Wieczór w Tea Time Brewpub

PALE SAINT

Długi weekend, mnóstwo wolnego czasu, a zatem i chwila na nadrobienie zaległości. Na tę okoliczność wybrałem się do Tea Time Brewpub.

Knajpa usytuowana na ul. Dietla 1Krakowie wystartowała 1 kwietnia tego roku i nie byłoby czym się podniecać, gdyby nie fakt, że właściciele od razu zadeklarowali się, że będą warzyć własne piwo i lać je z kranów. W Krakowie browarów restauracyjnych jest jak na lekarstwo (oprócz głównego bohatera: C.K. BrowarStara Zajezdnia), więc otwarcie nowego to spore wydarzenie. Tym bardziej, że jego właściciele postawili na piwa angielskie – żadna tam lagerowa kupa, żadne uciekanie w pszeniczniaki: w Tea Time Brewpub liczy się ale. W to mi graj!

Wsiedliśmy więc z Kobietą do tramwaju, którym dotarliśmy na miejsce i wbiliśmy do szczelnie wypełnionego pubu – od progu przywitały nas głos brytyjskich gości, którzy znaleźli kolejne miejsce w Małopolsce, gdzie mogą się poczuć jak w domu, nie wydając przy tym za wiele. Ceny w Tea Time zaczynają się bowiem od 3 zł (za 1/3 pinty), a kończą na 10 zł (za całą pintę, czyli 568 ml), w dodatku można zamówić coś do jedzenia, nie brakuje też innych napojów (kawa, herbata, wino) – jest okej. Co ciekawe, lokal z ul. Dietla 1 jest tak purystycznie nastawiony do angielskiej mody, że nie oferuje soków do piwa – Kobieta musiała się więc zadowolić czerwonym winem, gdyż nie toleruje browarku bez słodkiego dodatku. Świetnie wybrała faceta, czyż nie? 🙂

Na miejscu postanowiłem skosztować dwóch z dostępnych pięciu specyfików. Zacząłem od Pale Saint (na zdjęciu tytułowym), czyli lekkiego Golden Ale – alkohol 4,4% objętości – przyprawianego amerykańskimi chmielami, w tym Cascade i Simcoe. Mocną stroną tego, jak i innych piw z Tea Time jest przepiękna, gęsta, drobnopęcherzykowa piana. Biały puch świetnie trzymał się na szczycie ciemnozłotego, przejrzystego Pale Saint. Nieco gorzej rzecz ma się z mało intensywnym aromatem – to pewnie wina zbyt niskiej temperatury, w której specyfiki są tu podawane. Golden ale moim zdaniem powinno legitymować się bardziej zdecydowanym aromatem – tu owszem, wyczujemy cytrusy i świeżość sosny oraz szczyptę słodowości, ale w stopniu bardzo umiarkowanym. W smaku jest za to nieźle, początkowo dość wodniste i bardzo gładkie Pale Saint po chwili zaczyna cieszyć owocami tropikalnymi, sosną i zbożowością. [OCENA: 7]

PALE RIDER

Drugi ogień poszło Pale Rider czyli angielskie IPA (6% obj. alkoholu). I znów: piana niczym na cappuccino, mistrzowski lacing. Zaskoczyła mnie bardzo ciemna, brązowa barwa, acz może to światło w knajpie płatało moim oczom figle. Zapach, a jakże – mało intensywny. Dość powiedzieć, że łatwiej było mi wyczuć perfumy Kobiety (a ta, trzeba wam wiedzieć, że Ona nigdy nie przesadza z ich ilością), niż to, co działo się w nonicu. Dobra, w końcu udało mi się wyłapać nuty karmelu, świeżych ziół i trawy – klasyka gatunku. W smaku także nie doszukamy się żadnych zaskoczeń: pierwszy akord cieszy karmelową słodyczą, później do głosy dochodzą chmiele, które rozprowadzają bo gardle ziołową goryczkę. I znów: wszystko działa poprawnie, ale po bardziej ekstraktywnym piwku oczekuje się większej intensywności. [OCENA: 6]

Jeśli browarnikowi uda się ogarnąć ten problem i sprawić, by miejscowe piwa miały większego kopa, wtedy wróżę Tea Time wielką karierę. Tylko czy mury kamienicy przy Dietla 1 to wytrzymają?

(Visited 59 times, 1 visits today)

0 komentarzy na temat “Wieczór w Tea Time Brewpub

  1. Pingback: Viva La Pinta: nowe życie piwnego Krakowa | Jerry Brewery

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *