Dlaczego rzemieślnicze piwa nie mogłyby być sprzedawane w Biedronce? Odpowiedź jest prosta: bo nikomu się to nie opłaca.
Pewnie nie jeden fan piwa zastanawiał się, dlaczego jeszcze nie nadeszły cudowne czasy, kiedy trunki z browarów kontraktowych znajdują się pod strzechami największych sieci handlowych. Dlaczego nie może być tak, że wychodzisz sobie do pobliskiej Żabki (to cholerstwo jest już wszędzie!) i wybierasz spośród propozycji AleBrowaru, Olimpu, Pinty czy innych firm butelkujących swoje dzieła piwowarskiej sztuki? Czy w ogóle kiedykolwiek do tego dojdzie?
Podejrzewam, że nie, czego najlepszym dowodem jest nieudany podryw AleBrowaru przez wspomnianą Żabkę, który skończył się aferą z serią Alter Beer i podrabianiem etykiet. Przyczyn jest mnóstwo, a chyba najważniejszą jest popyt, a konkretnie jego brak. Choć trwa rewolucja i coraz więcej osób interesuje się piwem, rośnie grupa zainteresowanych browarniczym ekstremum, poszukująca genialnej goryczki i intensywnego smaku, to jednak jest ona na tyle nieduża, że rzemieślnicze trunki długo stałyby na półkach sklepowych, zanim by je ktoś kupił. Odstraszałaby też zapewne cena, znacznie wyższa od tej koncernowej czy choćby dla piw z browarów regionalnych.
Żabkę, jak i inne sieciówki, interesują ilości hurtowe, których z kolei nie jest w stanie zaoferować żaden browar rzemieślniczy. Mają one po prostu za małe moce produkcyjne, by non stop zapełniać swoimi produktami półki wszystkich sklepów.
Ktoś może spytać: dlaczego więc tych mocy nie zwiększyć, a tym samym obniżyć koszty produkcji i w rezultacie cenę piwa? Otóż dlatego, że browarom się to nie opłaca. Chodzi bowiem o stworzenie wizerunku produktu luksusowego, lepszego nie tylko ze względu na użyte składniki i wiedzę piwowara, ale także na jego dostępność. Mówił o tym choćby Michał Saks w wywiadzie z Arturem Kurasińskim. Samochody Bugatti są tak horrendalnie drogie nie tylko ze względu na jakość i prędkość, jaką rozwijają, lecz także z powodu ich ograniczonej ilości, która wypływa na rynek. Browary rzemieślnicze mogą więc utrzymać ceny swoich piw, które umówmy się – w stosunku do ich klasy nie są wcale takie wysokie, będąc pewnymi, że się sprzedadzą. Czy to w wersji butelkowej, czy beczkowej.
Czy mamy więc powody do narzekania? A skądże znowu! Raz, że ceny polskich piw rzemieślniczych naprawdę nie są wygórowane. 8 zł za wysokiej (zazwyczaj) jakości produkt to kwota, na którą stać każdego. Dwa, że mamy świadomość, iż konsumujemy coś naprawdę ekskluzywnego – wyjątkowość łechta każdego człowieka. Trzy, że sklepów z dobrym piwem i lokali lejących takowe mamy coraz więcej, ergo jego dostępność z miesiąca na miesiąc rośnie. Zamiast więc szukać dobrych napojów w Biedronce, cieszcie się zabawą w piwnych poszukiwaczy i ruszajcie na łowy do specjalistów.