Kiedyś Rasputin był jednym z najbardziej wpływowych RISów na dworze piw dostępnych w Polsce, dziś żyje gdzieś na obrzeżach marzeń geeków.
Nieustannie rozmawiamy o szybkim rozwoju piwnej rewolucji w Polsce przez pryzmat nowych browarów i coraz ciekawszych piw. Tymczasem w moim odczuciu jeszcze ważniejsza jest dostępność rarytasów z USA czy Europy Zachodniej. Półki pełne piw BrewDoga i Mikkellera już nikogo nie dziwią, a sztosy pokroju Westvleteren XII, serii Ola Dubh od Harviestoun czy innego Lost Abbey znamy juz nie tylko z obrazka lub opowiadań kolegów ze SmakPiwa.pl. 😉
Drzewiej, Panie, to było inaczej. Idąc do ulubionego sklepu piwnego miałeś do wyboru ze dwa-trzy imperiale z zagranicy, a gdy pojawiała się jakaś nowość, pędziłeś na złamanie karku, by ja dostać. W moim wypadku tak było na przykład w przypadku Old Rasputina, którego pozytywne recenzje rozbudzały wyobraźnię mało doświadczonego zapaleńca. Ciamkałem i mlaskałem godzinami delektując się kupionym piwem sądząc, że złapałem Boga za nogi.
Kilka lat później doskonale wiedziałem, że to piwo nie wywoła u mnie aż tak dużej ekscytacji, wszak po drodze wypiłem dziesiątki innych RISów. Ale co mi tam – w ramach powtórkowych czwartków warto zmierzyć się z legendą po raz kolejny.
OLD RASPUTIN
North Coast Brewing Company
Russian Imperial Stout
Warka: 01182016
Cyferki: alkohol 9%, 75 IBU
Aromat Rasputina jest dokładnie taki, jaki w RISie być powinien. Słodka czekolada, świeżo palona kawa, do tego ciemne owoce (przede wszystkim jagody) i odrobina alkoholowość na modłę winną. Zgadza się wszystko oprócz intensywności. Osobiście bardzo lubię, gdy RIS atakuje mnie tuż po zrzuceniu kapsla. Rasputin jest w tym względzie mało przebojowy.
W smaku zawodzi przede wszystkim mikra pełnia. Dzieło North Coast Brewing jest wręcz wodniste (jeśli porównamy go do innych RISów) oraz płaskie (to akurat spoko). Szkoda, bo pozostałe odczucia mam jak najbardziej pozytywne. Najpierw do ust wlatują owoce, później swoje robią czekolada i kawa, która pozostawia przyjemny palony posmak. Propsuję za przyjemną goryczkę, krótką z ziołowym posmakiem.
**
Doprawdy, nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, co jarało mnie w tym piwie w okolicach 2014 roku. Dziś Old Rasputin to dla mnie zwyczajny – choć dobry – RIS, jakich nie brakuje na naszych półkach. Ale to chyba tylko dobrze dla nas konsumentów, co nie?
Soundtrack: zawiodę was, nie będzie „Rasputina” od Boney M. Zamiast tego podrzucam najnowszy singel Meshuggah. Szwedzi przypomnieli sobie, że kawałki mogą mieć – na ten przykład – jakąś frazę. 😉