Piwowarzy wreszcie zaczynają wychodzić z cienia i stają się prawdziwymi bohaterami każdego piwa – oto jeden z najważniejszych skutków rewolucji.
W czasach, gdy jeszcze nie interesowałem się piwem, miałem podejście podobne do większości znanych mi osób – alkohol robi się sam. Ktoś tam gdzieś tam wrzuci coś tam do czegoś tam i na samym końcu ja dostanę do łapy butelczynę lub puszkę. Piwo tworzył nie piwowar, a browar – Żywiec, Tyskie, Okocim, whatever.
Pamiętam, gdy jeszcze w liceum byłem z klasą na wycieczce w Beskidach, odwiedziliśmy również browar w Żywcu. Oprowadzał nas jakiś pan, który – jak mniemam – właśnie od tego tam jest: by zabierać gawiedź na tour de kadzie, opowiadać, jak powstaje piwo i podkreślać znaczenie brandu. O ludziach, którzy przygotowali piwo nie wspomniał ani słowem. Zresztą, nikt z nas nie pytał, bo niby dlaczego miałoby nas to obchodzić?
WARZENIE REWOLUCJI W DOMACH
Dopiero kilka lat później odkryłem tę prawdę oczywistą, że to właśnie grupa zapaleńców, którzy po nocach albo weekendami pichciła w domach zupełnie niespotykane specjały, dała kopa temu, co dziś nazywamy piwną rewolucją. Nie „noł nejmy”, które programują sprzęt, by ten wypluł kolejnego lagera, a właśnie prawdziwi mistrzowie, którzy zaczynali od emaliowanego gara i kuchenki gazowej.
Dlatego tak bardzo cieszy mnie, że dziś nazwa każdego browaru rzemieślniczego nieodłącznie kojarzy się już nie ze sprzętem, a z konkretną osobą. Mówisz AleBrowar, myślisz Michał Saks i Arek Wenta. Wspominasz Pintę, masz na myśli Ziemka Fałata czy Marka Semlę. Zauważasz piwo Nepomucena – od razu kojarzysz Jacka Domagalskiego. Na tych przykładach się zatrzymam, by nikogo nie pominąć.
Łączy ich to, że wypracowali swój warsztat w warunkach domowych, odnosili sukcesy jeszcze zanim w Polsce zaczęto mówić o nowej fali piwowarstwa. I teraz wywracają myślenie o piwie osobników zamieszkałych pomiędzy Odrą a Bugiem.
PIWOWARZY DOMOWI DO BROWARÓW!
Jakiś czas temu wzmogła się inna pozytywna tendencja na naszym rynku. Prężnie działający rzemieślnicy i kontraktowcy coraz chętniej zapraszają do współpracy swoich kolegów (i koleżanki), którzy jak dotąd nie stworzyli własnego browaru, bądź też w ogóle nie mają takich planów.
Pomijając konkursy, w tym ten najważniejszy – na Birofiliach, kończący się wręczeniem Grand Championa – sygnał do częstszych spotkań w browarach z domowymi mistrzami, dała Pracownia Piwa. Niemal od początku istnienia współpracuje z piwowarami domowymi, czego efektem są dwa bardzo dobre belgijskie piwa uwarzone z Dorotą Chrapek, czy też wywary zaproponowane nam w styczniu tego roku: Altbier przygotowany wraz z Volkerem Quante oraz Wee Heavy autorstwa Łukasza Kantora.
Jeszcze dalej w tym roku poszedł browar rzemieślniczy Jan Olbracht, który wraz z Kopyrem i Bartkiem Nowakiem zorganizował konkurs Kuźnia Piwowarów. Pasjonaci warzący w domu przysłali mnóstwo piw w kilku kategoriach, a zwycięzcy w nagrodę przygotują swoje specjały na dużym sprzęcie. Co więcej, z ekipą z Piotrkowa Trybunalskiego regularnie współpracuje Krzysztof Juszczak, czyli Josefik, słynący z doskonałych piw domowych o korzeniach belgijskich. Dla Jana Olbrachta przygotowuje trunki z serii Piotrek z Bagien, a o swoich wrażeniach opowiedział niedawno Docentowi.
Ciekawa jest też historia Łukasza Szynkiewicza z browaru domowego Absztyfikant. Kilka miesięcy temu został zaproszony przez ekipę browaru Olimp na wspólne warzenie Grodziskiego – Sophia, według receptury, która w 2014 roku wygrała swoją kategorię w ramach konkursu Birofilia. Okoliczności doprowadziły jednak do tego, że Łukasz na stałe dołączył do firmy. Można? Można.
Na uwagę zasługuje także kooperacja browaru Solipiwko z Andrzejem Millerem. Otóż połączone siły kontraktowca i piwowara domowego stworzyły Rauchbocka 1978 na wzór tego, który w 2012 roku stał się Grand Championem i trafił na rynek pod marką Brackie. Kto wie, czy nowy wywar nie jest lepszy od oryginału.
Takich przykładów mógłbym jeszcze podać całkiem sporo (Kraftwerk i Marek Rendchen z Kattowitzer Brauhaus, Piwoteka i Mateusz Cichał, nawet Widawa i Tomek Kopyra), ale dotychczasowe w zupełności wystarczą, by uświadomić sobie, że naprawdę sporo dzieje się. I dobrze – to dowód, że zawód-piwowar wreszcie zyskuje należyty szacunek.
POWODZENIA!
Nie bez kozery piszę o tym wszystkim akurat dzisiaj. 5 sierpnia obchodzimy bowiem Międzynarodowy Dzień Piwa i Piwowara. O tym, że jest co świętować, wiecie równie dobrze co ja. Dlatego wszystkim piwowarom rzemieślniczym, kontraktowym i domowym, życzę samych udanych warek i coraz lepszych piw na koncie, by Kazachstan rósł w siłę, a ludziom żyło się lepiej!
Pamiętajmy o browarnikach, bez których rewolucja też by leżała.
Pełna zgoda 🙂