Trzecia edycja Warszawskiego Festiwalu Piwa zbliża się wielkimi krokami. O atrakcjach imprezy, shakergate oraz granicach piwnej rewolucji rozmawiałem z Pawłem Leszczyńskim, organizatorem imprezy.
Warszawski Festiwal Piwa, 15-17 października, Warszawa, Stadion Miejski
JERRY BREWRY: Zacznijmy od najgorętszego tematu miesiąca w piwnym świecie – shakergate. Czy decydując się na wypuszczenie takiego szkła spodziewaliście się, że wybuchnie z tego „afera”?
PAWEŁ LESZCZYŃSKI: Tak, to element kampanii związanej z panelem „recenzja sponsorowana na blogu”. Zapraszamy na dyskusję w tym temacie na głównej scenie Festiwalu w piątek, zaraz po 21. Wystąpi Michał Kopik, Tomasz Kopyra i Jakub Niemiec.
Co Ty sam sądzisz o tym szkle i argumencie, że jest słabe jeśli chodzi o degustację?
Jest to argument, z którym trudno dyskutować. Shaker nie jest szkłem degustacyjnym. Służy do picia. Tak samo wiertarka służy do wiercenia dziur, a nie wbijania gwoździ.
Po ocenianej z dystansem pierwszej edycji, wiosenna odsłona Warszawskiego Festiwalu Piwa została przyjęta bardzo entuzjastycznie. Padały nawet hasła o najlepszym festiwalu w kraju. Jak Ty, jako organizator, oceniasz go z perspektywy czasu?
Nie jest to prawda, pierwsza edycja festiwalu również była oceniana bardzo entuzjastycznie. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że nabieramy wprawy, choć z każdą odsłoną jest coraz trudniej i mamy coraz więcej pracy. Robi się już z tego pełen etat. Ale lubimy to i mamy z tego straszną radochę.
To miło, że ludzie mówią o Warszawskim Festiwalu Piwa jako o najlepszym w kraju. Dla nas to strasznie wysoko zawieszona poprzeczka, którą musimy teraz przeskoczyć. Ale mamy już parę pomysłów, jak to zrobić 🙂
Jakie wnioski wyciągnęliście z poprzedniej odsłony i jak przełożą się one na obecną?
Więcej wniosków wyciągamy raczej z sytuacji na rynku i trochę z podróży do Włoch i Portugalii. Musimy być na bieżąco, a przecież dookoła strasznie dużo się dzieje. Od kwietnia powstało już parę obiecujących browarów, a stadion nie jest z gumy, choć nie wykorzystaliśmy jeszcze wszystkich jego możliwości. Również ten rok obrodził w festiwale i – niestety – nie każdy z nich był sukcesem. Mimo iż mamy szczęście organizować jedną z tych nielicznych imprez na której po prostu trzeba się pojawić, chcielibyśmy mieć silną konkurencję. Wiemy, że głupio to brzmi, ale naszym zdaniem dobre festiwale są potrzebne i nakręcają entuzjazm na piwo rzemieślnicze. Trzymamy kciuki za Poznańskie Targi Piwne, to chyba największa impreza, jaka pozostała jeszcze w tym roku.
Oryginalnym pomysłem jest start imprezy w czwartek. Skąd taka decyzja?
Czwartek, nie przypadkowo nazwany małym piątkiem, zdaje się być idealnym dniem na odpalenie festiwalu. Liczymy na dużą frekwencję i gości, którzy nas odwiedzą, żeby spróbować jak najwięcej piw, zanim te zaczną znikać. No i rezygnujemy z niedzieli. Trochę na prośbę browarów – po naprawdę wyczerpującej pracy muszą jeszcze złożyć stanowiska i wrócić do domu. Ale zbiegiem okoliczności w niedzielę Legia gra z Cracovią, więc będziemy się mogli rozluźnić na meczu. 🙂 Dziwnie się potem patrzy na tę przestrzeń, gdzie piwo staje się nielegalne. 🙂
Opowiedz o atrakcjach, jakie przygotowaliście dla uczestników. Zacznijmy od piw. Czy browary szykują premiery na WFP?
Od poprzedniej edycji najnowszym trendem są piwa leżakowane w beczkach, parę browarów zaczęło się w tym wręcz specjalizować. Na festiwalu pojawi się dużo drewna i pewnie jeszcze więcej kwasów. Jest to o tyle interesujące, że przecież pół roku temu mieliśmy premierę Kwasu Alfa i paru piw leżakowanych w beczkach po whisky, jednych z pierwszych przedstawicieli tych stylów.
Premier będzie bardzo dużo, nie ma sensu ich tutaj wymieniać, tym bardziej że cały czas pojawiają się informacje o kolejnych. Coraz powszechniejsze jest też przygotowywanie przez browary piw specjalnych – limitowanych edycji dostępnych tylko na festiwalach i na okazjonalnych wydarzeniach. Trend na pewno będzie iść w tę stronę, dlatego cały czas pracujemy nad czymś, co ma szansę zostać wielkim hitem imprezy, czyli nad aplikacją mobilną.
Żeby wymienić tylko część funkcji, aplikacja będzie mobilnym katalogiem, w którym można poczytać o piwach jeszcze przed festiwalem i zaznaczyć te, które chcemy spróbować (może w przyszłości browary będą na tej podstawie zabierać odpowiednie ilości piwa na festiwal?). Cały czas możemy korzystać z katalogu, wyszukiwać piwa po ilości alkoholu, goryczce, stylu czy nawet barwie. I teraz najlepsza część – dzięki aplikacji będziemy widzieć wszystkie piwa, które aktualnie są na kranach. A jeśli wcześniej zaznaczyliśmy sobie któreś jako „do wypicia”, dostaniemy powiadomienie, kiedy tylko zostanie podłączone. Dzięki czemu nie umknie nam wyczekiwana premiera albo wyjątkowe piwo.
Aplikacja będzie miała też możliwość oceniania piw, „polubienia ich” czy też inne opcje, do których przyzwyczaiły nas już różne portale. Znajdą się w niej również informacje o wykładach czy wydarzeniach na festiwalu, a większość z nich naprawdę szkoda przegapić.
Mocnym punktem programu będą również wykłady. Kogo zobaczymy/usłyszymy tym razem?
Tutaj najwygodniej nam odesłać na stronę festiwalu, gdzie wisi pełen program płatnych i darmowych wykładów. Przy tej edycji, z ramienia PSPD, zgodził się przygotować całość Aleksander Hurko, który pewnie nie wiedział nawet, jaki ogrom pracy na siebie bierze. Olek jest młodym piwowarem i sam chce się uczyć i dokształcać, dlatego stworzył taki program, który jest dla niego samego interesujący. Ale nie tylko dla niego, mimo ograniczeń czasowych sami postaramy się być na paru prelekcjach. Program jest naprawdę świetny i dobrze przemyślany, martwi nas tylko fakt, że darmowe prelekcje są tak ciekawe, że te płatne, specjalistyczne, mogą nie przyciągnąć aż takiej publiczności 🙂 Powtarzamy też bardzo popularne przy zeszłej edycji warsztaty i szkolenia, tu pewną nowością będzie szkolenie sensoryczne, także w wersji dla sędziów, poprowadzone przez Borisa Gadzova, specjalistę z firmy FlavorActiV, który w tym celu przylatuje specjalnie z Londynu.
Warto też wspomnieć o dwóch konwencjach, które są pewną nowością. Przede wszystkim panele dyskusyjne, gdzie zamiast jednego mówcy pojawi się parę osób z zupełnie innymi doświadczeniami. Poza tym przygotowaliśmy blok „poznaj piwowara”, w ramach którego będzie można posłuchać o premierach i planach każdego z naszych wystawców. Ciekawostką dla piwowarów domowych jest też specjalny warsztat z projektowania receptur. Pod okiem doświadczonych kolegów młodzi stażem piwowarzy będą się mogli wiele nauczyć.
WFP po raz kolejny łączy siły z Warszawskim Konkursem Piw Domowych. Jak ocenisz poziom poprzedniej edycji? I czy to kooperacja „na stałe”?
Trzeba pamiętać, że poza organizacją festiwalu jesteśmy w tej chwili najbardziej doświadczonymi sędziami piwnymi w Polsce. Kolejnym jest Artur Napiórkowski, który jest przewodniczącym konkursu i świetnie się sprawdza w swojej roli. Więc sami sędziujemy w warszawskim konkursie, jeszcze od pierwszej edycji. Właściwie Paweł jest współorganizatorem samego konkursu, który powstał jeszcze przed festiwalem.
Poziom Warszawskiego Konkursu Piw Domowych jest fantastyczny, w końcu to drugi największy konkurs w Polsce. Ale też pierwszy pod kątem ilości sędziów, którzy przy nim pracują, przy czym zbieramy najbardziej doświadczonych specjalistów. Dla piwowara zwycięstwo w takim konkursie to prawdziwy prestiż i trudny sprawdzian. Dla nas od strony organizacyjnej również – wciąż zwiększamy liczbę stylów i liczba nadsyłanych piw zaczyna być naprawdę imponująca. Świetną motywacja jest też współpraca z Browarem PINTA, na którą zdecydowaliśmy się już po raz drugi. Wielu piwowarów domowych wciąż marzy, aby uwarzyć swoje piwo na większą skalę, a kto może pomóc w tym lepiej, jak nasi koledzy, którzy jeszcze niedawno zakładali PSPD i mimo braku czasu wciąż jeszcze warzą w domu? Zresztą premiera piwa, które zdobyło niedawno Grand Prix, czyli Maibock Jakuba Baranowskiego, będzie miało premierę właśnie na Festiwalu. Zapraszamy, będzie można pogadać i przybić piątkę z autorem piwa i z chłopakami, którzy pomogli je uwarzyć. Paweł miał okazję być przy tym, próbował brzeczki i może zdradzić, że zapowiada się świetnie.
Jak rozumiem WFP na stałe będzie funkcjonowało w systemie wiosna-jesień?
Dokładnie, tak planowaliśmy od początku.
Polska rewolucja piwna ostro gna do przodu: kilkanaście miesięcy temu cieszyliśmy się z powstawania multitapów, dziś piwo weszło na stadiony. Jak sądzisz, co miało na to największy wpływ?
Miłośnicy piwa. Normalni ludzie, którzy po robocie mają ochotę napić się czegoś, co ma smak i nie boją się za to zapłacić. Patrząc na bardziej rozwinięte piwne kraje jeszcze długa droga przed nami, ale próbując piw, które są coraz lepsze, coraz bardziej pijalne, cieszymy się jak dzieci. Tym bardziej, że jakoś się do tego przyczyniliśmy. Tu też swoją rolę mają festiwale piwa, które przyciągają nowych ludzi, edukują, pokazują, że nawet przy alkoholu można się bawić rozsądnie i bezpiecznie.
Czy, według Ciebie, istnieje gdzieś granica piwnej rewolucji?
Niedawno nasi koledzy wysłali drożdże grodziskie w kosmos, więc pewnie nie tam. Ale w głębi Ziemi, gdzie ciśnienie jest strasznie wysokie, a temperatura zabójcza, z pewną dozą prawdopodobieństwa piwna rewolucja nie dotrze nigdy. Nie znaczy to jednak, że możemy usiąść na laurach. Walka dopiero się rozpoczyna, duzi gracze strzelają na razie ślepakami, a wiele osób nie próbowało jeszcze naprawdę dobrego piwa i nie wiadomo, po której staną stronie.
Trzeba edukować, pracować u podstaw, a może kiedyś dogonimy USA? Specjalny program telewizyjny, seriale, recenzje piw w gazetach i piwo rzemieślnicze w sklepach. Właśnie dziś dyskutowaliśmy ten temat ze Stanem Hieronimusem, który na znanym portalu społecznościowym wypytywał czy Greg Koch, współzałożyciel Stone Brewing, miał rację mówiąc o tym, że Polacy są zakręceni na punkcie piwa tak samo jak Amerykanie. Naprawdę szybko nadrabiamy braki, ale musimy się jeszcze wiele nauczyć. Nie tylko od Amerykanów, ale też od Włochów, Norwegów czy Szwedów, którzy warzą fantastyczne piwa.
Przy warzeniu piwa tym cudownym, pełnym magii momentem, jest czas po zadaniu drożdży. Włożyłeś mnóstwo pracy w przygotowanie brzeczki, ułożenie receptury. Niecierpliwie czekasz i nigdy nie możesz przewidzieć, kiedy fermentacja zaskoczy. Ale nagle dzieje się: temperatura rośnie, a na powierzchni pojawia się cieniuteńka warstwa piany, która błyskawicznie rośnie do wielkiego kożucha, a czasem nawet wyskakuje z pojemnika. To ten najważniejszy moment, na drodze do świetnego piwa. Obserwujemy go z wypiekami na twarzy.
Pingback: Warszawski Festiwal Piwa - wywiad na blogu Jerry Brewery - Warszawski Festiwal Piwa