Targi Piwa w Łodzi 2018 – relacja

Coraz bardziej kraftowe, coraz liczniej obsadzone i przyciągające coraz więcej osób. Targi Piwa w Łodzi zdecydowanie na fali wznoszącej.

Odnoszę wrażenie (subiektywne), że Łódź to ziemia tyleż żyzna, co jeszcze nie do końca dobrze wypielęgnowana. Staram się śledzić i – jak czas pozwala – uczestniczyć w wydarzeniach piwnych w całym kraju i nie mogę pozbyć się wrażenia, że ruch, który tak świetnie rozbujał się w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Katowicach czy Lublinie, w trzecim największym mieście w Polsce nie ma tej intensywności, co we wcześniej wymienionych. I żebyśmy mieli jasność: cenię to, co robi Piwoteka czy Z Innej Beczki, bardzo propsuję browary z łódzkiego, ale wiem też, że na pewno jest tu sporo do zrobienia.

W dobrą stronę

Za festiwalową odsłonę Łodzi wzięła się kilka lat temu ekipa organizująca Piwowary – Targi Piwa (obecnie stawiająca na tę drugą nazwę). I z roku na rok idzie jej coraz lepiej. Jeszcze dwa lata temu była to głównie impreza regionalna, w dużej mierze stojąca większymi browarami, pokroju Staropolskiego, Kormorana czy – mniejszymi, ale o „umiarkowanym” poważaniu – Korebu i Ediego. Tych marek w czasie tegorocznej edycji też nie zabrakło, ale – że tak to ujmę – zginęły w tłumie kraftowców.

Piwoteka, Szpunt, Brokreacja, Kazimierz, wBrew, Brodacz, Świebodzin, Rzeka Piwa, AntBrowar, Doctor Brew, Dziki Wschód, Largus, Łąkomin, Spirifer, Beer Bros., Za Miastem, Nepomucen, Roch. Chyba nie pominąłem żadnego. Oczywiście już słyszę uszami wyobraźni jojcenie „a gdzie jest browar x”, niemniej – zaprawdę powiadam Wam: przywołanemu zestawowi zupełnie niczego nie brakowało. Kompletny przegląd piw od lekkich lagerów poprzez kawsy i IPA wszelkiej maści, na RISach i piwach leżakowanych w beczkach skończywszy. Słowem: było w czym wybierać.

Od kolekcjonerów po geeków

Festiwal zaczął się dość osobliwie, ponieważ przez pierwsze kilka godzin po stoiskach przechadzali się głównie kolekcjonerzy piwnych precjozów. Kasple, etykiety, otwieracze do piwa, podkładki. Jeśliś miał takowe w zanadrzu, toś chwat. Piwo to sprawa drugorzędna, jeśli nie marginalna. Wszak cóż może być lepszego od Łaskiego z Korebu. 😉 Inna sprawa, że większość zbieraczy za zupełnie bez żenady oczekiwała, że każdy fant zostanie wręczony za darmo. Próbuję ten fenomen zrozumieć od lat i jakoś mi nie wychodzi.

Po tej pierwszej fali przyszła pora na geeków, którzy właśnie wyszli z pracy i wpadli, by sprawdzić, co w piwie piszczy. Taki to i zagada, i wymieni się uwagami, i chętnie zdegustuje ostatnią butelkę sztosa, zachomikowaną dla najbardziej zagorzałych fanów piwnego kraftu.

Wśród nich pojawiło się także sporo osób dopiero wkraczających w świat piwa rzemieślniczego, szukających porad, jakie piwo wypić, co może im smakować itd. Ależ to przyjemne z punktu widzenia człowieka, który zjeździł już setki imprez i zazwyczaj trafiał na osoby, mające za sobą degustację wszystkiego. Fajnie Was było spotkać i pogadać!

Wykład

Przyjemność sprawił mi także wykład, który wygłosiłem na głównej scenie festiwalu. „Jak zmienić pasję w pracę?” głosił jego tytuł, a opowiadałem o tym, jak to się stało, że jestem członkiem ekipy Brokreacji oraz jakie cechy i umiejętności warto mieć, by liczyć na sukces w biznesie. Sądziłem, że będzie to wystąpienie dość insiderskie i niekoniecznie ciekawe dla osób, które nie wiążą swojej przyszłości z tą branżą. Tymczasem na krzesełkach zagościł niemal komplet uważnie słuchających osób – bardzo dziękuję!

Co więcej, po prelekcji zjawili się też tacy, który chcieli pogadać o szczegółach zakładania i prowadzenia browaru. Starałem się pomóc, jak umiem, acz nic tak dobrze nie robi w temacie edukacji, jak próba samodzielnego zmierzenia się z tematem pracy w firmie zajmującej się wyrobem i sprzedażą piwa.

Drobny minus dla jedzenia

Organizacyjnie praktycznie nie ma do czego się przyczepić. Nowy, bardziej rozsądny układ stoisk pomógł łatwo przemieszczać się pomiędzy nimi i ułatwił rozładowanie kolejek. Jeszcze większe strefy dla odwiedzających sprawiły, że każda osoba goszcząca na Targach mogła spokojnie usiąść i napić się piwa. Słowem – wszystko jak w zegarku.

Jedyny minus to kwestia jedzenia. Jeśli dobrze policzyłem mogliśmy się raczyć paszą z trzech czy czterech trucków, w tym pastrami, zapiekanki i burgery. Dwa pierwsze dość słabe, burgerów nie jadłem, acz brak kolejki znamionował niekoniecznie królewskie wykonanie. Myślę, że warto tę strefę poszerzyć o więcej smaków i doznań. Może Walenty Kania z byczymi jajami (hue hue)? 😉

**

Acz przecież nie z powodu jedzenia pojawiłem się w Hali Expo. Wszystkie pozostałe aspekty oceniam na piątkę i życzę organizatorom, by z roku na rok ich impreza rosła. Postęp widać gołym okiem. Oby tak dalej!

(Visited 624 times, 1 visits today)

2 komentarze na temat “Targi Piwa w Łodzi 2018 – relacja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *