Czy pracowanie nad kolejnymi odmianami chmielu ma jeszcze w ogóle jakiś sens?
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że pytanie zawarte w leadzie nie jest pięścią wymierzoną w politykę Doctor Brew. Chłopaki po prostu wybrali swoją drogę, której światłem jest testowanie kolejnych gatunków chmielu w klasycznym IPA. Zresztą, który piwowar domowy nie lubi bawić się w ten sposób… A że ich grupa docelowa także jara się takimi nowościami? Tym lepiej dla Doktorków. Idee ideami, ale na koniec miesiąca bilans wydatków i zysków musi się zgadzać. Skoro decydują się na warzenie kolejnych Single Hopów to znak, że tego właśnie chce gawiedź.
Bardziej zastanawia mnie płodzenie kolejnych roślinek na plantacjach. Od czasów Sorachi Ace nie przypominam sobie chmielu, który wniósłby zupełnie coś nowego. Każda kolejna odmiana to kombinacja znanych składników: cytrusy, owoce tropikalne, zioła, trawa, żywica, kwiaty, nafta, białe wino, ziemistość, iglaki, kokos. Z grubsza wymieniłem te najważniejsze.
Wydaje mi się, że plantatorzy także ulegli manii nowości, która nakazuje co jakiś czas wypuszczać świeży, nieznany produkt. Na samym końcu okazuje się jednak, że wszystkie cechy aromatyczne, smakowe i goryczkowe można otrzymać z połączenia już istniejących odmian. Czy to przypadkiem nie zakrawa o sztuczne bicie piany?
Wydaje mi się, że obecnie o wiele większym wyzwaniem jest zapewnienie stabilności genetycznej chmielu. Przywołana odmiana Sorachi Ace jest tutaj najlepszym przykładem: kiedyś jednoznacznie kojarzona z kokosem, dziś bliżej jej do koperku. Albo Mosaic – bardziej doświadczeni koledzy wspominali mi, że na początku był jednoznacznie owocowo-żywiczny, dziś sporo w nim nut naftowych.
Sporo zależy oczywiście od warunków klimatycznych, w których roślince przychodzi dojrzewać. Tutaj warto przywołać casus Cascade, który w wersji PL jest – w moim odczuciu – zdecydowanie słodszy.
O sens dłubania przy nowych odmianach zapytałem sam siebie pijąc Sinem IPA, czyli najnowszy Single Hop od Doktorków. Piwo samo w sobie nie jest złe, ale nie oferuje zupełnie niczego nowego, zaś sam eksperymentalny EXP 431 przywodzi na myśl miks Cascade PL, Rakau z – powiedzmy – Fuggles.
ZAPACH: Najpierw do nosa wlatuje mi czerwone jabłko, ale tylko na chwilę. Później rządzą tropiki, a w rolach głównych występuje mango, ananas, marakuja oraz liczi. Być może to tylko autosugestia, ale obiecana ziemistość także majaczy w tle. Nie brakuje charakterystycznej dla serii słodowej podbudowy.
SMAK: jednoznacznie słodki, choć z pozostającym ziemnym posmakiem oraz może niezbyt mocną, za to długo pozostającą na tyle podniebienia goryczką. Chmiele wnoszą tu sporo tropików, ziół oraz ziemisty posmak
Nowy chmiel nie przynosi więc żadnej rewolucji smakowej, choć piwo samo w sobie złe nie jest. Ciekawe, czy kiedyś jakaś nowa odmiana będzie w stanie nas realnie zaskoczyć.
SINEM IPA
Doctor Brew
AIPA
Warka: brak danych
Skład: woda; słód Pale Ale, chmiel Exp 431; drożdże
Cyferki: alkohol 6,2% obj., ekstrakt 16 Blg, 71 IBU
Cena: 7,20 zł (Huta Piwa, Kraków)
Sountrack: zasłuchuję się ostatnio w nowej płycie Radiohead – bo niby w czym innym fan muzyki nie-radiowej (cóż za piękny paradoks nazwy!) mógłby się jarać. Z pewnością „A Moon Shaped Pool” nie jest szczytowym osiągnięciem zespołu, ale tym singlem Brytyjczycy po prostu pozamiatali: