Czy kupując tę książkę nie wyjdziesz na głupka?
Modę na wydawanie książek przez blogerów i youtuberów można porównać do szaleństwa na punkcie „PokemonGo”. Z tą różnicą, że jak równie nagle przyszła, tak jej końca nie widać. Wydawnictwa, które na nadmiar sprzedaży od wielu lat narzekać nie mogą, chętnie posiłkują się znaną twarzą, by stworzyć bestseller. I zazwyczaj się to udaje.
KOPYR KROK PRZED BLOGERAMI
Chcę jednak podkreślić, że casus Tomka Kopyry jest inny od przypadku większości książek pisanych przez ludzi z ekranu. Po pierwsze „Piwo. Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby nie wyjść na głupka” stworzył człowiek, który na opisywanym temacie sie zna, a ewentualne błędy merytoryczne skorygował tu chyba największy piwny autorytet w Polsce – Andrzej Sadownik. Czytelnik z miejsca dostaje gwarancję wysokiej jakości treści, co o dokonaniach wielu innych blogerów (pozwolę sobie nie wskazywać palcem) ciężko powiedzieć.
Po drugie – Kopyr lepiej pisze niż mówi i wie o tym każdy, kto śledził jego bloga jeszcze przed erą YouTube, albo przynajmniej przegląda teksty tworzone do „Piwowara”. Rozumiem argument Tomka, że pisanie go męczy i woli gadać do kamery, ale zaprawdę powiadam wam: jego pióro daje o wiele większą satysfakcję niż głos (proszę bez skojarzeń!).
CZTERY POKOJE
Mając te dwie uwagi z tyłu głowy przystąpiłem z wielkimi nadziejami do lektury „Piwa” (pozwolę sobie unikać pełnej nazwy). Nie oczekiwałem rewolucji w stanie swojej wiedzy, gdyż – jak Tomek nie raz zapowiadał – jego książka kierowana jest raczej do nowicjuszy i ma otwierać ludziom oczy. Zależało mi przede wszystkim na przyjemnym spędzeniu czasu na czytaniu i popijaniu limitowanej edycji Sharka. I się nie zawiodłem.
„Piwo” składa się z czterech części, a każdą z nich podzielono na dwa rozdziały. W pierwszej Kopyr opisuje składniki piwowarskie i proces powstawania piwa. W drugiej pomaga zrozumieć napisy na etykietach piwa, rozprawia się z piwnymi mitami oraz z koncernową bylejakością. Trzecia poświęcona jest piwnym stylom, zarówno klasycznym, jak i nowofalowym. Z kolei ostatnia opowiada o tym, jak prawidłowo degustować i oceniać piwo, a także jak warzyć je w domu.
TARGETOWANIE
Jeśli jesteś beer geekiem i po przeczytaniu opisu zawartości książki powiesz: „hej, ale ja to wszystko wiem”, albo „czytałem to już przecież u Randy’ego Moshera” to… przyznam ci rację. Sęk w tym, że jak już pisałem, „Piwo” kierowane jest do osób, które nie mają nawet 5% twojej i mojej wiedzy, a już na 100% nie czytały np. „Tasting Beer”.
Warto podkreślić, że Kopyr bardzo rzeczowo podchodzi do tematu, szczególnie wyjaśnienia procesu powstawania piwa. To nie jest krótkie bajlando o zacieraniu i warzeniu, ani praca naukowa pełna szczegółowo rozpisanych wzorów chemicznych (po te odsyłam do książek dla piwowarów domowych). Mamy do czynienia z przystępnie podaną wiedzą, którą powinien przyswoić każdy, nawet średnio ogarnięty człowiek. Podobnie zresztą jak w przypadku części o piwnych stylach czy piwach koncernowych.
TAKIE TAM UWAGI
Pewne wątpliwości mam tylko co do warzenia piwa w domu. Rozumiem postawę Tomka – bo zresztą taka jest jego rola – który chce jak najwięcej osób przekonać do piwowarstwa i klepać ich po plecach stwierdzeniem, że to proste, jak gotowanie zupy. Patrząc na swoje pierwsze dokonania sądzę, że przyszłym adeptom warzenia bardziej przyda się hasło „nie bądź kozak”, gdyż w czasie zabawy z garnkami i fermentorami równie ważna, co pewność siebie, jest pokora.
Kończąc temat uwag – a serio, ciężko się tu do czegoś przyczepić – zastanowiłbym się może nad poszerzeniem słowiczka. Z haseł brakuje mi np. „piwowara”. Skoro jest wzmianka o warzelanym, to warto byłoby napisać coś więcej o jego zwierzchniku, gdyż z rozmów ze znajomymi wiem, że niewtajemniczeni nie rozróżniają tych pojęć.
BEER GEEKU, CO MASZ ZROBIĆ?
Jeśli miałbym, podsumowując, odpowiedzieć na pytanie czy fani piwa mają czego szukać w książce Tomka, stwierdzę, że tak: ustystematyzowania wiedzy i odświeżenia pewnych wiadomości, które na pewno znasz, ale w założę się, że od kilkunastu miesięcy nie przeczytałeś na ich temat ani jednego artykułu.
Poza tym taka lektura może stać się inspiracją do ponownych poszukiwań i zgłębiania tematu, który z jakiegoś powodu szczególnie cię zainteresował. Tym bardziej, że – jak wspominałem – Kopyr pisze naprawdę dobrze, zwięźle, przystępnie. Dwa wieczory i książka połknięta.
PS1: w przyszłości chętnie poczytałbym coś o historii kraftu nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Książka o rynku piwa w ostatnich 30 latach też byłaby czymś, po co sięgnę z dziką rozkoszą. Także Tomku, jeśli masz jeszcze zajawkę na pisanie, to wiesz, co masz robić. 😉
PS2: Shark daje radę. Ładny cytrusowy aromat plus #goryczkajakwszarku – mocarna, ale krótka. Postarali się. 😉
Te Sharki do książki to w zestawie standardowym czy to jakieś wydanie premium?
Zestaw, który dostałem jest „dla znajomych królika”. Natomiast Shark w wersji z etykietą widoczną na zdjęciu powinien być dostępny w sklepach specjalistycznych.
Książka faktycznie przyjmna w odbiorze, wszystko ładnie podane i przystępne. Tak jak zauważyłeś, dla ogarniętych w temacie bardziej do odświeżenia wiedzy, chociaż wyłapałem parę ciekawostek. Nie wspomniałeś o „interaktywności” książki (via Tap2C), a to na prawdę jej ciekawy atut 🙂 co do uwag to dodałbym mnogość powtórzeń się autora w poszczególnych rozdziałach – pewne treści pojawiają się pare razy (m.in. kwestia zapachu skunksa, czy drożdży, przykładów jest więcej), ale przez to pewne rzeczy samoistne wchodzą do głowy. Dla początkujących piwoszy pozycja jak znalazł. No i czyta się faktycznie ekspresowo.
Przeczytałem i przyznam, że do rozdziału ostatniego były to dla mnie w 80% nowości, ciekawe.
Natomiast w domu warzyłem piwo już kilkakrotnie i jakieś małe pojęcie mam. Według opisu z książki, nawet przy mojej obecnej wiedzy, chyba nie wiedziałbym jak to zrobić. Nowicjusz sobie z tym nie poradzi. Poza tym nie znalazłem tam odpowiedzi na pewne problemy z którymi przy warzeniu się spotkałem. Ale generalnie przeczytałem z przyjemnością.