Człowiek to zwierzę mające w sobie instynkt zbieracza. Piwo zaspokaja go w sposób lepszy, niż wam się wydaje.
Zastanawiałem się jakiś czas temu, dlaczego homo sapiens zbierają przeróżne bezużyteczne rzeczy: znaczki, modele samolotów, stare monety… Po co zadają sobie tyle trudu, by zdobyć jakiś nieraz horrendalnie drogi eksponat, kiedy mogą czas i pieniądze na ten cel przeznaczone wydać w inny sposób? Ot, na książkę na ten przykład. Raz, że faktycznie się do czegoś przyda (do czytania, wow), dwa, że być może czegoś nauczy. Nie powiecie mi chyba, że stara moneta przekaże wam jakąś wiedzę?
Aż wreszcie sam wpadłem w wir zbieractwa, zupełnie znienacka, wcale tego nie planując. Gdy zainteresowałem się piwem, nie miałem w głowie idei kolekcjonowania czegokolwiek, ale wizyta na Krakowskiej Giełdzie Birofiliów zmieniła moje podejście. Szczęka mi opadła, gdy zobaczyłem misternie przygotowane kolekcje kapsli, szkła czy podkładek – składane latami, misternie ułożone, zadbane, wywołujące błysk w oku zarówno właścicieli, jak i zwiedzających.
Tu nie chodzi o czysto materialną satysfakcję z posiadania przedmiotu, który ma jakąś tam wartość, którym można się pochwalić, czy nawet spieniężyć. Kolekcjonowanie przedmiotów związanych z piwem to coś więcej. To zapis wspomnień związanych z konkretnym napojem, tudzież z miejscem, w którym został wypity i ludźmi, którzy nam towarzyszyli. To zapis doświadczeń, przyczynek do poszerzenia swojej wiedzy i dzielenia się nią z innymi, zaciekawionymi tematem. Wystarczy, że spojrzę na któryś z eksponatów z mojej kolekcji i już gęba nie zamknie mi się przez najbliższe pół godziny.
Skoro już wyjaśniłem „dlaczego”, to może powiem „co” można zbierać będąc fanem piwa.
Kapsle – sprawa oczywista: czapeczki przykrywające butelki są świetnym materiałem do kolekcjonowania. Małe, poręczne, czasami będące dziełami sztuki. W tej materii spotykamy trzy utrudnienia: po pierwsze nie wszystkie piwa mają dedykowane kapsle. Niektóre z nich to tzw. golasy, jednokolorowe metalowe zatyczki. Druga sprawa, to ich powtarzalność. Dany browar zazwyczaj ma jeden opracowany wzór, no chyba że wypuszcza jakąś specjalną serię piw – vide Okocim czy Kormoran. Wtedy przygotowuje graficzną odmianę także dla metalu. Trzecia sprawa: kapsle należy ściągać bardzo ostrożnie, by ich nie pogiąć i nie zetrzeć farby. To może nie jest przesadnie skomplikowana czynność, ale trzeba nieco wytężyć uwagę.
Etykiety – to również element butelki, który aż prosi się o zbieranie. W końcu właściwie każde butelkowane piwo posiada papierowy emblemat z charakterystyczną grafiką, logotypem i opisem trunku. Etykiety możemy zbierać na dwa sposoby: odklejać z butelek lub zamawiać bezpośrednio z browarów. Pierwszy z nich oczywiście daje więcej radości, bo do kolekcji trafia ci papier z piwa, które niniejszym wypiłeś. Niestety, próby odlepienia etykiety często kończą się jej podarciem lub rozmoczeniem, pokarbowaniem, zżółknięciem. Drugi sposób to napisanie do browaru z prośbą o wysłanie pocztą kilku sztuk jeszcze nieprzyklejonych etykiet. W tym wypadku należy twórcom zapłacić – liczymy ok. 2 zł od sztuki + koszty wysyłki do nas.
Szkło – czyli naczynia, z których pijemy piwo. Większość browarów, festiwali piwnych czy nawet knajp ma w ofercie własne, dedykowane szkło. Najczęściej mają typowe kształty, tyle że okraszone jakimś ładnym grawerem, tudzież nadrukiem. Najłatwiej je dostać w piwnych sklepach, w czasie wszelkich wystaw i festiwali, czy podczas giełd biorofiliów.
Butelki – okej, większość butelek jest zbliżona do siebie wielkością i kształtem, więc teoretycznie nie ma czym się ekscytować. Jednak część z nich posiada specjalny grawer z logo firmy i nazwą piwa. Chyba najsłynniejszym piwem podawanym w takim pojemniku jest Westvleteren, ale i koncernowe browary mają takowe na koncie – patrz: serie Żywca, Carslberga i Okocimia sprzed kilku lat. Niektóre piwa mają też nadrukowane etykiety bezpośrednio na szkło (np. Deep Love) – takie również warto dodać do swej kolekcji. PS: polecam dobrze wypłukać butelkę przed odłożeniem na półkę, by nie ostały się w niej drożdże, czy inne składniki skłonne się zepsuć i śmierdzieć.
Puszki – zbierane bynajmniej nie po to, by sprzedać je na złomie. Ta forma zbieractwa nie jest zbyt popularna w Polsce, gdyż piwo puszkowe sprzedają głównie koncerny. Natomiast zachodnie browary rzemieślnicze chętnie leją zwoje produkty do metalu – linia produkcyjna jest co prawda droższa, za to sama puszka poręczniejsza i lżejsza. Poza tym może być równie efektownym dziełem sztuki, co etykieta butelki, stąd gawiedź tak ochoczo po nią sięga.
Podkładki pod szkło – niegdyś standardowe wyposażenie każdej knajpy, dziś nieco odłożone na bok, przynajmniej jeśli chodzi o ich podstawową funkcję – chronienie stołu przed wodą/piwem. Dziś uświadczymy je głównie na barowych ladach, tudzież rozłożone w sklepach piwnych i na stoiskach podczas festiwali. Można je brać do woli i pożytkować jak tylko się chce, choć pewnie satysfakcja już nie ta.
Co poza tym? Prawdziwi geekowie mają w swoich kolekcjach otwieracze do kapsli, ściereczki barmańskie, plakaty reklamowe. Ufff… Jest czym zagracać sobie mieszkanie.