Browar Gęstwa – Latający Kolender (Witbier)

Browar Gestwa Latajacy Kolender

Lato plus miłość do Witbierów skłoniły browar domowy Gęstwa do uwarzenia piwa w tym stylu. Pyk – mamy to!

Ciągle nie dorobiliśmy się systemów chłodzących w naszej warzelni, więc na początku czerwca ustaliliśmy, że po uwarzeniu planowanego piwa zawieszamy działalność na okres wakacyjny. Ale żeby mieć co pić, postanowiliśmy przygotować smakowitego Witbiera – w sam raz po to, by gasić pragnienie w upalne dni. Chyba sie przeliczyliśmy, ponieważ najcieplejszy okres lata jest już chyba za nami…

Z powodu braku możliwości intensywnego schładzania nie wszystko z Latającym Kolendrem – bo taką nazwę nosi – poszło tak, jak chcieliśmy. Otóż zaraz po rozpoczęciu fermentacji, temperatura zwiała nam aż do… 28 stopni Celsjusza. Udało się ją zbić do 19, ale grzybki zdążyły naprodukować estrów i fenoli, które wpływają na odczucie słodyczy w naszym Witbierze. Żaden to dramat, ale na przyszłość trzeba koniecznie ograniczyć drożdżom takie przygody, bo może skończyć się jakąś brzydką wadą i zasileniem kanału.

LEGENDARNA NAZWA

Wzięta, a jakże, z kultury. Legenda o Latającym Holendrze cały czas inspiruje twórców literatury czy muzyki, a najsłynniejszym dziełem z udziałem statku-widmo jest z pewnością opera Ryszarda Wagnera. Historię tajemniczego statku możecie przeczytać na Wikipedii, więc tam was odsyłam.

LATAJĄCY KOLNDER – PIERWSZE WRAŻENIA

Zacznijmy od wyglądu, zaznaczając, że zdjęcie płynu wykonałem po kilku minutach od wlania do szkła, więc piana już znacznie zjechała. Swoje zrobiło zabrudzenie pokala w trakcie zabawy nad zalewem, przez co bąbelki nie trzymały się tak dobrze, jak powinny. Po przelaniu na piwie utworzyła się biała czapa złożona z drobnych i średnich pęcherzy. Sam płyn ma kolor lekko przygaszonego złota i jest dość solidnie zamglony.

Zapach przynosi spodziewaną intensywną woń pomarańczy, elegancko uzupełnioną o przyprawowy rzucik kolendry. Cieszę się, że nie wyszła mydlina, mimo wrzucenia 30 g na 20 litrów. Stety/niestety – do kompletu dochodzą wspomniane estry i fenole. Trochę banana, brzoskwini, goździków i imbiru. Mnie to pasuje. 😉 Aha, w dniu butelkowania piwo z lekka dawało alkoholem, ale teraz wszystko ładnie się ułożyło.

Obecność owocowych estrów mami gardziel słodyczą, która – co widać po odfermentowaniu – w praktyce nie występuje. Jednak pomarańcza, banany i brzoskwinia nieco ukręcają pijalność piwa – nie wypijesz go jednym haustem. Podoba mi się subtelna przyprawowość w drugim akordzie oraz kwaskowość od pomarańczy. Finisz bardzo delikatnie goryczkowy na modłę albedo.

Mimo że nie wyszedł nam podręcznikowy przykład Witbiera, to jednak Latającego Kolendra zapisuję po stronie dobrych dokonań Browaru Gęstwa.

RECEPTURA

Ekstrakt początkowy: 13,1 Blg
Ekstrakt końcowy: 2 Blg
Alkohol: 5,9% obj.
IBU: 20

Zasyp

  • pilzneński – 3 kg
  • pszeniczny – 2 kg
  • płatki pszeniczne – 0,3 kg
  • płatki owsiane – 0,2 kg

Chmiel

  • Marynka – 15 g

Dodatki

  • kolendra indyjska – 30 g
  • skórka Curacao – 30 g

Drożdże

  • Wyeast 3463 Forbidden Fruit (gęstwa)

Witbier Latajacy Kolender

PROCEDURA

Zacieranie:

  • 63 stopnie – 60 minut
  • 75 stopni – 5 minut

Warzenie – 75 minut:

  • 15 g Marynki – 45 minut
  • 30 g kolendry – 5 minut
  • 30 g skórki Curacao – 5 minut

Fermentacja:

  • burzliwa – 21 dni
  • cicha – 7 dni
  • leżakowanie – 12 dni (do otwarcia pierwszej butelki)

UWAGI:

  • Szymek Natanek, od którego dostałem gęstwę drożdży, dał mi kilka dni temu znać, że u niego piwo na Forbidden Fruit wyszło mega rozpuszczalnikowy i że bardzo przeprasza za dostarczenie wadliwych grzybków. Panie Kolego – nie ma za co przepraszać, u nas koniec końców alkohol się ułożył i wszystko jest OK. 🙂
  • Chcieliśmy zastosować motyw z jednym etapem fermentacji, czytaj: bez przelewania na cichą. Jednak po trzech tygodniach fermentacji (pomiar Blg pokazywał, że już się skończyła) okazało się, że piwo okrutnie śmierdzi siarkowodorem. Zaprzyjaźnieni piwowarzy polecili przelać płyn do innego fermentora, postawić w otoczeniu o wyższej temperaturze (z 17 stopni przenieśliśmy do jakiś 23), a wada się zredukuje. Bingo! Tydzień później, w dniu butelkowania, nie było po niej śladu.
  • Pamiętacie pierzgowego okrutnika? W czasie dyskusji o jego zapachu (konkretnie to smrodzie) padła uwaga z waszej strony, że to może być DMS, który zawdzięczamy słynnemu słodowi pilzneńskiemu ze Strzegomia. Być może, ale chcę podkreślić, że w Witbierze także go użyliśmy i wszystko jest OK. A gotowaliśmy krócej, niż poprzednie Light Ale. Skłaniam się więc ku opcji, że to pierzga stoi za całym nieszczęściem Tańczącego Z Pszczołami.
  • Ostrzegaliście mnie, że użycie tylko Curacao (bez skórki słodkiej pomarańczy) może przeciągnąć Witka na goryczkową stronę mocy. Nie wiem czy to kwestia ilości użytego surowca, jego jakości, czy też może wspomnianej kwestii estrów, ale nic takiego nie ma miejsca.
  • Patrzcie na zasyp: zamiast pszenicy niesłodowanej użyłem słodu pszenicznego i to w ilości poniżej 50%. Wielki to zamach na prawilność! Zwróciłem na tę zbrodnię uwagę już po uwarzeniu piwa. Ot, taka pomroczność. Źle nie wyszło, więc nie jest mi głupio, ale następną razą trzeba będzie podejść do tematu klasycznie.
(Visited 847 times, 1 visits today)

5 komentarzy na temat “Browar Gęstwa – Latający Kolender (Witbier)

  1. Pytanie laika:
    Jak na piwo wpływa użycie pszenicy niesłodowanej zamiast słodu pszenicznego. Pomijając to że zacieranie może pójść słabo bo niesłodowane surowce nie mają enzymów rozkładających skrobię na prostsze cukry. Jak to wpływa na smak/aromat/kolor/cokolwiek i dlaczego się to stosuje (pomijając kwestie ekonomiczne).

    • Według mojej wiedzy w bezpośrednim porównaniu słód pszeniczny – pszenica niesłodowana ta druga nadaje większą pienistość (ma więcej białek), jest jaśniejsza, nadaje piwu bardziej „zbożowy” charakter. Poza tym pszenica niesłodowana nie ma własnych enzymów, więc – podobnie jak inne surowce niesłodowane – warto ją najpierw skleikować.

  2. Cześć, ja warzyłem w zeszłym tygodniu Witbiera i używałem pszenicy ns. Wydajność miałem kiepską, po warzeniu ekstrakt zamiast 12 był 11 i 20 litrów brzeczki, której pewnie z litr odejdzie z drożdżami z dna. Zastanawiam się czy ta niska wydajność nie bierze się z tego, że mało cukrów przechodzi z pszenicy ns.
    Pozdrawiam!

    • Wydajność z tym raczej nie jest zwiazana. Może za słabo ześrutowane ziarno, może wężyk się przytkał, a może zbyt zimną wodą wysładzałeś 😉

      • Wysładzanie szło bezproblemowo 50% pilzneński, 35% pszenica ns 10% płatki pszeniczne, 5% płatki owsiane… lałem wodę 75-76*…

        Następnym razem wita ześrutuję na mączkę 😉

Skomentuj Łukasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *