Szybki przegląd dobrodziejstw zdegustowanych w czasie Lubelskich Targów Piw Rzemieślniczych. Wysoka forma utrzymana.
Nowe zadania festiwalowe związane z dołączeniem do Brokreacji nie przeszkadzają w degustacji piw z innych browarów, choć oczywiście ilość i częstotliwość spada. Głównie z powodu zdrowego rozsądku, jeśli wiecie co mam na myśli. 😉 Nie zmienia to faktu, że przez trzy dni lubelskiej imprezy udało mi się spróbować kilkanaście piw. Lecimy!
BIRBANT – Sheep Szit
Foreign Extra Stout
Piwo mocno kontrowersyjne, czemu wyraz sami daliście w komentarzach pod moim zdjęciem z Targów. No bo jak to – gówno w piwie? Oczywiście, jeśli poczytacie historię tego piwa i inspirację islandzkimi zwyczajami, szok powoli mija. Wędzenie słodu dymem z płonących owczych bobków to na wyspie gejzerów raczej nic nadzwyczajnego.
Zostawmy już jednak wątek sensacyjny i skupmy się na samym piwie. W smaku to po prostu dobry, mocno czekoladowy, umiarkowanie wytrawny FES. W aromacie oprócz czekoladowego wafla pojawia się nuta, która mnie osobiście kojarzy się z króliczą klatką, czyli trochę bobków, trochę ściółki. W sumie całkiem to niezłe. [7]
BROWAR STU MOSTÓW – Hallertauer IPL
India Pale Lager
Kolejna kooperacja BSM, acz tym razem po raz pierwszy wyjazdowa. Efekt? Mocno nachmielony Lager – w kotle i fermentorze wylądowały dwa niemieckie odmiany Hallerau Blanc i Huell Melon. Aromat to połączenie trawy, ziół, białego wina i nafty – intensywne i nawet przyjemne. Smak z kolei oferuje przyjemną lagerową pełnię. Solidna podbudowa kontrowana jest przez posmak chmielowy i miłą, krótką goryczkę na finiszu. [7]
BROWAR ZAKŁADOWY – Pan Kierownik
Imperial Stout
Jeden z dwóch kolosów z Poniatowej mimo kilku miesięcy spędzonych w tanku (warzenie na przełomie lipca i sierpnia) jest jeszcze ewidentnie młody, gdyż Jerry-detektor aldehydu wykrył w nim zielone jabłuszko. Ułoży się – nie ma obaw! Pod tym pierwszym koleżką kryje się potężna dawka kawy i czekolady. Bardzo przyjemna jest gładka faktura Kierownika, która najpierw przynosi zdradliwą słodycz, by finiszować mocną goryczką w duchu orzechowym. [6]
PIWOTEKA – Kochankowie z Kamiennej
Brown Ale
Drugie rodzime podejście do imitacji słonego karmelu, moim zdaniem bardziej udane od Gosebuster Kingpina (w kwestii naśladownictwa). O ile aromat przypomina raczej orzechy ziemne wymieszane ze słonymi paluszkami, którymi zażerałem się za młodu, o tyle smak już ewidentnie ciągnie w kierunku pysznego karmelu. Ale bez obaw – piwo ani trochę nie zamula, choć też ciężko go określić mianem wzoru pijalności. [7,5]
BEER BROS. – Ice Tea Stout
Stout
Ciemne wcielenie jednego z moich ulubionych piw Beer Bros., czyli Ice Tea Ale. Po degustacji jestem nawet skłonny zaryzykować twierdzenie, że bliżej mu do Black IPA niż Stoutu, gdyż po zamknięciu oczu praktycznie nie sposób zgadnąć, że to ciemne piwo. Aromat to królestwo bergamotki (skojarzenia z Earl Grey jak najbardziej na miejscu) oraz grejpfrutów. Aż masz ochotę wgryźć się w to piwo! Smak także zdominowany został przez cytrusy i dopiero po delikatnym ogrzaniu wychodzi z niego odrobina czekolady. Wolę jasną wersję, ale i ta mi bardzo smakuje. [7]
WRĘŻEL – Miś Wojtek Red Ale
Red Ale
Drugie wcielenie Misia Wojtka (poprzednie to Summer Ale) nie jest już tak porywające. Po pierwsze karmelowe słody podbiły jego ciężar, zabierając coś z miętowej rześkości. Po drugie płatki dębowe macerowane w miodzie pitnym (pomysł skądinąd genialny!) nie wniosły praktycznie niczego – ot, delikatne muśnięcie wanilią na granicy autosugestii. Ale marudzę tylko w odniesieniu do pierwszego Misia. W rzeczywistości Red Ale to całkiem smaczne, „ciepłe” piwo. Na późną jesień, za sprawą swojej misiowej słodyczy, będzie jak znalazł. [6]
PIWNE PODZIEMIE – Angelico Stout
Foreign Extra Stout
Drugie budzące spore kontrowersje piwo, ponieważ do jego przygotowania Darek Piecuch użył aromatów orzechowych. Ja swoje stanowisko na ten temat już przedstawiłem (o tutaj), więc nie będę się powtarzał. Zajmijmy się samym Angelico Stout – a ten pachnie obłędnie! Autentycznie, w ciemno nie odróżniłbym go od Noa Pecan Mud Cake, które zresztą było wzorem tego piwa. Kosmiczny poziom kakao i orzechów wręcz wwierca się w nos. W smaku do dział Omnipollo trochę brakuje, ponieważ piwo nie jest tak przyjemnie ulepkowate i słodkie, ale i tak pije się je z największą przyjemnością. [8,5]
BROKREACJA – The Gravedigger Oak Chips
Imperial Stout
Oceniać naszego piwa mi nie wypada, więc tylko oznajmiam, że oto do sklepów leci najnowsza edycja Grabarza, tym razem leżakowana z płatkami dębowymi. Moim zdaniem to najfajniejsza – oprócz wersji leżakowanej w beczce po winie – edycja Gravediggera. Sporo czekolady, dużo wanilii, przyjemna pełnia i szlachetny alkohol na finiszu. Proszę mieć na oku. 😉
DZIKI WSCHÓD – Peruwian
American Pale Ale
Debiutujący Dziki Wschód z jednej strony podszedł do tematu tradycyjnie, gdyż proponuje nam APA, z drugiej – trochę namieszał używając komosy ryżowej i wciąż rzadko używanego chmielu Hallertau Blanc. Komosa oczywiście poszła na zacieranie i – według autorów – wpłynęła na zwiększenie wytrawności trunku. Z kolei niemiecki chmiel nadał charakterystyczny naftowo-winny sznyt, miło skontrowany przez żywiczną goryczkę Centenniala. Obiecujący wywar, czekam na kolejne! [6,5]
KARUZELA – Wrzeciono
Extra Special Bitter
Piecze mnie serce, ponieważ ESB wciąż nie jest u nas stylem popularnym (a bo to, Panie, nuda). Tymczasem dobrze zrobione może dać nie lada frajdę z degustacji, zwłaszcza że proces starzenia uwydatnia z niego nuty owocowe na modłę brzoskwiń i moreli. Propozycja Karuzeli dobra jest i bez tego. Odpowiednio cielista, gładka, trochę karmelowa, ciut ziołowa, bardzo fajnie ułożona. Chłopaki, butelkujcie ten sztos – kupię karton! [7,5]
BROWAR ZAKŁADOWY – Destruktor
Barley Wine
Wracam na stoisko Zakładowego, bo oto w sobotę ekipa odszputnowała drugi sztos: Barley Wine. Deklarują, że to modła angielska, ale aromat sugeruje inspirację Ameryką – od progu czuć chmiel Cascade, który nad wyraz udanie przylega do karmelowo-chlebowych (skórka) akcentów. Syropowate ciało, piękna słodowość i minimalna goryczka trafiają w moje gusta choć, jak w przypadku kierownika, leżakowanie dobrze zrobi temu piwu. [7,5]
BROWAR ŁAŃCUT – Chorągiew Rodowa
Rice IPA
Ryżowe IPA z Łańcuta robi robotę od pierwszej warki, a każda kolejna daje ten sam poziom radochy, co poprzednia. Piękna wytrawność, cios chmielem Mosaic, świetnie zbalansowana goryczka – no jak tu nie lubić takiego piwa? Dlatego w Lublinie wziąłem w ciemno. Niezmiennie polecam. [8]
KINGPIN – Mandarin
Tea AIPA
O ile pierwsza warka tego piwa nie do końca mnie przekonała (ze względu na dużą taniniczność), o tyle do kolejnych nie mam pytań. Michał Kopik i herbaciane towarzystwo przygotowujące dla niego wywar nauczyło się tak operować zieloną Senchą, że ta pięknie wpisuje się w klimat amerykańskiego IPA. Propsuję bez obawień. [8]
DOCTOR BREW – Galaxy IPA
IPA
Doktorkom udała się nie lada sztuka – sprawili, że polubiłem, przynajmniej na chwilę, chmiel Galaxy. Do tej pory kojarzyłem go z mdłym aromatem przejrzałych owoców tropikalnych. W tym piwie tropiki owszem są, jednak podane bardzo apetycznie. Awokado, mango i melon w aromacie zachęcają do degustacji, zaś w smaku przyjemnie łączą się z słodką bazą. Obok Enigmy i Sorachi Ace najbardziej udany Single Hop od DB (w tym roku). [7,5]
PIWNE PODZIEMIE – Wake And Flake
Oatmeal Stout
Na zamknięcie festiwalu wróciłem na stoisko Piwnego Podziemia, by skosztować owsiany Stout z cynamonem i kawą. Ta druga niestety niemal całkowicie zniknęła, za to na pierwszy plan wyszedł drugi z dodatków. Cynamon, choć w nosie mami słodyczą, „uwytrawnia” piwo. I właśnie odrobiny słodyczy i ciała brakuje mi w tym piwie najbardziej. Dobrym, lecz moim zdaniem trochę zbyt płaskim. [6]
Pingback: Czwartek, 1 Grudnia 2016 | Beer News Polska