Dwa zupełnie różne piwa, a jednak zbieżne ze względu na jedno słowo-klucz. Whisky.
Nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem wody życia. Doceniam jej złożoność, kręci mnie fenomen leżakowania w beczkach dębowych, które nadają whisky cudownego drewnianego posmaku, ciekawi proces wędzenia słodu jęczmiennego przy użyciu torfu. Jednak fakt bycia destylatem, który owocuje gryzącym smakiem i zapachem etanolu, odrzuca mnie od picia łychy w najczystszej postaci.
Moje preferencje nie zmieniły się w momencie pokochania piwa, choć whisky to przecież pod wieloma względami młodszy brat naszego ulubionego napoju. Za to od pierwszego kontaktu zakochałem się w piwach mających w zasypie słód wędzony torfem oraz leżakowanych w beczkach po whisky. Nawet totalnie niepijalny Smoky George (nie mylić z AleBrowarowym Smoky Joe) mi smakował.
Postanowiłem pewnego wieczoru, że porównam ze sobą dwa piwa, które romansują z whisky na dwa odmienne sposoby. Łycha Zbycha od browaru Waszczukowe (warzona w Szczyrzycu) to Stout, któremu nie oszczędzono solidnej ilości słodu torfowego. Z kolei specjalna edycja Orkney Porter, czyli imperialnego Porteru z browaru Swannay (tu w kolaboracji z destylarnią Highland) leżakowała przez kilka miesięcy w beczkach po szkockiej.
Jasne, wiem, że to zupełnie inna bajka, inny woltaż, inna receptura. Owszem, wiem, czego spodziewać się po obu technikach. Stwierdziłem jednak, że tak bezpośredniego porównania jeszcze nigdzie nie widziałem, więc pozwolę sobie być prekursorem. 😉
ZAPACH
Łycha Zbycha: najpierw w nos uderza palona guma wraz z rozwalonym kineskopem telewizora. Chwilę później pojawia się zapach mlecznej czekolady oraz owsianki. Rzeczona mleczność trochę kojarzy mi się z diacetylem, acz – jak słusznie sugerują sami autorzy – może to być efekt odsłodowy.
Orkney Porter: na pierwszy plan wybija się śliwka z figą, które po chwili zostają uzupełnione aromatami wanilii, drewna oraz wina. Na końcu uwydatnia się czekolada.
SMAK
Łycha: z jednej strony kojarzy mi się z ryżem preparowanym w czekoladzie, z drugiej wyraźnie wyczuwalne są posmaki whisky. Nieco za mało w tym piwie paloności, odpowiada mi za to niska goryczka. Wysycenie drobne, umiarkowane. Ciało aksamitne.
Orkney: śliwka i figa – także w smaku te owoce grają pierwsze skrzypce. Oba oczywiście umaczane w winie. Do tego przyprawione lukrecją, z delikatnym posmaczkiem whisky. Goryczka zarysowana dosłownie minimalnie. Woltaż przyjemnie rozgrzewa gardło.
PODSUMOWANIE
W kwestii zapachu oba piwa różnią się diametralnie: sposoby dostarczenia whisky do piwa wpływają na zupełnie inne doznania płynące z końcowego produktu. Z kolei w smaku torfowość objawia się w bardzo zbliżony sposób, a różnice stanowią inne czynniki, przede wszystkim zasyp (użyte słody ciemne i owsiane) oraz parametry.
Aha, zupełnie nawiasem warto podkreślić, że Orkney Porter BA to piwo rewelacyjne. Polujcie na nie w sklepach (dostępne jest chyba tylko w butelkach)!
ŁYCHA ZBYCHA
Waszczukowe
Whisky Stout
Warka: 280716
Skład: woda; słody jęczmienny, wędzony, owsiany, żytni palony, pszeniczny czekoladowy, zakwaszający; chmiel; drożdże
Cyferki: alkohol 6,7% obj., ekstrakt 16 Blg
Cena: 8,90 zł (Strefa Piwa, Kraków)
ORKNEY PORTER
Swannay Brewery/Highland
Imperial Porter BA
Warka: BBE OCT 17
Skład: woda; słody; pszenica; chmiel; drożdże
Cyferki: alkohol 10,5% obj.
Cena: 25 zł (Strefa Piwa, Kraków)
Soundtrack: poza tematem – w niedzielę dotarła do nas smutna i nieoczekiwana informacja: zmarł gitarzysta grupy Riverside, Piotr Grudziński. Polecam przypomnieć sobie jeden z najlepszych kawałków warszawskiej załogi, instrumentalny „Reality Dream”:
Jedna uwaga. Wydaje mi się, że Highland to region Szkocji, w którym znajduje się kilka destylarni (Dalmore, Glencadam, Glenmorangie, Glendronach etc.). Region taki jak Speyside czy też Islay. Więc trudno powiedzieć, że piwo powstało w kolaboracji z destylarnia Highland. Chyba, że Highland Park, ale to znowu nie jest destylarnia, która znajduje się w Highlands.
Inna sprawa, dotyczy wszystkich whisky stoutów. W moim myśleniu, jest to trochę błędne. Peated stouty wydaje mi się lepszą nazwą. Pomijając whisky z Islay jak Ardber czy Laphroaig, gdzie woda przepływa przez zboża torfu, jest wiele whisky, jak choćby popularny Glenfiddich, gdzie nie uświadczymy aromatów torfowych, a raczej gruszki itd. Ale to już luźna uwaga 🙂
1. To jest współpraca z destylarnią o nazwie Highland – od niej wzięli beczki.
2. Z pewnością masz rację, ale skoro producent podał styl „whisky stout”, to jego się trzymam 😉
Woda używana do produkcji Glenfiddich też przepływa przez złoża torfu, zapewniam. Czym innym jest zatorfowienie wody, a czym innym dym torfowy używany do suszenia słodu. Na przykład w słodowniach na Islay, choć nie tylko.
Oczywiście „złoża” a nie „zboża” torfu
Hmm. Aż sprawdziłem. Internet nie zna destylarni Highland 🙂
Zna, zapomniałem dopisać „Park”.
I dalej pudło. Browar Swannay znajduje się na Orkadach, podobnie jak destylarnia Highland Park. Ale na etykiecie piwa stoi jak byk, wielkimi literami, że beczka(i) była(y) z destylarni Arran. Isle of Arran Distillery w miejscowości Lochranza na wyspie Arran w Hebrydach Wewnętrznych.
A zapomnieć dopisać „Park”, to tak, jakby zapomnieć dopisać „Gorzów” do „Wielkopolski” :p
Żeby jeszcze trochę zamieszać, wszystkie szkockie wyspy, wliczając to Isle of Arran i Orkady (poza Islay) technicznie zaliczają się do regionu produkcji whisky Highlands. Dopiero od kilku(nastu) lat głównie z powodów marketingowych wydziela je się jako osobny region 🙂
Jeśli pójdziemy tak dalej z tym mieszaniem, to na dobrą sprawę Speyside również należy do Highlands. Wyjdzie nam więc, że poza trzema destylarniami w Campbeltown, ośmioma na Islay i dwiema w Lowlands, cała reszta to Highlands. 😉
Campbelltown też chyba nie jest oficjalnie uznawane za region przez SMWS 😉 zresztą nie dziwne to, skoro są tam 3 destylarnie, z czego jedna regularnie padająca i jedna mająca bodajże 5 lat…
Tfu, SWA, a nie SMWS…
Zawsze fajnie pogadać z fachowcem. Jednak poczytałbym nieco więcej o Campbeltown zanim zacząłbym się tak stanowczo publicznie wypowiadać. 😉
O ile obecnie rzeczywiście funkcjonują tam tylko trzy destylarnie, to i tak jest to o jedną więcej niż w Lowlands (w tej chwili działa tam już tylko Auchentoshan i Glenkinchie, a nikt chyba nie kwestionuje istnienia tego regionu). Poza tym, zanim jeszcze rozpoczęła się masowa produkcja whisky w Speyside, w Campbeltown działało co najmniej 21 destylarni. Wystarczy przejść się po miasteczku i rozejrzeć dookoła. Ślepy tylko nie zauważy pozostałości po nieczynnych destylarniach.
A Glengyle działa od 2004. Jak by nie liczył, to już prawie 12 lat. To o rok dłużej niż np. Kilchoman na Islay.
BTW: żeby nie było, że ja Kolegów olewam – z uwagą czytam Waszą wymianę zdań i sporo się uczę. Dzięki! 🙂
Nikt by nie śmiał Cię o coś takiego podejrzewać, Jerry. 😉
Aha, a żeby nie było niemerytorycznie. Campbeltown zawsze uznawane było (i dalej jest) za region produkcji whisky. Przez SWA, FBI, CBA i wszelkie inne agendy. 😉
Co do Glengyle pełna zgoda i mój błąd – post pisany na szybko i stąd też pojawiło się „chyba” w mojej wypowiedzi 🙂 W Lowlands działa jednak też (z niewielkimi przerwami) Bladnoch, no i od jakiegoś czasu Alisa Bay, Daftmill i Annandale, co w dalszym ciągu spycha Campbelltown na dół jeśli chodzi o liczbę czynnych destylarni. Co do regionu – sprawdziłem co nieco i wg tego co znalazłem Campbelltown jest faktycznie uznawany przez SWA i ma prawo do własnego nazewnictwa, lecz jedynie jako ‚locality’, a nie ‚region’. Oczywiście historycznie destylarni była tam masa, lecz jeśli się nie mylę większość nie przetrwała nawet II WŚ.
Inna rzecz, że tak, w myśl tych samych regulacji i w zgodzie z geograficznym podziałem Szkocji cały Speyside znajduje się jednocześnie w Highlands i jako taki może używać terminu „Highlands Single Malt” z czego korzysta czasami np. Glenfarclas. A z drugiej strony chyba w żadnym nowym wypuście OB żadna destylarnia z wysp nie przyznaje się do regionu Highlands 🙂 wszystko podporządkowane staje się strategii marketingowej, a nie odgórnym wytycznym.
Ach, uwielbiam to dzielenie włosa na czworo. 😉 Wszystko prawda, co piszesz. Propsy za poszukiwania. Jeśli chodzi o Bladnoch, to odbywa się tam w tej chwili gorączkowa resuscytacja destylarni, ale to, co wychodzi na rynek, oparte jest o stare zapasy. Ailsa Bay (nie: Alisa) to jeden barak przyklejony do gorzelni whisky zbożowej Girvan. Jak dotąd, na rynku pojawiała się jedna, najwyżej dwie partie whisky stamtąd. Nie śledzę, więc tutaj nie będę się upierał. Daftmill, rzeczywiście otwarta w 2005, ma wydajność 20 tys. litrów, to jest pięć razy mniej niż Edradour, uznawana za najmniejszą destylarnię w Szkocji. Annandale zaczęła destylować jakieś półtora roku temu, więc nie ma jeszcze mowy o żadnej whisky stamtąd. Ale dobrze, jeśli chodzi o liczbę destylarni, Lowland rules over Campbeltown. 😉
Chętnie dowiem się gdzie jest napisane, że Campbeltown to nie region, tylko locality, i co to za kategoria, to locality.
A jeśli chodzi o strategie marketingowe… No to zaczynamy mówić o czymś zupełnie innym. To tak jak umieszczanie słowa „whisky” na wszystkich piwnych potworkach pochodzących z polskich kraftowych browarów. 😉
Aha, nie ma ANI JEDNEJ whisky w Szkocji, które nazywałaby sama siebie „Highlands Single Malt”. Może dlatego, że oni znają angielski. 😛
Pewnie dlatego, że na szczęście nie opracowują etykiet w późny sobotni wieczór 😉 oczywiście literówka, tak jak i Ailsa Bay, dziękuję za spostrzegawczość 🙂
Pojęcie ‚locality’ występuje w http://www.legislation.gov.uk/uksi/2009/2890/regulation/10/made. Może od tego czasu było to aktualizowane? Nic innego nie znalazłem w aktach prawnych na szybko. Inna rzecz, że tu i Islay występuje jako locality.
Jasne, nie porównuję produkcji obecnych destylarni z Lowlands do Campbelltown pod względem jakości ani ilości. Marketing – akurat w dyskusji o regionach jest on chyba kluczowy. Bo w sumie czy da się w jakikolwiek spójny sposób połączyć pod względem smaku i aromaty wypusty (nawet OB) Springbanka (w tym Longrowa i Hazelburn) z Glen Scotią i Kilkerranem?
No tak, ale to chyba bardziej w kontekście ochrony regionów produkcji. Campbeltown i Islay to „localities”, bo obejmują nie więcej niż jeden okręg wyborczy. Highland, Lowland i Speyside to zdecydowanie więcej niż jeden okręg, więc „region”. W prawniczym bełkocie. Nijak ma się to do tradycyjnego podziału na regiony produkcji whisky, które notabene niewiele mają wspólnego ze wspólnotą aromatyczno-smakową whisky, a bardziej z podziałem fiskalnym.
Nie, nie da się połączyć. Nie bardzo nawet da się połączyć ze sobą wszystkie trzy whisky ze Springbank – tam nie tylko w grę wchodzi różnica w stopniu zatorfowienia słodu jęczmiennego, ale też sposób destylacji. Hazelburn destylowana jest trzykrotnie (jak tradycyjnie whisky w Lowlands) i jest wytwarzana ze słodu suszonego bez użycia torfu, Longrow wykorzystuje wysoko zatorfowiony słód (50-55 ppm) i jest destylowana dwukrotnie, Springbank natomiast, robiona ze średnio zatorfowionego słodu (12-15 ppm) i destylowana jest… dwuipółkrotnie (!). Jeżeli dorzucisz do tego różny wpływ różnego rodzaju beczek wykorzystywanych do dojrzewania (inny wpływ mają beczki po burbonie, inny po sherry – a i tak wiele zależy od tego, który raz dana beczka jest używana do dojrzewania whisky). A do tego różne finisze w beczkach po sauternes, bordeaux, rumie, porto, maderze… Nie, z kieliszka, bez zaglądania na etykietę, niełatwo jest określić skąd dana whisky pochodzi. Często jest to wręcz niemożliwe, niezależnie od stopnia zaawansowania Twojego podniebienia.
Jeśli tego mało, to w destylarni Loch Lomond robi się osiem różnych whisky słodowych – z wykorzystaniem różnych kombinacji najprzedziwniejszych alembików, rodzajów słodu i kombinacji beczek.
Szkocka whisky jest zdecydowanie mniej związana z miejscem wytwarzania niż np. wino, a więc i podział na regiony nie ma aż tak wiele wspólnego z profilem whisky. Co więcej, w wielu przypadkach wykorzystuje się słód jęczmienny spoza Szkocji, a whisky destylowana w jednym regionie leżakuje wcale nie w destylarni, tylko zupełnie gdzie indziej, daleko od miejsca produkcji, często w zupełnie innym regionie. Żeby sprawy skomplikować jeszcze bardziej, Glengoyne usytuowana jest tuż przy granicy Lowlands i Highlands. Destylarnia jest w Highlands, ale magazyny już w Lowlands – czyli po drugiej stronie drogi. Takie hece… 😉
Aczkolwiek sugerując się nazwą Orkney, można przypuszczać, że chodzi O Highland Park, która mieści się w Orkney 🙂
Nie chodzi. Mogłoby równie dobrze chodzić o destylarnię Scapa, która również leży na Orkadach, a nawet bliżej z niej do Swannay Brewery niż z Highland Park. Wystarczy przeczytać etykietę. Powiedziano tam wyraźnie, że chodzi o destylarnię Arran.