Ponad 60 stoisk, ponad 800 piw – spróbować wszystkiego nie sposób, za to selekcjonować cymesy łatwiej. Oto 18 spośród wielu trunków, które próbowałem. Te mogę wam polecić z czystym sumieniem.
Wypadałoby mi powtórzyć zajawkę z WFP czy WFDP, gdzie rozpływałem się nad rosnącym poziomem polskiego piwowarstwa. Tendencja się utrzymuje – większość browarów serwuje przynajmniej poprawne piwa, choć wiele z nich ociera się o zajebistość. Trafiłem oczywiście też na kilka okrutników, ale wedle moich założeń nie będę na blogu opisywał polskich piw, które mi nie smakują. Lepiej pokazać wam te, które wypiłem z przyjemnością. Proszę bardzo, oto one (dziś wyjątkowo w jakiejś kolejności – spożywania).
Aha, wypiłem także łyczek Buby Extreme (tej wymrażanej) z beczki po bourbonie, która pourywała mi wszystko, ale że nie mam zdjęcia, a pisałem o podstawowej wersji i jej odmianach nie raz, więc tym razem odpuszczam.
PRACOWNIA PIWA – Devil Pact
Imperial Saison
Bardzo odpowiedzialnie rozpocząłem spacer od imperialnego Saisona. Nowość Pracowni jest słodsza niż 600!, ale zarazem bardziej pieprzna w smaku i aromacie. Do tego dochodzą nuty owoców, przede wszystkim banana i brzoskwini. Brakuje mi odrobiny goryczki, która skontrowałaby słodową stronę piwa. Ale jest dobrze. [7]
PRACOWNIA PIWA – Markowy Respirator
Session IPA
Piwna niespodzianka na urodziny Marka Bakalarskiego (przypomnę; piwo leżakowało w browarze jako Hey Now). Jubilat albo faktycznie się nie zorientował, albo jedynie udawał, ale faktem jest, że cała akcja wyszła naprawdę fajnie. A piwo? Też spoko – bardzo rześkie, raczej wytrawne, z agresywną goryczką. Aromat zielono-cytrusowy, jedynie gdzieś na końcu pojawia się nutka – takie mi określenie wpadło do głowy – spoconej pachy po grę w kosza. Ale może tylko się czepiam. 😉 [6,5]
SZPUNT – Venom
Sour Black Ale
Interesująca nowalijka od Szpuntu nie zawiodła moich oczekiwań, choć i nie rozłożyła na łopatki. Zapach jest „czarny” – czekolada, paloność, a w tle odrobina chmielu. Za to w ustach daje o sobie znać przyjemna kwaśność, nie za agresywna, ale wyrazista. Przyczepić się mogę o brak pełni – wodnistość nie służy temu piwu, podobnie jak mizerna goryczka. [6,5]
GOLEM – Lilith
Russian Imperial Stout
Ależ strzał Golema! Dawno polski RIS (nie BA) nie zrobił mi tak dobrze. Piwo nie bierze jeńców już w aromacie – cudowny czekoladowy strzał (andrut z masą kakaową!), do tego oferuje sporo kawy. Żadnego owocowego pierdololo. Smak odpowiednio pełny, goryczkowy od czekolady, ale na szczęście bez kwaśności, którą palone zboże miało prawo wnieść. Chmielu chłopaki także nie pożałowali, dlatego w efekcie otrzymujemy kapitalny trunek! [9]
TRZECH KUMPLI – Saisonator
Imperial Saison
Kolejny impreliany Saison pierwszego wieczoru, z tym że ten miałem juz okazję próbować w Warszawie. Tam nawet mi smakował, ale brakowało mu „tego czegoś”. I nawet wiem, czego – wytrawności. Trzy tygodnie później drożdże trochę posprzątały, dzięki czemu trunek nabrał charakteru, jaki w Saisonie preferuję – przyprawowości niezdominowanej przez słodową pełnię. Plus za miłe owoce w aromacie. [7,5]
BROKREACJA – The Blogger
Cherry Smoked Pepper Rye Wood Aged Strong Ale
Nasze piwo stało się kontrowersyjne na długo przed premierą, ze względu na nazwę i wybrany styl. Po odpaleniu beczki pojawiła się kolejna kontrowersja – The Blogger jest za grzeczny jak na swoje miano! I faktycznie, gdyby patrzeć przez ten pryzmat, można byłoby kręcić nosem. Tymczasem to naprawdę udane piwo – dobry, mocny Strong Ale, choć jeszcze troszeczkę alkoholowy (trudno się dziwić przy 8,1%), gdzie delikatna pieprzność podbija wrażenie grzania w gardle. W aromacie pojawia się subtelna nutka wędzonki, zaś w smaku żyto nadaje przyjemnej pełni. Chwalę i polecam, nie tylko ze względu na to, że to moje dziecko. 😉
BROWAR TUMSKI – White IPA
White IPA
Nigdy wcześniej nie próbowałem wyrobów Tumskiego, bo i do Płocka jakoś mi nie po drodze. Tymczasem dwa degustowane specjały nad wyraz mi siadły. Opiszę jeden, bo mam jego fotę (drugi to Berliner Weisse smakujący jak jogurt naturalny). White IPA ma wszystko, co powinien mieć szanujący się reprezentant gatunku. Słodki zapach z dominującą rolą cytrusów zostaje podbity przez kolendrę. Smak także ładnie ułożony, słodki, ale nie zamulający. [7]
DEER BEAR – Let’s Cook
Gose
Grzesiek Durtan robi postępy z piwa na piwo, a że wystartował z wysokiego C, przeto najnowsze wywaru robią naprawdę duże wrażenie. Co do tego piwa napiszę krótko: morelowy raj. Nie wiem jaka ilość tego owocu powędrowała do kadzi warzelnej, ale Let’s Cook pachnie obłędnie. Limonki nie wyczuwam, z kolei słoność i kwaśność są tu naprawdę subtelne, na minimalnym poziomie. Pyszne, niczym sok ze świeżych owoców. [8,5]
WĄSOSZ – Porter Bałtycki
Porter Bałtycki
Ekipa Wąsosza przywiozła do Poznania przedpremierową beczkę swojego Porteru Bałtyckiego. Piwo jeszcze sobie poleży, ale już mogę śmiało powiedzieć, że to będzie sztos, choć poza stylem. Dominuje tu bowiem paloność (casus Porteru Warmińskiego), bliska RISowi. Do tego potężna dawka czekolady i sporo ciała jak na 21 Blg. Państwo sobie zanotują. [8]
TATTOOED BEER – Sailor Girl
AIPA
Kolejna odsłona Single Hop AIPA od Nergala nachmielona Simcoe. To o tyle ciekawe info, że pachnie „słodko”, jakby w kotle wylądowała Citra – ot, kolejny dowód na to, że stabilność nie jest mocną stroną młodych odmian chmielu. Mimo gładkiego cytrusowo-żywcznego aromatu, Sailor Girl jest wytrawna w smaku, bardzo rześka i szlachetnie goryczkowa. [7]
KINGPIN – Turbo Geezer BA
Foreign Extra Stout Barrel Aged
Nie udało się dopaść rok temu, na szczęście tym razem Kingpin zadbał o to, by Turbo Geezera BA było więcej. A że warto się za nim uganiać, chyba nie muszę nikogo przekonywać, a już na pewno nie tych, którzy mieli okazję go próbować. Wspaniałe, pełne piwo, gdzie kawa, czekolada i beczkowa wanilia cudownie się uzupełniają. Koniecznie upolujcie buteleczkę. [8,5]
PIWNE PODZIEMIE – Hop Jizz
New England Pale Ale
Jeśli ktoś ci mówi, że New England IPA/Pale Ale to wyższy poziom zajebistości króla rewolucji – uwierz. Hop Jizz, piwo przygotowane przez Piwne Podziemie w mętno-chmielowym duchu pachnie rewelacyjnie. W tym miejscu powinienem wygłosić litanię do wszystkich chmielowych aromatów: od cytrusów, przez białe owoce, na odrobinie nafty skończywszy (choć nie wiem, czy sobie czegoś nie wkręcam). Uwagę mam do nieco zbyt agresywnej goryczki, na poziomie gryzienia granulatu chmielowego. [7]
WESTBROOK – Mexican Cake
Russian Imperial Stout
Polowałem na Hypnopompę z Omnipollo, ale skończyło się na Mexican Cake z Westrbook. Nie narzekam jednak, bowiem to naprawdę milutki RIS. Kakao, wanilia, trochę rodzynek – pachnie jak należy. Takoż w smaku jest odpowiednio słodkie, ale zbalansowane goryczkowo-papryczkową kontrą (na poziomie akceptowalnym nawet przeze mnie, anty-fana ostrości). [8,5]
BEER BROS. – Hopsztos
Imperial IPA
Ostatni dzień w Poznaniu zacząłem bardzo mądrze – od Imperial IPA. Piwo mocno pachnie chmielem – wrzucono go tu tak dużo, że nawet odrobina cebulki się pojawia, acz tylko w tle i na dodatek w dość przyjemnym ujęciu. Królują cytrusy i białe owoce. W smaku Hopsztos okazał się być przyjemnie wypośrodkowany pomiędzy słodyczą a wytrawnością. Dobra robota. [7,5]
BROWAR ZAKŁADOWY – Przerwa Kawowa
Coffee Stout
Browar Zakładowy umie w ciemne piwa – Stouty i Portery wychodzą chłopakom zdecydowanie lepiej, niż IPA czy inne Saisony. No i w to mi graj, bo ja wolę. Tym razem wybór padł na FESa z dodatkiem kawy dodawanej w formie cold brewing. Zakładowcy tak wybrali gatunek kawy, że ta w aromacie owszem, daje klasyczne palone akcenty, za to w smaku wyraźnie idzie w stronę czekolady, z praktycznie zerową kwaśnością. Przyjemnie słodkie piwo, acz umiejętnie zbalansowane. [8,5]
PINTA – Kwas Eta
Sour Pumpkin Red Ale
Siódmy – jeśli się nie mylę – kwasiżur od Pinty tym razem eksploruje tematy dyniowe. I to całkiem skutecznie: owoco-warzywo wnosi tu pełnię i coś na kształ efektu soku przecierowego, który ładnie komponuje się z intensywnym przyprawowym aromatem (goździki, gałka muszkatołowa, cynamon). Kwaskowa kontra nie pozwala się ani zasłodzić, ani zbytnio zapchać brzuszka. Dobre! [7]
PIWOTEKA – Końska Dawka
American Wheat Saison
Z cyklu „Z Piwoteką przez dziwactwa” – pszeniczny Saison na amerykańskich chmielach, z dodatkiem chrzanu. W aromacie i smaku pozostaje z tej wyliczanki głównie chrzan, co czyni to piwo tyleż jednowymiarowym, co intrygującym. Gdy je wąchałem, miałem z tyłu głowy marzenia o Wielkanocy i chrzanie z jajkiem przygotowanym przez moją Mamę. To wystarczy, bym uniósł kciuk w górę, choć zachwytów tym razem nie będzie. [6,5]
BABA JAGA – Porter
Porter Bałtycki
Pierwszy z Porterów Bałtyckich Baby Jagi nafaszerowano kokosem, migdałami i daktylami. Degustowałem je zbyt zimnym, by poczuć to bogactwo, ale już śpieszę donieść, że czekolada, kokos i owoce palmy pięknie się ze sobą łączą. Migdałów nie wyczułem, choć – jak mówię – to może być kwestia temperatury. Niemniej piwo bardzo dobre, pomysłowe i warte zainteresowania. [8]
BROWAR OKRĘTOWY – Karaka
Salty Porter
Na koniec mój pierwszy kontakt z Browarem Okrętowym. Karaka to Porter z solą i jak słusznie głosi kulinarne prawidło, dodatek białej koleżanki skutkuje podbiciem słodyczy oraz efektem „salty caramel” – czyli jest dobrze. Aromat to także miks czekolady i karmelu, który naprawdę robi mi dobrze. Piękne zwieńczenie świetnego festiwalu. [7,5]
Chyba łyczek Buby Extreme a nie Fest…
You’re right
Pingback: Sobota, 12 listopada 2016 | Beer News Polska