Kraft wchodzi do marketów

Kraft w marketach

Co dla beer geeków oznacza wejście browarów rzemieślniczych do dużych sieci handlowych?

Kilka tygodni temu pojawiła się informacja, że piwa AleBrowaru trafią do sklepów sieci Tesco. Wydarzenie to wywołało spory odzew ze strony fanów piwa oraz właścicieli małych sklepów z naszym ulubionym napojem. Do mnie na privie napisało kilkoro z nich, by podyskutować na temat tej sytuacji oraz co ona oznacza dla ich lokali.

Wszyscy jak jeden mąż obawiają się o swoją przyszłość. Mówią o tym, że w ślad AleBrowaru mogą pójść inni rzemieślnicy i w efekcie większość ruchu przeniesie się do wielkich hipermarketów. Co za tym idzie, wraz z piwem odpłyną także jego fanatycy, a małym sklepikarzom zostaną tylko kamienie, halucynacje z niedożywienia i śmierć.

Nie ma się czego bać!

Moim zdaniem ich obawy, choć zrozumiałe, są mocno przesadzone i to co najmniej z kilku powodów. Zacznijmy od tego, że AleBrowar nie wrzuci większości swojego wolumenu do wszystkich lokali Tesco na terenie całego kraju. Według zapowiedzi umowa obejmuje tylko kilkanaście sklepów, do których czołowi polscy kontraktowcy rzucą tylko ułamek swojej produkcji. Cała reszta wciąż będzie trafiać do małych sklepów i knajp.

Trzeba też pamiętać, że tercet z Pomorza nie będzie pierwszym, który zdecydował się na taki krok, a Tesco ciężko nazwać pionierem. W wielu marketach spożywczych od dawna z półek uśmiechają się do nas produkty Pinty, czy też przedstawiciele serii Podróże Kormorana. Ot, choćby w małym osiedlowym obok biurowca, w którym pracuję, jego właścicielka oprócz wczorajszego pieczywa, mleka Łaciatego i jakichś resztek wędliny, dumnie prezentuje swoje piwne zbiory, w tym choćby Oki Doki czy Atak Chmielu.

To właśnie nie tylko kwestia polityki browarów i hurtowni, z którymi współpracują, lecz także szefów poszczególnych sklepów. W moim rodzinnym województwie podkarpackim w sklepach Intermarche „nietypowe” piwa gościły już od dawna, a od kilku miesięcy doczekały się dedykowanej półki, na której stoją produkty AleBrowaru, Pinty, Kingpina, Doctora Brew czy Birbanta. W sieci można znaleźć zdjęcia z takich sieci, jak Groszek, E.Leclerc, a nawet Carrefour, na których zaskoczeni fani dobre piwa prezentują wyłowione tam znakomite okazy.

Jaki z tego wniosek? Trunki znanych marek rzemieślniczych nie od wczoraj goszczą na półkach marketów, wcale nie zmniejszając ruchu w sklepach specjalistycznych.

Ekskluzywny znaczy lepszy

Istnieje jeszcze jedna obawa wśród komentatorów: jeśli sprzedaż piw z małych browarów wypali sieciówkom, a rzemieślnicy zobaczą, że przynosi im ona realne przychody, mogą zwiększyć wolumen dostarczany do hipermarketów. Sądzę jednak, że tak nie zrobią. Cały urok kraftu polega na tym, że w jakimś sensie jest on ekskluzywny, wyjątkowy, „dla wtajemniczonych”. To dlatego Adidas, zamiast wrzucić całe swoje obuwie do Walmartu, woli otwierać „autorskie” sklepy. To właśnie z tego powodu najlepsze wina odkryjesz tylko w specjalistycznych winiarniach, a do sieci sklepów trafi tylko niewielka część z nich (albo gorsze gatunki).

Jestem przekonany, że identycznie rozegrają to rzemieślnicy. Aby zachować efekt „wow” po swoje cymesy będą zapraszać do multitapów i sklepików dedykowanych piwu. To w nich fani znajdą długo wyczekiwane nowości, najwybitniejsze klasyki, a także białe kruki, których ze świecą szukać w innych punktach na mapie Polski

Jest się z czego cieszyć!

Jak więc potraktować wejście kraftowców do hipermarketów? Jako szansę na poszerzenie rynku ambitnego piwa. Osoby, które do tej pory świata nie widziały poza Żywcem i Heinekenem, widząc takie cuda jak – cholera, co to? – Rowing Jack z wiosłem zamiast ręki, czy Crazy Mike, który obiecuje, że spuści im łomot, być może zainteresują się nimi, wezmą do koszyka, a sącząc je w domu, odkryją niezwykłość piwa i jego bogactwo.

Piwny świat zyskuje więc kolejne miejsce wejścia. Po ukrytych w głębi osiedli sklepach, po odbywających się raz na jakiś czas festiwalach, po specjalistycznych blogach i forach, do których jednak trzeba jakoś dotrzeć, przeciętny Polak zyska możliwość zapoznania się z niezwykłym piwem w swoim ulubionym markecie. To zresztą niezwykle ważne dla browarów rzemieślniczych, bowiem – jak już niejednokrotnie pisałem – podaż coraz wyraźniej dogania (czasami nawet przegania) popyt i bez rozszerzenia rynku o nowe osoby, kraftowcy nie będą mogli się rozwijać.

Uważam, że piwny neofita – jeśli tylko połknie bakcyla – długo nie zabawi w Tesco. Zacznie szukać informacji w internecie, będzie pytał znajomych, aż w końcu dotrze do małych, specjalistycznych sklepów, w których natrafi na doskonale przygotowanych sprzedawców-pasjonatów, którzy pomogą mu poznać zupełnie nowe smaki. Zadowolony z obsługi wróci do nich, przyprowadzając kolegów i koleżanki. A to oznacza rosnącą klientelę i kolejne zyski.

Być może moja wizja jest zbyt optymistyczna. Być może bagatelizuje problemy, lub ich nie dostrzegam. Z natury jestem jednak optymistą, gdyż zakładam, że tylko taka życiowa postawa może przynieść dobre rezultaty. Zatem kufle… znaczy się uszy do góry! Piwna rewolucja właśnie wrzuca kolejny bieg!

(Visited 294 times, 1 visits today)

0 komentarzy na temat “Kraft wchodzi do marketów

  1. U mnie na wsi (1012 mieszkańców, 2 spożywczaki połączone z barem), z racji z tego że sąsiadujemy z Zarzeczem (tak Tym Zarzeczem) w spożywczaku, monopolu(w Zarzeczu) i pizzerii(w Łodygowicach) pojawiły się piwa Wrężel (szkoda że tylko ta jedna marka ale dobre i to). Wczoraj poczułem moc piwnej rewolucji gdy wszedłem do spożywczaka w mojej wsi i zobaczyłem na półeczce przy kasie na której wcześniej stał tylko Wrężel, Grand championa 2014, i piwo Affligem Blond 0.3l. W lodówce z piwami stoi też cała seria piw z Żywca od białego po porter zahaczając o APA, a także Paulaner i Guinness w butelce. Warto też dodać że piwa te są w dobrej cenie tj. np. Wrężel: APA 6.60; Stout 5.90, Affligem 5.45, GC 4.60. „Piwna rewolucja właśnie wrzuca kolejny bieg!”

  2. Też mi coś… Jak po piwo to przecież tylko do supermarketu! Mieszkańcy Bydgoszczy dobrze wiedzą o czym piszę. Specjalistycznych sklepów jest u nas niezbyt wiele, a knajp z dobrym piwem (mimo iż to wielkie miasto) tylko dwie (!) i to czynne od niedawna. Jest za to Leclerc, taki duży market koło Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr A. Jurasza, przy ul. Skłodowskiej. Jak wejdziesz do sklepu, to po prawej są trzy wielkie regały na długość niemal 2/3 marketu, a na nich piwo, piwo, ocean piwa niezmierzony… jak piwosz idzie między tymi półkami to, aż mu się gęba z radości sama śmieje, a serce szybciej bije. Na półkach jedno przy drugim stoją znakomitości piwnego świata w ilości jakieś 700-800 rodzajów. Po lewo same koncerniaki, a po prawo piweczka z browarów regionalnych i rzemieślniczych z całego świata (m.in. Schlenkerla, De Molen, Westmalle, Left Hand Brewing, Brew Dog, Flying Dog, Nogne O, Anchor Brewing, Belhaven, Emelisse i wiele wiele innych). Za zakrętem jest kolejna poprzeczna półka, a na niej polskie browarki regionalne i rzemieślnicze (z rzemieślniczych niemal wszystkie, z nowościami włącznie, nie widziałem chyba tylko Pracowni Piwa). Za flaszeczkę liczą sobie nie najtaniej, ale za flaszeczkę RIS-a z USA, albo Quadrupla prosto od Trapistów niżej niż 3 dychy to chyba nigdzie nie sobie nie liczą.

  3. Jestem właścicielem dwóch lokali. Z AleBrowaru sprowadzam piwo bezpośrednio. Zawsze ucinali zamówienia, ale tym razem przesyłają po 1 beczce i marnym 1 kartonie. Wejście do dużych hipermarketów na pewno spowoduje dużo mniejszą dostępność ich piw w lokalach craftowych. Na szczęście premier u nas sporo i innych małych browarów. Poradzimy sobie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *