Od Pilsa do RISa, od szufli po śledzie – na Beerweeku każdy znalazł coś dla siebie.
O ile pogoda nie była najmocniejszą stroną krakowskiego festiwalu, o tyle na premiery narzekać nikt nie ma prawa. Z kranów polała się cała paleta smaków i aromatów, w większości naprawdę udanych. Wielkich wpadek nie zanotowałem, choć kilka trunków ewidentnie wymaga poprawy/leżakowania.
THE TEACHER
BroKreacja
Pils Czeski
Przemarsz po festiwalowych stoiskach rozpocząłem od gospodarzy, czyli browaru BroKreacja, który w Krakowie zaprezentował czeskiego Pilsa, solidnie chmielonego Saazem. Śpieszę donieść, że chłopakom wyszło naprawdę smaczne, czyste piwo – ze świecą takiego reprezentanta gatunku szukać wśród polskiego kraftu.
Piwo cieszy kwiatowo-ziołowym aromatem, z delikatną podbudową słodową. W smaku daje o sobie znać przyjemna, ułożona goryczka ziołowa (od Magnum), która świetnie komponuje się ze zbożowymi akcentami słodu pilzneńskiego. The Teacher to idealny trunek na start! [8]
RIS WHISKY BARREL AGED
Birbant
Russian Imperial Stout
Chwilę później zakpiłem ze zdrowego rozsądku i chwyciłem za RISa od Birbanta. Wszystko z powodu wielkiej popularności owego trunku, która sprawiła, że w sobotę ostało się niewiele ponad pół beczki. Mnie trafiła się opcja po whisky.
Nie da się ukryć, że to piwo powinno jeszcze trochę poleżeć – pół roku to minimum. Póki co jest bowiem zdominowane w zapachu przez destylat, a w smaku – przez ulepkowatość. Tu niby wyczujesz wanilię, tam czekoladę, ale prawdziwą moc osiągnie dopiero na – zakładam – wiosenną edycję Beerweeku. [5]
UCHO OD ŚLEDZIA
Piwoteka
Foreign Extra Stout
To jeden z tych wywarów, na który czekałem ze szczególnym zaciekawieniem. Co też śledzie nasze narodowe uczyniły z FESem Piwoteki? Czy ich wyczucie będzie wyłącznie autosugestią, czy też faktycznie ryby mają moc przedarcia się przez uderzenie słodów i chmielu?
Uprzejmie informuję, że owszem, choć na poziomie dość znikomym, jednak w wypadku tego piwa poczytuję to za plus. W aromacie ujawniają się nuty wędzone (wszak do kotła trafił śledź uprzednio poddany temu procesowi), za to w smaku rządzi kawa z czekoladą, natomiast morski akcent subtelnie osadza się na języku. Jak najbardziej mi to pasuje, choć gdyby rybki nieco bardziej popracowały w smaku, byłbym jeszcze bardziej kontent. [7]
SMOK
Beer City
Czeska IPA
Nieśmiało bo nieśmiało, ale chłopaki z Beer City uśmiechają się w stronę rewolucji, choć pierwotnie zakładali trzymanie się tradycji. Moim zdaniem – stety/niestety – bez nowej fali ciężko cokolwiek w naszym światku ugrać, więc IMO to słuszna decyzja.
W wypadku Smoka rewolucją jest użycie chmielu Kazbek, czyli czeskiej odpowiedzi na amerykańskie odmiany. Oj, robi robotę ta roślinka! Znakomity cytrusowo-żywiczny aromat miesza się tym z trawiasto-ziołową tradycją. W smaku zaś piwo jest niesamowicie pijalne, z bardzo delikatną goryczką. Świetna robota i zdecydowany numer jeden od krakowskich rzemieślników. [8]
80 MINUT
Spirifer
American Rye IPA
Nowalijkę przywiózł też Spirifer, który wystawiał się na jednym stoisku z Beer City. 80 Minut, czyli żytnie IPA na amerykańskich chmielach, to pierwszy wywar ekipy stworzony w Szczyrzycu, rozlany do beczek ledwo kilka dni przed Beerweekiem.
Wszystkie dobrodziejstwa i niedoskonałości młodego piwa się tu prezentują, na szczęście na korzyść tych pierwszych. Przede wszystkim 80 Minut niezwykle intensywnie pachnie cytrusami, lasem i żywicą, zahaczając wręcz o granulat. W smaku także królują chmiele, przede wszystkim w postaci cytryny i białych owoców. Żyto (8% zasypu) z kolei przyjemnie podbudowuje pełnię. Przeszkadzać może jedynie nieco zalegająca goryczka. Ale ona jeszcze się ułoży. [7]
SZALONY ALCHEMIK
Dukla
American IPA
Szalony Alchemik to pierwsze AIPA z Dukli i zarazem ostatnie piwo, które w browarze uwarzył Maciek Brzana. To klasyczny przykład stylu – 16 Blg, 6,5% alkoholu, 75 IBU, znakomicie pachnący cytrusami (mandarynka i pomarańcza), mango i iglakami.
Dzięki udziałowi słodów wiedeńskiego i monachijskiego Szalony Alchemik, mimo zapowiadanych 75 IBU, nie jest niebotycznie gorzki, choć goryczka jeszcze nieco zostaje na podniebieniu. To również sprawka „wieku” piwa – za kilka tygodni powinna być już w punkt. [7]
BLACKCYL
Trzech Kumpli
Black IPA
Piotrek Sosin i jego browar Trzech Kumpli także przeniósł się do Szczyrzyca (choć jak zapewnia nie porzuca browaru Trzy Korony w Nowym Sączu), a na dzień dobry zaprezentował nam czarne IPA – Blakcyl.
I chyba nie skłamię jeśli powiem, że to najlepszy wypust Trzech Kumpli ever. Piwo jest podręcznikowym przykładem stylu (wiecie, te gadki o zamykaniu oczu i wyobrażaniu sobie, że pijesz jasne piwo, choć w rzeczywistości jest ono ciemne). Kapitalny mega-cytrusowy aromat ani przez chwilę nie jest zakłócony przez czekoladę. Podobnie w smaku – owoce oraz solidna, ale szlachetna goryczka grają tu pierwsze skrzypce. Musicie spróbować! [9]
Aha – warte podkreślenia, że Blackcyl zdobył tytuł najlepszego piwa na festiwalu. Zupełnie zasłużenie! 🙂
KATASTORFA
Piwne Podziemie/Latający Rosomak
Whisky Stout
Kooperacyjny trunek Piwnego Podziemia oraz browaru domowego Marcina Kwila (Hoppy News/Same Krafty), Łukasza Derlacińskiego i Grzegorza Mańko to znakomita prezentacja możliwości słodu whisky. Połączone siły rzemieślników i „domowników” użyły go z głową, nadając piwu specyficznego charakteru, nie zabijając nas przy tym aptecznymi naleciałościami.
Nutą przewodnią Katastorfy są oczywiście spalone kable, ale przy dłuższym romansie z rzeczonym trunkiem nie mamy problemu z wyłapaniem nut czekolady i kawy. W smaku akcenty whisky także są królem imprezy, ale i tutaj nie brakuje posmaku ciemnych słodów, a także miłej goryczki. [8]
MERICAN PILS
Doctor Brew
American Pils
Jeśli się nie mylę to pierwsze piwo dolnej fermentacji od Doktorków. Nachmielone, a jakże, po amerykańsku. Tyle że, niestety, praca chmieli chowa się obecnie za kostką masła królującą w aromacie. Niby gdzieś tam w tle – gdy nos już przyzwyczai się do diacetylu – wyłaniają się iglaki i cytrusy, ale w stopniu dość umiarkowanym.
W smaku jest już lepiej. Merican Pils (pisownia oryginalna, jak zapewniają twórcy – w pełni zamierzona) to trunek lekki, pijalny, cieszący wyraźnymi akcentami nowej fali i umiarkowaną goryczką. Tylko to cholerne masło… [5]
RAFINERIA
Bazyliszek
Russian Imperial Stout
Trunki Bazyliszka to w Krakowie wciąż biały kruk, dlatego pojawienie się Rafinerii uznałem za jedno z najważniejszych wydarzeń dla fana polskiego kraftu w czasie minionego weekendu. Wszak RIS od podwarszawskiego browaru to jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku, jakie uwarzono w tym kraju.
Czekolada, śliwki, figi i kawa – ten miks najlepiej opisuje doznania, jakie czekają osoby degustujące Rafinerię. Oleisty płyn wykleja gardziel na poły wytrawnie, na poły słodko. Mamy tu i solidny cios słodowy, i zacną goryczkę. Wiadomo – do zagraniczniaków nie ma startu, ale w Polsce to na pewno Top 3. [8]
WILD CHARON
Olimp
Wild Pumpkin Ale
Największe zaskoczenie Beerweeka. Umówmy się, piwa dyniowe są tak ekscytujące jak rozgrywki szachowe, choć trzeba Olimpowi przyznać, że pierwotny Charon był i tak wywarem zaskakująco ciekawym, a to za sprawą użycia pestek, a nie miąższu dyni.
Wersja dzika to zaś zupełnie inny trunek. Znakomity, niespodziewany, smaczny i aromatyczny. Moje pierwsze skojarzenie to… Kubuś marchewkowo-truskawkowy, zarówno jeśli chodzi o smak, jak i aromat. Funky drożdże dodały Charonowi klasy i – mówię to bez cienia przesady – uczyniły jednym z najciekawszych piw na polskim rynku. [9]