Interesowanie się piwem trzepie po kieszeniach. Jednak wcale nie bardziej, niż inne pasje.
Nie oszukujmy się, nasze hobby rzadko przynoszą jakiekolwiek dochody, no chyba że uda się je przekuć w zawód. Najczęściej to źródło stałego deficytu na koncie bankowym i zamach na płynność finansową. Jednak nikt z nas nie narzeka – przecież o to w nich chodzi. Po to zarabiamy, by móc wydać na nasze zainteresowania ostatnią złotówkę.
My, fani rzemieślniczego piwa, mamy podobnie. Prędzej nie kupimy sobie obiadu, niż przeoczymy premierę trunku ulubionego browaru. No dobra, przesadzam – jest w nas jeszcze odrobina zdrowego rozsądku. W końcu nasza pasja ma nam dawać przyjemność, a ciężko o niej mówić, gdy jest się głodnym.
Ale dość pisania głupot, przejdźmy do konkretów. Ile kosztuje fana piwa jego konik? To wszystko zależy od stopnia zaawansowania i zaangażowania piwosza. Przyjmijmy więc, że delikwent 31 grudnia 2013 roku zainteresował się piwem i postanowił oddać mu się bez reszty.
PIJĘ WSZYSTKIE PIWA!
Pierwszym objawem takiej manii może być chęć wypicia wszystkich polskich premier, które pojawiły się na rynku w 2014 roku. Ich liczba już teraz przekroczyła 500, ale zostańmy przy niej. Przeciętnie jedna dawka piwa (butelka, puszka, szklanka) przynosi nam od 0,3l do 0,5l, które średnio kosztuje, powiedzmy, 9 zł. A więc by skosztować wszystkich premier, teoretycznie trzeba wyłożyć nawet 4500 zł.
Oczywiście, nie ma takiej opcji – toż nawet Docent nie wziął wszystkich tych piw na klatę. Poza tym w niektórych knajpach lub podczas festiwali można zgarnąć mniejsze, a więc i tańsze próbki. A może piwowar, to twój znajomy? No to fru – masz tu szklaneczkę za darmo!
Zaoszczędzone pieniądze zawsze można wydać na zagraniczne piwa, które potrafią kosztować nawet i z 70-80 zł. Jednak nie sądzę, by komukolwiek udało się przebić podaną wyżej magiczną barierę.
W CZYMŚ TO TRZEBA WYPIĆ
Zakupione piwo wypadałoby wypić z jakiegoś szkła. Piwny freak kupuje więc różne rodzaje, by każdy gatunek podać w odpowiednim rodzaju szklanki lub pokala. Nawet, jeśli już ma przedstawiciela danej rodziny, pewnie chętnie przywiezie jakieś szkło festiwalowe, albo wypust z logo ulubionego browaru.
Ceny naczyń są, mówiąc kolokwialnie, różne. Znajdziesz szklanki za 5 zł, jak i gliniane, zdobione kufle za 100 zł. Przeciętnie szkło kosztuje ok. 15 zł, trochę lepsze okazy – ok. 35 zł. Podstawowy zestaw to jakieś 10-15 okazów, co da nam w sumie jakieś 250 zł, a może i więcej.
GADŻETY I KOLEKCJE
Niektórzy piwosze nie poprzestają na piciu. Pasjonują się zbieractwem wszelkich artefaktów związanych ze swoim ulubionym trunkiem. Kapsle, etykiety czy podkładki nie kosztują nic, o ile zbiera się je samodzielnie. Jeśli jednak przyjdzie ci wymieniać się z innymi birofilistami, musisz dorzucić sobie koszty przesyłki (do 4,50 zł za jedną). Do tego, jeśli przyjdzie ci odkupić od kogoś istniejącą kolekcję (widziałem kiedyś 100 „wafli” sprzedawanych za 120 zł), bądź też zamówić etykiety bezpośrednio z browaru (przyjmuje się, że płacisz 2 zł za jedną + koszt przesyłki zwrotnej), wtedy musisz wysupłać więcej grosza.
Do tego dochodzą wszelkie otwieracze, breloczki, kartki pocztowe oraz koszulki. Te ostatnie kosztują najczęściej w przedziale 35-50 zł, choć zdarzają się i droższe.
JADĘ NA FESTIWAL!
Rosnąca liczba piwnych festiwali w Polsce zmusza każdego freaka do częstszego podróżowania. Niezależnie od tego, w której części naszego kraju mieszkasz, podróż w obie strony wyniesie cię średnio 60 zł, czasami mniej, czasem więcej. Wjazd na teren imprezy jest najczęściej darmowy (ewentualnie kosztuje z 5 zł).
Jednak będąc już na taki wydarzeniu automatycznie włącza ci się lekkość wydawania kasy. Na kolejne piwa, na szkło, na biofilia, wreszcie – na jedzenie. Wcale nie droższe, niż na innych imprezach plenerowych, ale z pewnością siedząc w domu jesteś w stanie zjeść taniej. Reasumując wyprawa na jeden festiwal (łącznie z podróżą) to wydatek rzędu 200 zł. Jeśli cię poniesie wolność, to więcej.
Turystyka piwna to także zwiedzanie browarów. Jak dobrze pójdzie i ugadasz się z właścicielami, wpuszczą cię na darmo. Niemniej dojechać na teren zakładu i kupić piwo musisz już za swoje pieniądze…
WARZĘ W DOMU!
No i największy potwór zjadający gotówkę – piwowarstwo. To wyższy stopień wtajemniczenia, na który decydują się nieco bardziej doświadczeni maniacy najlepszego z napojów.
Na podstawowe przyrządy do warzenia musisz wydać jakieś 600 zł. W ich skład nie wchodzi tylko słynny zestaw Browamatora, lecz także garnek (30 l) do gotowania, chłodnica, aerator, dodatkowe wężyki, butelki… Na wyższym poziomie wtajemniczenia trzeba zainwestować jeszcze w śrutownik, wart od 250 zł do nawet 900 zł. A jeśli chcesz warzyć lagery, potrzebna ci będzie jeszcze lodówka, przeznaczona tylko do leżakowania trunku.
Nie zapomnij jeszcze o surowcach – jedno warzenie z 20-litrowym nastawem to średni wydatek rzędu 50-100 zł. W zależności od stylu, za który się bierzesz, cena może wzrosnąć lub nieco się obniżyć.
No i jeszcze książki i czasopisma. Większość informacji o warzeniu i piwie znajdziesz w sieci, ale przecież posiadanie wersji papierowej jest fajniejsze. Jednak sporo kosztuje. Jeden numer kwartalnika „Piwowar” kosztuje 15 zł (członkowie PSPD otrzymują go za free, ale za to muszą wnosić opłatę członkowską). Książki speców od warzenia, których nie chce mi się tu wypisywać, stoją po 80-200 zł.
Podsumowując: gdyby maniak piwny dokonał wszystkich wyżej wspomnianych zakupów w jednym roku i na dodatek uwarzył kilka warek swojego piwa, 31 grudnia 2014 roku zda sobie sprawę, że z jego portfela wyfrunęło jakieś 10 000 zł. To przypadek ekstremalny, ale nie niemożliwy do osiągnięcia. Tym bardziej, że pominąłem tu takie wydatki, jak wpisowe na konkursy dla piwowarów domowych, kursy sensoryczne czy też kurs i egzamin na sędziego PSPD, gdyż to zabawa dla niewielu.
Czy to dużo? Wszystko zależy od punktu odniesienia, czyli od przychodów hobbysty, a także od porównań do innych zainteresowań. Strzelam, że miłośnicy gry w szachy wydadzą rocznie może 10% ze wspomnianego górnego pułapu. Ale już np. pasjonaci samochodów dopiszą do finalnej kwoty jedno 0.
Ale przecież każdy wie, z czym wiąże się taka zabawa. Nie znam piwnego freaka, który narzekałby na nadmierne wydatki. W końcu zawsze znajdą się jakieś drobniaki, by kupić dobre piwo!
Docent, który to skrupulatnie liczy mówił, że do grudnia mieliśmy ponad 400 polskich premier. Chyba jednak do 500 nie dojedziemy.
Ale to małe pifko. Przede wszystkim przesadziłeś z cenami surowców. Średnio 20-kilka litrów piwa kosztuje mniej niż 50-60zł. Oczywiście wszystko zależy od stylu i czy drożdże używamy tylko raz. W przypadku pszeniczniaków można zejść nawet do 20zł. 100zł to dotknąłem chyba tylko raz, gdy robiłem wyśmienitego AIIPA – cenę podbiły chemiele (w sumie poszło coś koło 300g różnych amerykańców, które kosztują konkret – ale aromat był genialny, no i 170IBU :-))
500 już przebiliśmy – znajomi prowadzą listę wszystkich premier, więc jestem na bieżąco 🙂
jerry, to ile konkretnie kosztuje degustowane piwo na festiwalu?
Różnie, różniście – wszystko zależy od kraju pochodzenia i ilości zamówionego trunku. Za polskie trzeba średnio zapłacić 10 zł (za 0,4-0,5 litra).