Pierwsze polskie piwo z ostrygami wraca na salony! Czy zmieniona receptura wpłynęła na jego jakość?
Osteroida z Bednar to pierwsze piwo z jakimkolwiek owocem morza, które miałem okazję wypić. Czasy karuku minęły (choć podejrzewam, że nie bezpowrotnie), zaś śledzie dopiero rok później miały wylądować w Piwotekowym kotle.
Poza tym wtedy, czyli we wrześniu 2014 roku, byłem jeszcze leszczem jeśli chodzi o zagraniczne piwa. Mój portfel bardzo głośno krzyczał, gdy zamierzałem kupić trunek za więcej, niż 10 zł. Ergo: wszelkie Oyster Stouty dostępne w sklepach (nie było ich zbyt wiele) skrzętnie mnie omijały.
Wtem nadleciała Osteroida i totalnie mnie zachwyciła (tutaj znajdziecie szczegółowy opis). Utrzymując wszystkie zalety „zwykłego”, lekkiego Stoutu, browarowi udało się uczynić go bardziej charakternym. Szkoda, że tak szybko się skończyła…
Na szczęście Bednary nie zrezygnowały ze swojego eksperymentu i kontynuują poszukiwania opcji idealnej. Do najnowszej warki swojego topowego dzieła ekipa dorzuciła także ostre papryczki. Przyznam, że nieco obawiałem się o rezultat, gdyż pikantność, z czym jak z czym, ale z pijalnością mi się nie kojarzy. Tymczasem…
OSTEROIDA
Bednary
Oyster Stout
Warka: 10.03.2016
Skład: woda; słód; wywar z ostryg; chmiel; drożdże; ostre papryczki; sól morska
Cyferki: alkohol 4,1% obj., ekstrakt 12,5 Plato
Cena: 6,40 zł (Huta Piwa, Kraków)
Moje obawy okazały się płonne, ponieważ piwowar Rafał ogarnął nowy dodatek perfekcyjnie. Czytaj: nie przegiął z jego ilością. Ale zanim o nim, skupmy się na zapachu, bardzo zbliżonym do poprzednich warek. Już na pierwszy rzut nosa czuć tę charakterystyczną morskość (nie wiem, jak mądrzej nazwać ten aromat), która podkręca rześkość Stoutu. Zaraz za nią ustawia się czekolada, kawa zbożowa oraz odrobina czerwonych owoców.
Smak Osteroidy to doskonałe połączenie i wypośrodkowanie wszystkich wpływów, których możemy spodziewać się po etykiecie. Subtelna słoność, morska rześkość, czekolada i kawa – wszystko w punkt. Pod koniec każdego łyku pojawia się delikatna pikantność papryczek, ale w stopniu nieznacznym, tylko dla „podkolorowania” odczuć. Podobnie jest z goryczką, podaną na modłę ziołowo-czekoladową. Minimalna, krótka, pięknie wieńcząca każdy kontakt z Oyster Stoutem.
Nigdy bym się nie spodziewał, że to powiem, ale: ostre papryczki sprawiły, że Osteroida stała się piwem jeszcze ciekawszym, niż dotychczas. Propsuję i polecam!
Soundtrack: ostatnio nic mi tak nie poprawiło humoru, jak Osteroida oraz ten utwór. Kocham!