Browar Gęstwa wraca do pracy w 2016 roku, zaczynając od piwa, o którym marzył od dawna.
Z Kokosem sporo nas dzieli jeśli chodzi o gust piwny. Ot, na ten przykład ja jestem wielkim zwolennikiem wędzenia wszelakiego – on zdecydowanie nie. Z kolei ziom lubi piwa o belgijskim rodowodzie, ja zaś nie darzę ich przesadną sympatią (choć – jak wiecie – od czasu do czasu pijam).
Istnieje jednak jedno polskie piwo, które od pierwszej warki kopie nam dupę – Sunset Blvd od Radugi. Wspaniały kolor to jedno, ale najważniejsza jest faktura, kapitalny zapach i aromat. To jeden z tych wywarów, do których chętnie wracamy po kilkanaście razy i nigdy nam się nie nudzi.
AUTORSKA INTERPRETACJA
Postanowiliśmy więc stworzyć wariację na temat Red Rye IPA Andrzeja Kiryziuka. Najpierw ja skontaktowałem się z twórcą i piwowarem Radugi, prosząc go o kilka porad dotyczących warzenia tego stylu. Szczegółów dotyczących zasypu, który stosuje na warzelni w Kłodawie zdradzić nie mogę, natomiast w czasie degustacji naszego dzieła podzielę się naszą recepturą.
Oczywiście, nie chcieliśmy odtwarzać Sunset Blvd 1:1, stąd zmiany w zasypie i chmieleniu. Po pierwsze – nasze piwo będzie lżejsze, gdyż do fermentora trafiło 21 litrów brzeczki o ekstrakcie ok. 14,5 Blg. Piszę „około”, ponieważ… stłukłem cukromierz. Natomiast na podstawie obliczeń po zacieraniu, wyszedł nam właśnie taki ekstrakt. Nieco niższy, niż zakładałem, ale to za sprawą apgrejdu sprzętu, którego jeszcze nie zdążyłem skalibrować oraz większej cierpliwości, jaką wykazaliśmy się przy wysładzaniu.
Nasze Red Rye IPA będzie też mniej goryczkowe, niż propozycja Andrzeja. Na goryczkę chmieliliśmy Admiralem, dodając go w 15 minucie gotowania, by według kalkulatora uzyskać ok. 60 IBU. Choć z drugiej strony może być ona nieco bardziej wyczuwalna, ponieważ zacieraliśmy tak, by otrzymać ok. 5,7-6,2% alkoholu. Mam nadzieję, że się uda.
„NOWE” SUROWCE
„Nadzieję”, a nie „pewność”, ponieważ po raz pierwszy użyliśmy drożdży innych, niż Fermentisa, a mianowicie Danstar Nottingham. Sporo o nich czytałem przed zakupem, jednak opisy w sieci swoje, a rzeczywistość swoje. Najlepiej przekonać się o ich działaniu na własnej skórze, znaczy się – na własnym piwie. Liczę na odfermentowanie na poziomie US-05.
Po raz pierwszy zamówiliśmy surowce z Ale Piwo, sklepu polecanego mi przez Tomka z Dzikich Drożdży. Jestem pod wrażeniem prędkości działania! Autentycznie 30 godzin po zamówieniu przesyłka była u nas – brawo! W Browamatorze zdarzało mi się czekać ponad tydzień.
Do chmielenia na koniec gotowania użyliśmy zamówionego w tej przesyłce Amarillo oraz Cascade i Mosaika, które zostały nam jeszcze po grudniowym warzeniu RISa. Liczę na to, że ich aromat nie pierzchnął i pięknie zaatakują nos cytrusami, wyciśniętymi też z Centenniala, którego dodamy na zimno.
I jeszcze jedna nowość dla nas – pirosiarczyn. Do tej pory dezynfekowaliśmy fermentory OXI, którego na stanie w Ale Piwo nie ma. Zamówiłem więc wspomniany pirosiarczyn, gdyż nie wymaga on płukania. Proszek pachnie niesamowicie intensywnie (jeszcze bardziej, niż OXI). Mam nadzieję, że czyści równie skutecznie, co poprzednik – do tej pory nie mieliśmy w piwie ani jednej wady, ani jednego zakażenia!
UWAGI I SPOSTRZEŻENIA
Na sam koniec tradycyjna lista ciekawostek, które wynotowałem sobie w czasie warzenia:
- taboret gazowy – za sprawą jednego z Czytelników (dzięki Mariusz!) mamy wreszcie swój taboret. Warzyłem przy jego użyciu już z Browarem Aurora, natomiast w przypadku działalności Gęstwy jest to novum. Po raz kolejny podkreślę: taboret w kosmiczny sposób przyspiesza i optymalizuje proces warzenia. Jak wyliczyliśmy, dzięki niemu udało się nam zaoszczędzić jakieś 75-90 minut!
- wysładzanie żyta – nie wiem, czy mieliśmy farta, czy po prostu opinie w sieci są przesadzone, jednak wysładzanie Red Rye IPA zajęło nam mniej więcej tyle, co w przypadku innych piw, czyli jakieś 40 minut. 15% zasypu sprawiło, że brzeczka stała się bardziej lepka, oleista, ale by to jakoś przeszkodziło w filtracji? E tam…
- sam wężyk z oplotu – do tej pory w procesie wysładzania wykorzystywaliśmy fałszywe dno oraz wężyk z oplotu na raz. Tym razem postawiliśmy na sam wężyk z oplotu i – jak się okazuje – koleżka śmiga równie dziarsko solo, co w duecie. Czytaj: fałszywe dno póki co idzie do lamusa.
- czas na chłodnicę – tak się podjaraliśmy optymalizacją czasu warzenia, że pożądamy chłodnicy ASAP. Sądzę, że najpóźniej w marcu zainwestujemy w tę koleżankę, by urwać z całego procesu kolejne pół godziny;
- pozostajemy przy rehydratacji – pod moim tekstem o warzeniu Flandersa wywiązała się dyskusja na temat rehydratacji drożdży – trzeba czy nie? Jako człek bez wiedzy biochemicznej nie jestem w stanie określić, jak duże ryzyko osłabienia drożdży niesie brak rehydratacji. Doszedłem natomiast do wniosku, że to proces tak krótki i łatwy, że aż grzech go pomijać.;
- dekantacja out – robimy co możemy, by unikać dekantacji po warzeniu (rurka-zasysanie), bo to ani przyjemne, ani higieniczne. Tym razem po prostu postawiliśmy na woreczki muślinowe. Pierwszy trafił do brzeczki z chmielem goryczkowym, drugi – z aromatycznym. Po gotowaniu i chłodzeniu wyjęliśmy oba worki, bo czym po prostu przelaliśmy „górą” płyn do fermentora, przy okazji solidnie go napowietrzając.
Teraz czas na fermentację – mam nadzieję, że za jakiś miesiąc będę mógł pochwalić się wam kolejnym udanym piwem.
Nie wiem, jak mogłem kiedyś warzyć bez taboretu 😀
Zadaję sobie to samo pytanie 😀
Brawo za nowy sprzęt, jeśli możesz to podaj proszę jakieś info co do tego termometru. Z sondą? Jeśli tak to jakoś zabezpieczyliście? Bo ja załatwiłem swój z sondą i pozostał mi analogowy i mały elektroniczny szpikulcowy.
O chłodnicy już ci pisałem przy Twoim artykule o sprzęcie do piwowarstwa. Moja miedziana, choć wykonana topornie (nie miałem odpowiedniego naczynia do wygięcia zwojów,) daje radę, co więcej jak twierdzi Kopyr miedź jest pożądana w piwie :). Powoli jednak myślę o zmianie chłodnicy, Wy myślicie o takiej chłodnicy z jakiej korzystałeś we współpracy z browarem Aurora, czy też taka z nierdzewki np. na stronie BA. Jeśli o tej pierwsze to proszę o namiary (gdzie i za ile).
Co do dostawy słodu. Sam nie korzystałem z w/w sklepu, ale cudze chwalicie, swego nie znacie. W Alembiku w zasadzie słody są od ręki, wystarczy telefon i po 2 godzinach odbiór. Lepiej jest w Marxam enology na wodnej, tam mają w zapasie słody śrutowane, w sobotę wskakujesz o 10, po chwili wychodzisz z ciężką reklamówką (słody pakowane podobnie jak w BA) i startujesz z warką. Z tym, że ja poruszam się samochodem i łatwo jest mi wpakować np. 10 kg slodów do bagażnika, nie wyobrażam sobie transportu np. tramwajem.
Co do piro. Kurcze ja używałem jedynie do wina. W winie nie czuć, w piwie też nie powinno, ale „zapach” przy dezynfekcji jest kosmiczny. Używam OXI, tak po cichu powiem, że w sklepie na Wodnej mają Nadwęglan Sodu (Oxi) w butelkach 1 kg za coś 12 zł. Tak więc zakup na kilkanaście warek 🙂
Oj się napisałem 🙂 Jeszcze tylko jedna sprawa, przypomnę, że w marcu się przypomnę o możliwym spotkaniu celem przekazania na cele degustacyjne Risa (a i pewnie coś tam innego wezmę). Jak coś to pisać do Ciebie na pw na Facebook-u?
Pozdrawiam
Yo!
1. Jeśli chodzi o termometr to tak – jest z sondą. Nie używamy go do niczego innego, więc nie zabezpieczamy. Posmaków i aromatów nie zostawia 😉
2. Chłodnica – myślę, że wybierzemy jakąś przy kolejnym zamówieniu lub kupimy np. w Alembiku w Krakowie. Na samodzielny wykon nie mamy czasu.
3. Auto mamy do dyspozycji, więc dla nas to nie problem. Z tego co zauważyłem to, póki co, AlePiwo ma większy wybór słodów i ilości niż wymienione przez Ciebie sklepy, więc przy nim pozostaniemy. 😉
4. Na razie nie widzę żadnej różnicy pomiędzy efektami działania piroosiarczynu i OXI, ale wypowiem się po kilku warkach. 🙂
5. Śmiało pisz na blogowego maila albo blogowy FB (na prywatnym wiadomości czasami trafiają do folderu „inne” i mogę nie odebrać).
Pozdro! 🙂
Jeszcze szybka korekta.
Kupiłem termometr z sondą, który teoretycznie jest do mięs, potraw itp. Przy pierwszym użyciu było ok, ale przy drugiej warce (zacieraniu) zaczął mi szwankować, temperatura „domowa” to teraz 50 stopni. Poczytałem w sieci i okazuje się, że woda / wilgoć dostaje się do sondy i powoduje zakłamanie odczytu. Ludzie radzą sobie np. poprzez użycie jakiegoś ochraniacza, w miarę odpornego na temperatury do 100 stopni (rurka termokurczliwa do kabli elektrycznych chyba).
Co do sklepów. Jest taki wybór, że każdy kupuje gdzie jest wygodnie. Największym minusem jest brak wszystkiego w jednym jedynym sklepie.
Z piro tak jak pisałem, nie miałem do czynienia przy piwie. Pan z Alembiku podczas rozmowy mówił, że są ludzie co dodatkowo przepłukują wodą sprzęt zdezynfekowany piro, czy słusznie nie wiem. Mnie drażni zapach. W winie jest niewyczuwalny, a są winiarze, którzy stopują fermentacje właśnie przy użyciu piro.
Środek do dezynfekcji ma działać, jak piro działa ( a wiem, że nie ma z tym problemu) to też nie narzucam innego środku.
Pozdrawiam i smacznego Piwa.