0,5 promila za kółkiem: zgroza czy normalność?

0,5 promila we krwi

Czy nowy projekt liberalizacji prawa o podwyższeniu limitu alkoholu we krwi dla kierowców, powinien nas cieszyć, czy raczej martwić?

Kilka dni temu gruchnęła wiadomość o tym, że do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa trafił projekt (przyznam – nie wiem, kto jest autorem), w myśl którego osoby po 30. roku życia będą mogły prowadzić samochód mając we krwi do 0,5 promila alkoholu.

Obecnie – dla przypomnienia – możemy mieć 0,2 promila. W przypadku przekroczenia grożą nam kary grzywny, pozbawienia wolności i zabrania prawa jazdy (w tym dożywotniego). Po szczegóły odsyłam do odpowiednich aktów prawnych.

PRAWO A RZECZYWISTOŚĆ

Zostawmy jednak w spokoju prawo – na ten temat powinni wypowiadać się ludzie zdecydowanie bardziej kompetentni ode mnie – zajmijmy się rzeczywistością. Czytając newsa o wspomnianym projekcie (ot, choćby tutaj) zastanawiałem się, jakie byłyby realne konsekwencje takiej zmiany. Czy nagle wszyscy się pozabijają, czy zupełnie nic się nie zmieni, a Polska choć w jednym względzie będzie mogła poczuć się jak państwo liberalne?

Muszę przyznać – tu mała dygresja – kiepski ze mnie bloger, bowiem zamiast obrać jednoznaczne stanowisko i grzmieć już w tytule o dramacie, który czeka biednych obywateli Polski, ja jak zwykle stoję na studenckim stanowisku „to zależy” i szukam zarówno argumentów za, jak i przeciw pomysłowi. Oto, co sobie wykoncypowałem.

NIECH WPROWADZAJĄ!

  • Zdecydowana większość krajów zachodniej Europy, do których to tak bardzo chcemy równać, pozwala na jazdę kierowcom, którzy mają 0,5 promila alkoholu we krwi (w Wielkiej Brytanii nawet 0,8 promila). To oczywiście nie znaczy, że musimy od nich małpować, ale skoro wiele społeczeństw, na które nasze elity patrzą jak na wzorzec radzi sobie w takich warunkach, to i my nie powinniśmy mieć z tym większego problemu.
  • Podniesienie granicy to spore ułatwienie dla beer geeków, którzy po degustacji jednego piwa o mocy IPA nie musieliby się wzbraniać przed siadaniem za kółkiem. Większość z nas doskonale zna swój organizm i możliwości. Jedno piwo nie wpływa praktycznie w ogóle na naszą koncentrację i poziom uwagi – nie sądzę, by mi się tylko wydawało. Byłbym mega szczęśliwy, gdybym po pracy mógł sobie skoczyć samochodem do baru, wychylić piwko ze znajomymi i jak gdyby nigdy nic wrócić do domu.
  • Bądźmy szczerzy: to nie alkohol, tylko ludzie powodują wypadki. Alkohol nie każe ci wsiadać za kółko i wbijać się w maski innych samochodów. To twój łeb, którego nie potrafisz kontrolować. Żadne prawo nie nauczy cię odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. W końcu morderstwa i kradzieże także są zakazane, a jakoś dziwnym trafem wciąż trafiają się jednostki, które ów zakaz ignorują. Nie twierdzę oczywiście, że prawo, które nie eliminuje całkowicie problemu, powinno być zlikwidowane. Sądzę natomiast, że należy uchwalić taką wersję, która możliwie najmniej będzie ingerować w jednostki rozumne (że sobie pozwolę tak nas nazwać).

NIGDY W ŻYCIU – MA BYĆ TAK, JAK JEST!

  • A contrartio ostatniego punktu z części „na tak” – w Polsce żyje całe grono cwaniaczków, którzy mimo wszystko boją się tej magicznej granicy „0,2 promila”. Jeśli im pofolgujemy, liczba nieodpowiedzialnych kozaków na polskich drogach może drastycznie wzrosnąć. Podkreślam – „może”, a nie na pewno wzrośnie. To tylko wynik moich obserwacji, a nie jakiegoś rzetelnego badania.
  • Choć generalnie jestem liberalnie nastawiony do życia (przede wszystkim gospodarczo, ale to nie miejsce, by o tym gadać), to jednak jestem za rozwiązaniami, które realnie wpływają na poprawę mojego bezpieczeństwa na drodze. Przyznam, że nie czytałem nigdy badań, które jednoznacznie wskazują, korelację pomiędzy prawnym limitem alkoholu we krwi a liczbą wypadków. Jeśli jednak jakieś mądre głowy to udowodniły i pozostawienie dopuszczalnej normy na poziomie 0,2 promila zapewni mi poczucie komfortu, to jestem za jego utrzymaniem. A nawet zjechaniem do 0,0.
  • W Czechach czy na Węgrzech, a więc w dwóch państwach słynnych z alkoholi, a przy tym o – mam wrażenie – wyższej kulturze picia, niż w Polsce, limit wynosi 0,0 promila i nikt nie protestuje, to znak, że i u nas takie rozwiązanie by przeszło (i nie ma sensu podnosić granicy).

KOMUNIKACJA JEST W SUMIE SPOKO

Zresztą – niezależnie, co postanowią zawsze warto pamiętać, że komunikacja miejska czy międzymiastowa też jest całkiem spoko i  dodatku sporo tańsza od jazdy samochodem solo. Dlatego, podsumowując: limity, nie limity. Po piwku zamiast do auta wsiądź do autobusu.

(Visited 413 times, 1 visits today)

8 komentarzy na temat “0,5 promila za kółkiem: zgroza czy normalność?

  1. Ja uważam, że proste sytuacje są najlepsze. Tak więc zasada piłeś – nie jedziesz powinna obowiązywać. Wprowadzanie jakiegoś stopniowania prowadzi tylko do zagmatwania tematu. Skąd można wiedzieć czy po jednym piwie możemy czy nie możemy jechać (oczywiście bez stosownych badać)? To zależy od zbyt wielu czynników, płynnie się zmieniających. Inny tematem jest to, że wraz z ilością wypitego alkoholu zmienia się nasza zdolność trafnej oceny sytuacji.

    Kończąc – uważam, że przepisy powinny być jasne proste i nie pozostawiające zbyt dużo możliwości samodzielnej interpretacji. Zwłaszcza w takich sytuacjach. Tak więc 0,0 promila i mamy jasność w temacie.

    • Gdybym patrzył tylko ze swojej perspektywy, pewnie optowałbym zdecydowanie za wprowadzeniem 0,5 promila – to by mi znacznie ułatwiło życie.

      Ale faktycznie, patrząc na większą część społeczeństwa opcja 0,0 promila może okazać się najbardziej słuszna. 😉

    • > Tak więc zasada piłeś – nie jedziesz powinna obowiązywać.

      „Każdy skomplikowany problem ma proste rozwiązanie, które nie działa”.

      Okej piłem nie jadę. Przez jaki czas? Godzinę temu wypiłem piwo do obiadu. Mogę jechać czy nie? Wypiłem piwo w schronisku. Mogę wrócić autem po zejściu? Spiłem się wczoraj do nieprzytomności. Mogę jechać rano? A o 12? To o której w końcu mogę?

      Ustalenie granicy na 0.0 i traktowanie kogoś kto wypił lampkę wina do obiadu na równi z nawalonym wujkiem wracającym z wesela wydaje mi się jednak przesadą. W końcu granica 0.5 promila jest równie klarowna jak 0.0. I tak w wielu sytuacjach, żeby mieć pewność musisz dmuchnąć w alkomat.

  2. Bezpośrednio po spożyciu, nawet jednego piwa, nie powinno się prowadzić. Inna sprawa, to jak długo należy odczekać. Wielu przyłapanych prowadzi rano na kacu. Czy to szkodliwe? To zależy. Wydaje mi się, że lepsza koncentracja jest wtedy, gdy człowiek jest wyspany. Nawet jeśli ma te 0,5 we krwi. Z drugiej strony ludzi, którzy mają problem z alkoholem i mają prawko, nie odstraszy często żadna granica, ani nawet odebrane prawo jazdy.

    • Otóż to. Gdyby Polacy bardziej odpowiedzialnie podchodzili do tematu alkoholu i pili z rozsądkiem, a wtedy byłbym nawet za tym, żeyb wprowadzić model z niektórych stanów USA. Czyli – dopóki nie stwarzasz zagrożenia na jezdni (dość nieostra granica – przyznaję), nikt nie ma prawa Cię zatrzymać.

    • I z tym się bardzo zgadzam – że zmęczenie i niewyspanie, powodujące zasypianie za kółkiem są chyba groźniejsze niż sam alkohol. To tak z własnego doświadczenia. Oczywiście statystyk nie ma, bo o ile policja ma do dyspozycji alkomaty, to „zmęczeniomatów” nie i nie ma mozliwości określić czy i na ile kierowca, który spowodował wypadek był niewyspany/zmęczony. Inna rzecz – gdyby to alkohol był tym złem wcielonym, to wiekszość wypadków drogowych byłaby z nim związana, a tak nie jest. Żeby było jasne, ja nie bronię piajnych kierowców, tylko trzeźwego obrazu sytuacji, bez populistycznej demagogii.
      A co do jednej IPki po pracy – dokładnie, też mi się marzy coś takiego, mimo że codziennie korzystam z komunikacji miejskiej.
      Czy limit 0,5 versus 0,2 zwiekszy zagrożenie czy zmniejszy? Nie wiadomo. Przynajmniej dopóki się tego nie wprowadzi.

  3. Moim zdaniem Ok ale QRWA jeszcze odpowiedzialność tego zmierzyć się nie da jest wiele krajów naświecie gdzie taka dawka jest dopuszczalna .Jestem za ale z pewną dozą nieśmiałości.

  4. Nie wiem jak Wy a jak się zastanawiam nad zadanym tematem to nie wyobrażam sobie sytuacji w której po piwku siadam do auta i jadę. Choćby mi urzędowo poświadczyli że trzeźwy jak świnia jestem 🙂

Skomentuj JerryBrewery Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *