockiego) miejscówki 😉 Imho – fajny tekst, skorzystam z przyjemnością. Pozdro – Krakus mieszkający od 16 lat w WWA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *