Znany Lager oraz wariacja na temat Nie-IPY – Pinta wie, jak przyciągnąć moją uwagę.
Jakże się ucieszyłem, gdy kilka dni temu okazało się, że także w 2016 roku co miesiąc dostaniemy jedno piwo spod znaku Pinty Miesiąca! Wspomniana seria to jedno z najciekawszych wydarzeń zeszłego roku w rodzimym krafcie. Ziemek, Marek, Grzesiek i Paweł w jego ramach nie brali jeńców, serwując mnóstwo pomysłowych, czy raczej – dotąd u nas niespotykanych – trunków.
Jedne były znakomite, że wspomnę I’m So Horny, Ruchy Orkisz Ruchy czy Kwas Beta. Inne już takiego wrażenia nie robiły, ale i tak doceniam ich walory degustacyjne. Jedną z takich propozycji był India Pale Lager o nazwie Hoplaaga, który na kranach królował pod koniec lipca. Moim zdaniem był trochę zbyt ciężki jak na Lagera, który powinien gasić pragnienie. A jak spisuje się tym razem?
HOPLAAGA
Pinta
India Pale Lager
Warka: 26/07/2016
Skład: woda; słody pilzneński, Carapils; chmiele Tomahawk, Warrior, Citra, Simcoe, Mosaic; drożdże Saflager W34/70
Cyferki: alkohol 6,5% obj., ekstrakt 15,5%, 70 IBU
Cena: 6,90 zł (Regionalne Alkohole, Kraków)
Butelkowa wersja IPL od Pinty ma wszystkie zalety i wady beczkowej poprzedniczki. Zacznijmy od jasnych stron, a tą niewątpliwie jest bardzo intensywny, kompleksowy, „zielony” aromat. Króluje żywica i cytryna, ale nie brakuje też grejpfruta i odrobiny ziemistości. Byłoby naprawdę super, gdyby nie fakt, że mój nos mruczy słowo „fasola”. Nie mam pewności, ale podejrzenia są.
Smak niby spoko: rozpoczyna sie od cytrusowej kwaśności na początku łyku (grejpfrut i pomarańcza na topie), by później przejść przez słodycz od owoców i słodów, a skończyć na bardzo mocnej, odrobinę ściągającej goryczce na modłę albedo. Teoretycznie nie ma się do czego przyczepić.
Ja natomiast chciałbym w tym miejscu poddać w wątpliwość istnienie stylu India Pale Lager. Moje wyobrażenie dobrego Jasnego Lagera koncentruje się przede wszystkim wokół wysokiej pijalności, a tą łatwiej osiągnąć przy niższym ekstrakcie (np. 12 Blg) i – co za tym idzie – alkoholu (przypuśćmy 4,5-5,5%). Amerykańskość widzę tu jako wzbogacenie aromatu nowofalowym chmielem oraz podkręcenie goryczki.
Dwa ostatnie cechy Pincie udało się osiągnąć, natomiast woltaż i ekstrakt Hoplaaga odstrzelają jego lekkość i pijalność. Stąd na tę chwilę chyba mu podziękuję i wrócę do Hamerykańskiego Drimu z Redena.
CE N’EST PAS IPA BRUIN
Pinta
Biere De Garde Bruin
Warka: 22/07/2016
Skład: woda; słody jasny klepiskowy, pale ale, wiedeński, Carabelge, Special W, Caraaroma, Caramunich III; ekstrakt słodowy; chmiele Aramis, Perle, Mosaic; skórka słodkiej pomarańczy; mąka z kasztanów; owoce mirtu; mech irlandzki; drożdże T-58
Cyferki: alkohol 7,5% obj., ekstrakt 18%, 29 IBU
Cena: 6,90 zł (Regionalne Alkohole, Kraków)
Ciekawostka: z serią Ce N’est Pas IPA zapoznałem się dopiero we wrześniu 2014 roku, przy okazji premiery wersji Ambree. To było dokładnie w dniu meczu Polska-Niemcy w półfinale Mistrzostw Świata w siatkówce. Szynkarnia pękała w szwach, atmosfera była tak gęsta, że szkło samo pękało na półkach…
Ce N’est Pas IPA Bruin degustowałem już na spokojnie, w domu, w tle śledząc jakąś powtórkę meczu NBA. Emocje może i mniejsze, ale wrażenia równie pozytywne. Dzięki zasypowi i dodatkom brązowe Biere De Garde trochę przypomina mi… piwo świąteczne (np. Gwiazdora od Gościszewa). Aromat to mieszanka kakao, kwiatów, pomarańczy, jagód (to sprawka mirtu) oraz korzennych fenoli.
Propozycja Pinty jest jednoznacznie słodka i pełna, ale na szczęście nie zamula, a to za sprawą przyjemnego drobnego wysycenia, które podkręca pijalność. W ustach czuję czekoladę, jagody i pomarańczę – świetnie się to pije! Brakuje może odrobiny goryczkowej kontry.
Podsumowując: Hoplaadze na razie podziękuję, do Ce N’est Pas IPA Bruin chętnie wrócę.
Soundtrack: poza tematem, ale muszę: Deftones wracają! Po singlu wiem, że będzie dobrze. 😉
Mam wrażenie, że krytykujesz IPL za to, że nie jest dochmielonym lagerem dwunastką. Nie jest, bo nie ma być.
IPL to nie ma być lager szczodrze nachmielony, tylko coś jak IPA, tylko na dolniakach. Czyli nie 4,5% alk. i 12% ekstr., a tak, jak zrobili.
To, czego tu szukałeś, to chyba bardziej American Pale Lager. Takie coś znajdziesz w takim np. Bojanie Strażackie (gatunkowo, nie wypowiadam się o jakości).
Masz prawie słusznie wrażenie.
Oczywiście rozumiem ideę IPL, natomiast nie do końca akceptuję sensu jej istnienia. Wynika to z moich prywatnych preferencji, a nie foszka na rzeczywistość. 🙂
PS: Strażackie ma tyle Ameryki, co kot napłakał. Ja za przykład stawiam przywołany Hamerykański Drim. Nachmielony jak IPA, a lekki i pijalny.
Bruin jeszcze nie piłem, ale mam zupełnie inne zdanie co do Hoplaaga (nadmienię, że nie miałem okazji pić go w zeszłym roku). Grejfrut daje fajną wytrawność, dla mnie piwo było rześkie i lekkie, zniknęło błyskawicznie:) Mam duże skojarzenia z Modern Drinking – nafta?
Mnie nafta jako taka w nos się nie rzuciła, bo i Mosaika nie ma tu chyba zbyt wiele. Głównie jednak cytryna, żywica i grejpfrut.
Czesc
Pozwole sobie odpowiedziec na pytanie konkursowe na twojej stronie, choc watpie w wygrana. Po pierwsze bo nie spelniam warunkow gry, po drugie ktos kto to nie ma facebooka raczej nie istnieje – przynajmniej tak sie kiedys dowiedzialem 🙂
Z kwasnym, a dlaczego, bo jak pijesz pierwszy raz to wykrzywia twarz i odruchowo wystwiasz jezyk zupelnie jak:
https://www.google.pl/search?q=michael+jordan+tongue+out+dunk&biw=1920&bih=1008&source=lnms&tbm=isch&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwjK_Nml5_zKAhVID5oKHS1yAqoQ_AUIBigB#imgrc=DTfOt-S8HN464M%3A
Reszty chyba nie musze tumaczyc.
Pozdrawiam
Kuba
Dzięki. 🙂
Wierzę, że istniejesz, ale zasady to zasady – miało być na FB, więc pod uwagę będę brał odpowiedzi tam zamieszczone.
Ale spokojna głowa, na blogu też pojawią się konkursy, więc będziesz miał szansę wygrać. 🙂
*tlumaczyc