Intensywny slalom pomiędzy stoiskami Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa zaowocował romansem z kilkunastoma piwami. Oto porcja ośmiu z nich.
Nie da się ukryć – było ciężko. Najpierw zaplanować zakupy, a później jeszcze je zrealizować i obiektywnie ocenić. Tym bardziej, że po drodze dostałem się na strefę piwowarów domowych, a także wziąłem udział w Live Bloggingu. Ten drugi dał mi możliwość spróbowania większości najciekawszych polskich wypustów, dostępnych we Wrocławiu, ale do zaliczenia pozostały przecież jeszcze inne…
Starałem się więc skupić na propozycjach lekkich, a ciekawych, oczywiście rodzimych. Odkrywam w sobie bowiem duszę Docenta – jest tak wiele znakomitych polskich piw, że na te zagraniczne naprawdę nie ma czasu. Obiecuję sobie, że sięgnę po nie przy jakiejś wyjątkowej okazji. A tymczasem sprawdzam, co ta w rodzimym krafcie piszczy.
GRODZISKIE
Nepomucen
Grodziskie
Cyferki: ekstrakt 10 Blg
To „imperialne grodziskie” (jak niektórzy z przymrużeniem oka nazywają napój Jacera ze względu na „wysoki” ekstrakt) miało swoją premierę tydzień wcześniej na festiwalu w Warszawie, ale skoro nie mogłem tam być, musiałem nadrobić zaległości u siebie.
W zapachu Grodziskie z Nepomucena cieszy przyjemną ogniskową wędzonką, ale niestety w tle pałęta się siarka, która wyłazi na wierzch po zabełtaniu. Smuteczek. Do smaku za to nie sposób się przyczepić: piwo jest lekko kwaskowe, umiarkowanie wędzone, z subtelną goryczką na finiszu. Wystarczy odstrzelić siarę, a cały będę w skowronkach. [7]
ZACNY ZALCMAN
Piwoteka
Gose
Cyferki: alkohol 4,5% obj., ekstrakt 12%, 10 IBU
Drugie polskie komercyjne gose to dla mnie jeden z punktów obowiązkowych WFDP, tym bardziej, że – jak zdradził mi Marek Puta z Piwoteki – pierwsza warka powstała w bardzo ograniczonych ilościach. Jej celem jest sprawdzenie, czy rynek gotów jest przytulić ten styl do serca.
A spróbowałby nie! Zacny Zalcman to przedstawiciel gose o umiarkowanej intensywności zarówno kwasu, jak i akcentów słonych. I dobrze – dzięki temu mamy przyjemność z piwem cholernie pijalnym i rześkim. W zapachu dominuje kolendra i – nie ufam ostatnio swojemu nosowi – czerwone jabłko. Mnie to pasuje. Smak Zalcmana, ze względu ma muśnięcie kwaskowością i solą, przypomina mi… wodę mineralną z Rymanowa Zdroju, tyle że tu wzbogaconą o akcenty słodowe. Jestem na tak, chcę tego więcej! [8]
KWAS ALFA
Pinta/To Øl
Sour Rye Pale Ale
Cyferki: alkohol 4,3% obj., ekstrakt 11,5 Blg
Trunek, w warzeniu którego miałem przyjemność uczestniczyć oczywiście również mocno mnie interesował. Co też te lactobacillusy uczyniły z lekkim pale ale? Będzie straszny kwas, czy przyjemne orzeźwienie?
Zapach może zmylić – czuć tu głównie amerykańskie chmiele pod postacią sosny, żywicy i tropikalnych owoców. Wszystko to gładkie i eleganckie, jak na APA przystało. Smak przywodzi zaś na myśli umiarkowanie kwaśny kefir (gęstość osiągnięta za sprawą żyta) o lekkim zabarwieniu owocowym. Ja takowe specyfiki chętnie piję w czasie koncertu, by ratować zdarte gardło, więc wersja piwna też zyskuje moją sympatię. [7]
FRANCA
Pracownia Piwa
Cascadian Dark Ale
Cyferki: alkohol 6,5% obj., ekstrakt 14 Plato, 70 IBU
Podchodzę do stoiska Pracowni Piwa, zerkam na listę dostępnych piw i z niedowierzaniem stwierdzam: kurde, wszystko już piłem! Co prawda nie mam biegunki nowości, no ale skoro tak wiele piw pozostało do spróbowania, należy wybierać kolejne z rozsądkiem.
Postawiłem na Francę, bo raz, że PP musiała zostać zaliczona, dwa – nie pamiętałem wrażeń z jej degustacji (nie pytajcie). Zapach to klasycznie słodowe ujęcie stylu – mnóstwo tu słonecznika i czekolady, które dyskretnie podbijane są zapachem cytrusów i żywicy. Usta także wypełniają się czekoladą i tytoniem, a każdy łyk wieńczony jest intensywną leśną goryczką. [7]
CZARNA MAŃKA
PiwoWarownia
American Stout
Cyferki: alkohol 5,1% obj., ekstrakt 14 Plato, 60 IBU
Jedno z debiutanckich piw PiwoWarowni krąży w piwnym świecie już od jakiegoś czasu, ale że nie miałem okazji sięgnąć po nie wcześniej, postanowiłem nadrobić zaległości we Wrocławiu. Tym bardziej, że miałem ochotę na amerykańskiego stouta.
W zapachu stout, owszem, jest – za to Ameryki jak na lekarstwo. Czekolada, lekka paloność, ale i coś na modłę mokrego kartonu. Okej, piwo podano mi bardzo zimne, więc może w temperaturze należy upatrywać przyczyny niezadowolenia mojego nosa. Jednak buzia takoż nie jest najbardziej radosna – czekolada spoko, wyraźna goryczka też, ale drobne, jakby utlenione smaczki psują pozytywny odbiór. [5]
BLACK KISS
Widawa
Barrel Aged Foreign Extra Stout
Cyferki: alkohol 6,0% obj.
Kolejna beczkowa petarda od Wojtka Frączyka. Następna, która chyba trochę wymknęła się spod kontroli. I znów z bardzo dobrym skutkiem. Po sukcesie IPA X na BGM, tym razem chcę przyklasnąć FESowi Black Kiss.
Od pierwszego kontaktu dominują w nim aromaty whiskey (viva Jack Daniels): torf i wanilia, a towarzyszy im czekolada. Smak wyróżnia się podobnymi cechami oraz – uwaga – lekką kwaskowością, bliższą lactobacillusowi niż brettom. Nieważne, co tam wlazło, sęk w tym, że „zrobiło robotę”. Piwo okazuje się być przebogatym w doznania i wielowymiarowym. To rozumiem! [8]
CZARNY KAMAZ
Artezan
Double Oatmeal Stout
Cyferki: alkohol 6,5% obj., ekstrakt 16%
Podkręcona wersja Czarnej Wołgi (która dzięki beczce stała się też Starem Cysterną, ale o tym pisałem wczoraj) interesowała mnie z jednego powodu. Skoro podstawowa opcja była tak przyjemnie gładka, czekoladowo-zbożowa, to podkręcenie tych akcentów mogło zagwarantować mi orgię.
I faktycznie – pierwsze niuchnięcie, pierwszy łyk i od razu wracam do lat dziecięcych, kiedy to zajadałem się preparowanym ryżem, oblanym słodką czekoladą. Co prawda tutaj mamy do czynienia z dodatkiem owsa, ale uzyskany efekt do złudzenia przypomina mi wspomniane łakocie. Znakomite jest to piwo, intensywnie czekoladowe, nieco oleiste, ale mimo wszystko gładkie. Finisz subtelnie goryczkowy. Lałbym w siebie hektolitrami! [9]
LOT HOPSMICZNY
Reden Chorzów
Imperial IPA
Cyferki: alkohol 8% obj., ekstrakt 20 Blg
Po Lot Hopsmiczny sięgnąłem z dwóch powodów. Po pierwsze to kolejne piwo, do którego etykietę przygotował Kacper Groń z Piwnej Zwrotnicy, a po drugie AIPA, na bazie której (mniemam) powstał – mowa o Hoperniku – bardzo mi skamowała.
Zapach znów powala: w chorzowskim Redenie świetnie chmielą na aromat i to piwno jest tego doskonałym przykładem. Sosna, żywica, cytrusy, ananas – lubimy to, mój ssskarbie. Smak natomiast nie do końca mi podchodzi, przede wszystkim ze względu na mulącą słodycz i gęstość. Owszem, sprawnie przykryto tu alkohol, chmiele dziarsko sobie harcują, goryczka wypełnia przełyk, jednak postać syropu, jakim jest Lot, nieco zabija przyjemność z degustacji. [6]