Dość już tego leżakowania! Po roku od uwarzenia kooperacyjnego piwa z Krzyśkiem Rewakiem w końcu odpaliłem pierwszą butelkę.
Przyznam, że zamierzałem poczekać na degustację jeszcze kilka tygodni, ale stwierdziłem, że już teraz to zrobię, oddając przy okazji hołd zmarłej niedawno bohaterce naszego piwa – Carrie Fisher, która grała Leię Organa w sadze „Gwiezdne Wojny”. To właśnie księżniczka Alderaanu ozdobiła etykietę kooperacyjnego Flanders Red Ale Browaru Domowego Aurora i Jerry’ego B.
TAK WARZYLIŚMY FLANDERS RED ALE – ZOBACZ
Wybór nazwy był dla nas niemal oczywisty. Krzysiek to fan „Star Wars”, z kolei jedną z ikon warzonego przez nas stylu jest Duchesse de Bourgogne. Fiku miku – tytuł sam wpadł nam do koszyka. Ziom szybciutko przygotował odpowiednią etykietę. Trzeba było tylko poczekać na piwo.
PRINCESSE D’ALDERAAN – PIERWSZE WRAŻENIA
Piszę te słowa w chwili, gdy sączę Księżniczkę – to o tyle ważne, że jaram się jak Rzym za Nerona i daleko mi do obiektywizmu. W rzeczonych warunkach muszę napisać, że jestem po prostu zachwycony – piwo wyszło nam znakomicie, choć wiemy, że to nie tyle zasługa naszego Bóg wie jakiego kunsztu. Klucz, to dobre przygotowanie warunków dla drożdży oraz cierpliwość.
Zacznijmy od wyglądu – ciałko ma kolor przepisowo czerwony, choć pod światło nieco jaśnieje, wpadając w mocną herbatę. Piana niska, ale dość trwała, złożona z drobnych kremowych pęcherzy, które ładnie lepią się do szkła. Ale co nas obchodzi wygląd – próbujemy!
Aromat – słodki Jezu… Jakiś miesiąc temu piłem Rodenbacha Vintage 2014 i nie powiem, by Księżniczka mu ustępowała. Prym wiedzie tutaj intensywny owocowy aromat: kwaśne wiśnie, rodzynki, śliwki, nawet pomarańcza gdzieś majaczy w tle. Płatki dębowe wniosły przyjemny waniliowy rzucik, uzupełniony o stajenną dzikość od pracy Wyestowego blendu. O jak pięknie i bogato!
Przejdźmy do smaku – tu już tak bardzo się nie jaram (bo jednak aromat to jest jakiś kosmos), ale też jestem mega zadowolony. Piwo jest gładkie, ale nie płaskie – odrobina nagazowania szczypie przyjemnie w język. Pierwsze skojarzenia to owocowa cierpkość: najpierw trochę wiśni, a na końcu łyku pomarańcza. Pomiędzy nimi śliwka i wanilia. Wyczuwam subtelny posmak płatków kukurydzianych i znów moje myśli wędrują ku przywołanemu Rodenbachowi. Na finiszu zaznacza się minimalna, ziołowa goryczka.
Co ja Wam będę mówił – jestem dumny z Princesse d’Anderaan!
RECEPTURA
Warka 20 litrów.
Ekstrakt początkowy: 14,4%
Alkohol: 4,9%
Goryczka: 14 IBU
Zasyp
- pilzneński – 4,5 kg
- pszeniczny crystal – 0,25 kg
- Special B – 0,3 kg
- Carared – 0,25
- płatki kukurydziane – 0,2 kg
- płatki owsiane – 0,2 kg
Chmiel:
- Fantasia – 30 g
Drożdże:
- Fermentis Safbrew S-33 (1 saszetka)
- Wyeast 3763 Roeselare Ale Blend (1 opakowanie)
Dodatki:
- płatki dębowe macerowane w czerwonym winie Lorimer – 50 g
PROCEDURA
Zacieranie:
- 67 stopni – 60 minut
- 75 stopni – 5 minut
Warzenie – 60 minut:
- 30 g Fantasia – 45 minut
Fermentacja:
- burzliwa – 18 dni, drożdże S-33
- cicha – ok. 100 dni, blend Wyeast 3763
- płatki dębowe dodane na ostatnie trzy tygodnie fermentacji cichej
- leżakowanie – ok. 7 miesięcy (do otwarcia opisywanej butelki)
PODSUMOWANIE
Projekt Flanders Red Ale w pewnym sensie dobiegł końca. Rozpoczęliśmy go z Krzyśkiem jeszcze w 2015 roku, ustalając szczegóły zabawy. Później odbyło się głosowanie na FB, kiedy to ustaliliśmy wspólnie z Wami składniki. Księżniczkę warzyliśmy 23 stycznia we Wrocławiu, gdzie wtedy mieściła się siedziba Aurory. Pamiętam jak dziś ten mroźny zimowy dzień, który okrasiliśmy sobie licznymi degustacjami oraz tripem po wrocławskiej tamie. Przypomniały mi się wtedy „Stare Dobre Czasy”…
Do gąsiora piwo Krzychu zlał samodzielnie i zadał blend. Sporo czytaliśmy na ten temat i doszliśmy do wniosku, żeby nie robić startera. Szczerze już nie pamiętam argumentacji, dlaczego w przypadku podwójnej fermentacji (najpierw czyste drożdże, później mieszanka z dzikusami i bakteriami) nie namnażać płynnych przyjaciół. Tak czy owak takie porady nas cieszyły, ponieważ żaden z nas nie miał wtedy ani kolby, ani mieszadła.
Butelkowanie nastąpiło 7 maja. Jeśli napiszecie „za szybko” – dam wiarę. Sęk w tym, że był to okres, w którym Krzysiek przeprowadzał się do Legnicy i tęgo rozkminialiśmy, czy ma ze sobą brać nasze piwo, czy rozlewamy już wtedy. Padło na rozlew. Dokładnie pamiętam dźwiganie dwóch toreb podróżnych wypełnionych po brzegi butelkami i modlitwę w Polskim Busie, by ich szlag nie trafił w czasie podróży. Nie trafił. 😉
Późniejsze miesiące to szkoła cierpliwości. Złamaliśmy się dwukrotnie. Raz w czasie Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa (połowa czerwca 2016) i we wrześniu, chcąc sprawdzić, co też dzieje się z Księżniczką. A działo się, Panie, dobrze! Już nie mogłem się doczekać, gdy skończy roczek.
No i kończy jako piękne, właściwie w pełni dojrzałe piwo. Odłożyłem sobie kilka butelek na najbliższe lata, by sprawdzać, jak się zmienia. Resztę zdegustuję ze znajomymi. Także miejcie na mnie oko w czasie festiwali. 😉
Blendów się nie namnaża ponieważ w trakcie fermentacji startera może nastąpić zmiana ilości/udziałów poszczególnych szczepów w całości. Jedne zdominują środowisko, drugie będą słabsze i w efekcie do wstępnie przefermentowanego piwa dodajemy inny, niezamierzony przez producenta blend.
O, właśnie tak to było. Dzięki! 🙂