Na wigilijnym stole alkoholu stawiać nie wypada, ale pod choinką – i owszem.
Jak może pamiętacie – albo i nie – w 2015 roku miałem wielkie postanowienia zdegustowania jak największej liczby RISów. Przyznam, że nie liczyłem ile konkretnie mi się udało, ale sądzę, że zbliżyłem się do 50. Jedna petarda na tydzień to chyba nieźle.
W 2016 roku mam zamiar kontynuować tę tradycję, co będzie o tyle łatwe, że sporo rodzimych browarów szykuje swoje interpretacje stylu. Ale zanim po nie sięgnę, oto słów kilka o przedostatnim RISie, jaki piłem w grudniu.
A było to w pierwszy dzień świąt, wieczorem, przy rozświetlonej choince, świeżo po rodzinnym kolędowaniu. Nie wiem, jak jest z tym u was, ale my z dziką rozkoszą lubimy sobie poryczeć „Cicha noc” czy inne „Do szopy”. Największą przyjemność śpiewy sprawiają najmłodszemu członkowi rodzinki – 4-letniemu synowi mojego kuzyna. 😉
A teraz wróćmy do piwa.
ZAPACH: oj, dzieje się. Mamy tu absolutnie wszystko, czego oczekuje się od RISa leżakowanego w beczce: wanilia, wino, śliwki, figi, czekolada, odrobina kawy i muśnięcie bandażem (tyci, tyci). Bajka!
PIANA: niska brązowa powłoka, za to ładna (drobne pęcherze) i trwała. Koronkowanie przyzwoite.
KOLOR: nieprzejrzysta czerń.
SMAK: sówka jest cudownie oleista, praktycznie pozbawiona gazu. Pierwsze akordy są przyjemnie słodkie, zdominowane przez czekoladę, śliwkę i świeżo paloną kawę. Później pojawia się muśnięcie wanilii, by przejść do bardzo gorzkiego (miks czekolady i ziół) finału.
To zdecydowanie jeden z najlepszych RISów, jakie miałem okazję wypić w ciągu minionych 12 miesięcy. To chyba wystarczająca rekomendacja.
RANSUIL – LONG EARED OWL
Het Uiltje
Imperial Stout
Skład: woda; słody Maris Otter, Cara, Chocolate, palone i wędzone torfem; chmiele Simcoe, Challenger i EKG; drożdże, leżakowane w beczce
Cyferki: alkohol 10,5% obj., 80 IBU
Cena: 19,50 zł (Strefa Piwa, Kraków)
Soundtrack: z sową kojarzy mi się przede wszystkim zespół Barn Owl, ale dziś będzie coś z innej beczki – Cult Of Luna: