Historyczny triumf Biało-czerwonych oglądałem u ziomala, w towarzystwie dwóch świetnych polskich piw.
W dniu meczu Polska-Irlandia Północna wstałem o 12:00. Chętnie pospałbym dłużej, gdyż w środku nocy wróciłem z Wrocławia, ale przyzwoitość wygoniła mnie z łóżka. A może nawet nie tyle ona, co emocje związane z meczem. Kurde, człowiek dobija powoli do 30., na co dzień ma w dupie piłkę nożną, ale gdy zbliża się pierwszy mecz Polaków na dużej imprezie, podświadomie łapie „sportowy nerw”.
Emocje buzowały we mnie tym większe, że spotkanie miałem oglądać u mojego koleżki Krzyśka (tego od wina). Coraz częściej dochodzę do wniosku, że sport ma sens tylko wtedy, jeśli przeżywasz go w grupie. Z tego powodu pojedynek Turcji i Chorwacji setnie mnie wynudził – oglądałem go przed komputerem, przy obiedzie. Męka. Ale tuż po nim wsiadłem w autobus i z ziomem Czupą ruszyłem na zachód Krakowa, by tam przy piwie i dobrym żarciu kibicować Polakom.
Stwierdziłem, że do takiego meczu muszę odpalić coś naprawdę dobrego. Wybór padł na najnowszą warkę The Butcher z Brokreacji (moim zdaniem topowe polskie IPA) oraz imperialną wersję Smoky Joe – kolejny smakołyk od AleBrowaru, który zdobyłem od Bartka Napieraja we Wrocławiu. Dziękuję, smakowało.
THE BUTCHER
Brokreacja
Red IPA
Cyferki: alkohol 7% obj., ekstrakt 16 Plato, 75 IBU
To, co najbardziej lubię w tym piwie to przekora. Red IPA kojarzy się raczej z piwem słodkim, East Coast. Tymczasem interpretacja Mateusza Górskiego jest wytrawna, a kolor jedynie robi nas w konia. Jednak nie barwa jest tu najważniejsza, a zapach. Chmielenie na zimno przynosi wręcz kosmiczną intensywność pomarańczy, grejpfruta, marakui, żywicy i odrobiny lasu świerkowego.
Zielone roślinki dominują także w smaku, bardzo rześkim, owocowym. Słodowość wprowadza tu pozorną pełnię, ale nie wnosi mulącej słodyczy. Każdy łyk zwieńczony jest wyrazistą, ale krótką goryczką. Piwo skutecznie ugasiło emocje pierwszej połowy meczu.
IMPERIAL SMOKY JOE
AleBrowar
Imperial Peated Stout
Cyferki: alkohol 9,8% obj., ekstrakt 24 Blg, 65 IBU
Drugą rozpocząłem od zrzucenia kapsla z Imperial Smoky Joe. Miałem nadzieję na upolowanie tego piwa z beczki, w Warszawie, ale w sumie butelkowa wersja także cieszy gardziołko beer geeka.
Aromat przynosi spodziewany atak palonego kabla i bandaży. Jednak Joe nie jest piwem jednowymiarowym, dzięki czemu zapachom torfowym towarzyszy także czekolada oraz subtelna nuta śliwek i wina. W smaku rządzą właśnie one, a torf jest tu tylko/aż przyjemnym dodatkiem, spinającym każdy łyk. Czekolada zawinięta w bandaż, śliwki w asfalcie, a na koniec smaczna goryczka. Jedyne, czego mi brakowało, to ciało – wolałbym, gdyby to piwo było pełniejsze. Ale to tylko moja czepliwość.
** Nasi wygrali, piwa zadowoliły. To było dobre popołudnie.