Jak się bawić, to tylko przy dobrym piwie. Przynajmniej na początku imprezy.
Nienawidzę wódki. Nie „nie lubię” – nienawidzę. Często mam tak, że nawet będąc absolutnie trzeźwym i czując jej zapach, drze mnie na wymioty. Bania czy dwie – spoko. Ale, na Boga!, bez rycia beretu.
Wyszedłem więc z założenia, że jadąc na doroczny świąteczny wyjazd firmowy wezmę ze sobą kilka dobrych piw (także moje domowe), a ewentualny dalszy ciąg wieczoru spędzę „o suchym pysku”, tudzież wspomagając się jakimś koncerniakiem. Okazało się, że szefostwo mojej ekipy zadbało i o moje gardło, zabierając ze sobą w góry kilka krat Brackiego Pilsa. Tak to ja się bawić mogę.
W mojej torbie podróżnej znalazły się z kolei cztery kraftowe piwa. ABW to wysokoprocentowa petarda od Birbanta. Krasnale z Bram to z kolei najnowsza wizja Masona i Piwoteki, łącząca cechy IRA oraz kompotu z suszu. Nie mogło zabraknąć Winter Ale od Jana Olbrachta z serii Piotrek z Bagien oraz degustowanego przeze mnie z beczki Hoppy New Year z Pracowni Piwa. Oto, cóż tam w nich wyczułem. Aha, ocen nie podaję, bo przy spaczonej wyjazdowej sensoryce mogłyby być nie do końca adekwatne.
ABW
Birbant
American Barley Wine
Cyferki: alkohol 10,5% obj., ekstrakt 24,5 Blg, 100 IBU
Chłopaki z Birbanta rozmiłowali się w mocnych trunkach, za co szacunek dla nich. O ile RISy leżakowane w beczkach wszelakich nie bardzo mi podeszły (za bardzo alkoholowe), o tyle Imperialny Stout wędzony torfem był już majstersztykiem. Jasną ekstraktywną bombę browar także może sobie zapisać po stronie sukcesów.
Zapach jest dokładnie taki, jak obiecuje Ameryka w nazwie: cytrusy, żywica, trochę igieł. Znać solidną podbudowę słodową w duchu miodowo-karmelowym. W smaku piwo jest zaś nie tak tęgie, jak można by sobie wyobrażać, stąd bliżej mu powiedzmy do Triple IPA, niż prawdziwego Barley Wine – ale wcale mi to nie przeszkadza. Jest słodko od słodów i owoców, ale nie brak siarczystej goryczki, przyjemnej – dodajmy. Lubię to.
KRASNALE Z BRAM
Piwoteka
Irish Red Ale
Cyferki: alkohol 5% obj., ekstrakt 12,5%, 20 IBU
Dziecięciem będąc nie lubiłem kompotu z suszu, choć ciężko wyjaśnić dlaczego. Może to z powodu aromatów wędzonki? Będąc już starym koniem i fanem piwa na słodach dymionych mój odbiór wigilijnego napoju uległ zmianie. Z tego powodu Krasnale z Bram, czyli IRA z dodatkiem suszonych jabłek, gruszek i śliwek, a także cynamonu i goździków, idealnie trafiają w moje gusta.
To praktycznie wpiwowstąpienie rzeczonego suszu, gdzie akcentów typowo piwnych jest bardzo niewiele. Najpierw do nosa wlatuje charakterystyczna wędzonka, a zaraz za nią potężna owocowość, także od skórki pomarańczy. Całości towarzyszą przyprawowe akcenty. W smaku podobnie – kompot dyktuje warunki gry, choć na finiszu pojawia się subtelna goryczka. Gdyby nie to, że na wigilijnym stole nie wypada stawiać alkoholu, chętnie zaserwowałbym to cudo rodzinie.
PIOTREK Z BAGIEN ALE ZIMOWE
Jan Olbracht
Winter Ale
Cyferki: alkohol 6% obj., ekstrakt 15%, 20 IBU
Zima robi sobie jaja ze wszystkich twórców Winter Ale, ale niezrażony tym Jan Olbracht przygotował swoją interpretację stylu. Nad pokalem unoszą się aromaty, które zapewnia skład: trochę czekolady, odrobina jałowca i figi.
Zimowy Piotrek z Bagien to piwo zdecydowanie słodkie, ale nie mulące. Ciemne słody dobrze współgrają z dodatkami, tworząc przyjemną całość, choć raczej degustacyjną niż pijalną. Finisz to krótka, umiarkowana goryczka. Niezłe.
HOPPY NEW YEAR 2016
Pracownia Piwa
AIPA
Cyferki: alkohol 7,3% obj., ekstrakt 16,6 Blg, 85 IBU
Mojej wyprawie towarzyszyło też najnowsze AIPA od Pracowni Piwa, które piłem już w Tap House (tutaj szczegóły), ale tak mi posmakowało, że zdecydowałem się na powtórkę. I słusznie, gdyż butelkowe wcielenie wiernie oddaje wszystkie walory Hoppy New Year. Intensywnie pachnie cytrusami, białymi owocami i żywicą oraz kopie po dupie kunsztowną goryczką. Pracownio Piwa, jak zawsze – robisz to dobrze.
***
A na dobitkę – Brackie Pils! No bo po co katować się wódzitsu, kiedy na podorędziu masz całą paletę całkiem udanego (szczególnie wtedy, gdy masz już promile we krwi) piwa?
Oczywiście dominuje tu intensywny zapach słodowy, ale i chmiel Żatecki gdzieś tam majaczy z ziołowymi wstawkami. Za to w smaku ujawnia się całkiem konkretnie pod postacią solidnej, klasowej goryczki. Na podtrzymanie humoru jak znalazł, co potwierdzają moje firmowe koleżanki, Basia i Basia (zgadnijcie która to która :P).
Basia to ta po prawej, a Basia po lewej.
Zgadłem?
Wygrałem piwo browaru Gęstwa?
Pozdrawiam
Kuba
Zadałeś, nagród brak 😛