Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Moje gapiostwo zaowocowało możliwością skosztowania przeterminowanego piwa.
Postanowiłem czekać z wypiciem sezonowej propozycji browaru Widawa, Winter Ale, do czasu, w którym pojawi się śnieg. Czekałem, czekaaaaałem, aż w końcu ocknąłem się w dniu upływu przydatności trunku do spożycia. W dniu. Czyli, że jeszcze można, prawda, mój browarku?
Prawda okazała się nieco bardziej brutalna – piwo już skwaśniało. Byłem bliski poddania się i natychmiastowego poczęstowania muszli klozetowej przeterminowanym specyfikiem, ale ciekawość zwyciężyła zdrowy rozsądek. Postanowiłem więc sprawdzić, jak owo cudo smakuje i porównać te doznania z produktem w pełni sprawnym. Jako że nie piłem tegorocznej warki Winter Ale, posłużyłem się recenzjami znalezionymi w internecie.
Kolor: Tu nie zmienia się nic, kolor jak był jasno miedziany, bądź jak twierdzą mający problem z kolorami ciemno bursztynowy (Panie proszone o wyjaśnienie różnicy), tak jest. Lekka mętność – tak samo. Nurkujące w płynie drobiny drożdży – a jakże. Znak równości.
Piana: W tej kategorii zaczyna się zabawa. O ile – według zdecydowanej większości kolegów blogerów – terminowe piwo miało średnio wysoką pianę, która dość szybko opada, tak mój napój zyskał czapkę, niczym członek Brytyjskiej Gwardii Królewskiej. I to w dodatku niezwykle trwałą, która po pięciu minutach spoczywania w szklance, nie miała ochoty opaść choćby o milimetr.
Zapach: Wielkich różnic nie ma. Obie wersje ładnie pachną cytrusami i żywicą (niech żyją chmiele amerykańskie), wyczuwalne są także aromaty słodowe. Jednak opcja przeterminowana Winter Ale delikatnie ostrzega kwaśnym odorkiem, wyczuwalnym po mocnym zaciągnięciu się, bym nie brał jej do ust. Nie posłuchałem.
Smak: Piliście kiedyś koncentrat cytrynowy? Albo lizaliście kwasek cytrynowy? Możecie sobie w takim razie wyobrazić, jak smakuje skwaśniałe, przeterminowane piwo. Jest cierpkie, choć może nie w automatycznie odrzucający sposób. Niemniej każdy kolejny łyk – może to sobie wkręcałem? – sprawiał, że robiło mi się coraz bardziej niedobrze, czułem zamulenie w brzuszku. Co ciekawe, spod tej kwaskowości przebijały się jeszcze oryginalne posmaki: cytrusowość amerykańskich chmieli z dominującą pomarańczą, sensowna goryczka i subtelna słodowość.
Ufff, koniec eksperymentu. Śmiało mogę zadeklarować, że już więcej do ust przeterminowanego produktu nie wezmę, bo przyjemność z tego żadna. Jednak czego nie robi się dla ludzkości i bloga?
PS: poniżej dla porządku dane przedmiotu eksperymentu:
WINTER ALE
Widawa
American Pale Ale
Skład: słód jęczmienny; chmiele; drożdże; woda
Cyferki: 5,6% alkoholu, 14,0% ekstraktu