Wędzonka podobno im świeższa, tym lepsza. Jakie argumenty w tej dyskusji przynosi Aecht Schlenkerla Eiche Doppelbock?
Wybrałem się w poniedziałek do jednego ze sklepów piwnych, mając z tyłu głowy plan: przetestuję formę wędzonek z Polski. Zainspirował mnie do tego Rauchweizen z Ciechana, który podobno ma się ukazać na dniach (szczegóły w piątkowym Co W Piwie Piszczy?). Problem jednak w tym, że jedyne co znalazłem to Porter Wędzony 24 z Widawy, którego zresztą niedawno piłem. Reszta towarzystwa póki co zadaje kłam twierdzeniu, że w Polsce się dymi.
Dymi się za to w Bambergu. Niedawna dostawa piw Schlenkerli pozwala nie tylko przytulić najnowsze warki specjałów „kulawego” browaru, lecz także spróbować dwóch specjalności, które spoczywały przez kilka lat w podziemiach światowej stolicy dymionego słodu. Mowa o Aecht Schlenkerla Eiche Doppelbock, roczniki 2010 i 2011. Cena nawet wielce nie odstrasza – oba kosztują po 31 zł, co wydaje się w miarę sensowną ceną w stosunku do standardowego 11 zł za aktualną warkę.
Przyznam, że niczego szczególnego nie oczekiwałem. Przypuszczałem, że zeszłoroczny wywar będzie najbardziej intensywnie pachniał oscypkiem, z kolei te kilkuletnie zaatakują utlenieniem. Tymczasem…
AECHT SCHLENKERLA EICHE DOPPELBOCK
Schlenkerla
Rauch Doppelbock
Cyferki: alkohol 8% obj.
Ogólnie o wyglądzie: leżakowane Doppelbocki są… bardziej mętne, zaś edycja 2016 – niemal zupełnie przejrzysta. Piana ecru, drobnopęcherzykowa, niezbyt obfita (nalewałem ostrożnie), za to trwała. Ładnie koronkuje. Ogólnie rzecz biorąc: wizualnie nie znajduję drastycznych różnic.
WERSJA 2010
Zacząłem oczywiście od weterana, ponieważ najbardziej mnie ciekawił. No i co my tu mamy: wędzonka oscypkowa cały czas się utrzymuje, choć jest zdecydowanie bardziej subtelna, niż można to sobie wyobrazić. Utlenienie poszło w stronę winną oraz wiśniową. Bardzo przyjemnie.
W smaku wyczuwam odrobinę miodu pitnego i wina, ale ze względu na sympatyczne, drobne wysycenie nie zwiększają one ciężaru Doppelbock 2010. Wędzonka idzie tu w kierunku solidnie przydymionej kiełbasy. Na finiszu pojawia się odrobina alkoholowego wygrzewu, z kolei goryczki nie ma praktycznie wcale. Świetne piwo! [8]
WERSJA 2011
Ciekawostka: ta edycja utleniła się zdecydowanie bardziej niż poprzednia. Od pierwszego kontaktu czuć miód gryczany. Uzupełnia go minimalna wędzonka w duchu oscypka oraz nadspodziewanie wyraźna, ziołowa chmielowość. Jak się za chwilę okaże – najbardziej intensywna ze wszystkich piw.
Chmiel jest również bardzo wyczuwalny w ustach, zarówno w pierwszych akordach, gdzie razem z miodem tworzy słodko-ziołową atmosferę, lecz także na finiszu, w mocnej goryczce. Oczywiście, oscypek też się tu gdzieś kręci, ale stanowi tylko tło dla utlenienia i chmielu. W sumie jest przyjemnie. [7]
WERSJA 2016 (data do maja 2017)
Spodziewałem się ekstremalnej wędzonki, ale dostałem po nosie czymś zupełnie innym: melanoidynami. Albo miksem tych koleżków i wędzonki. Efekt? Powiedzieć „baaaardzo mocno przypalony spód od ciasta” to nie powiedzieć nic. Doppelbock 2016 śmierdzi spalonymi włosami. Ohyda, która przykrywa inne wtręty: oscypka, zioła czy orzechy.
Takie samo wrażenie spalenizny towarzyszy podczas każdego łyku. Po kilku w sumie można się do niego przyzwyczaić i wyłapać wyraźne nuty orzechowe oraz trochę wędzonych. Plus za miłą goryczkę. Jednak ten walor nie jest w stanie zrekompensować kaszanki, jaką serwuje nam ostatnia edycja. [3]
PODSUMOWANIE
Zaskoczony jestem marną jakością najnowszego wcielenia wyrobu Schlenkerli. Jeśli problem powtarza się w każdej butelce, nie pozostaje mi radzić niczego innego, jak nie kupowanie tego piwa. No chyba, że macie wizję udrożnić rury cenioną marką.
Na przeciwległym biegunie leżą wyleżakowane wcielenia Doppelbocka. Szczególnie edycja 2010 pachnie i smakuje po prostu świetnie, a co więcej – nie straciła tak wiele na wędzonce. Jeśli gdzieś ją znajdziecie, bieżcie w ciemno!
Soundtrack: O jaki mi się hicior ostatnio przypomniał!
„Doppelbock 2016 śmierdzi spalonymi włosami”… nie ma lepszej rekomendacji dla hipstera… nawet mnie zaintrygowało…
Nie ma za co 😉
chyba lubie spalone włosy, 2016 tak mi smakowalo ze kupilem juz druga butelke z tej warki, a takze 2011 celem porownania. @Jerry, moze do Twojej butelki nalali to bardziej z dna kadzi warzelnej, przypalone troche 🙂
Tak mi się wydaje, że to możliwe.
Sorry Jerry, nie to że się czepiam, ale taki byk ortograficzny w Twoim wydaniu (speca od marketingu), to naprawdę rzadkość. Czekam, aż sam znajdziesz i poprawisz, bo nieźle daje po gałach 😉
Pozdro
Czepianie mi nie przeszkadza, tylko zgrywanie cwaniaka. 😉 Proszę więc o wskazanie błędu.
Jerry, „bież” się za spell checka 🙂
No i można z szacunkem dla czasu drugiej osoby? Można. 😉
BTW: skądinąd to zdanie można wybronić w obecnej formie. „Bieżcie” – biegnijcie, udajcie się do (http://sjp.pl/bie%C5%BCy). Więc z premedytacją nie poprawię. 😉
„Biegiem po piwo” 🙂