Piwna rewolucja na dobre zadomowiła się na wschodzie Polski! Kolejnym dowodem będą zbliżające się Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych, o których rozmawiałem z organizatorami – Łukaszem Dudkowskim i Jakubem Kaflem.
Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych, 28-29 listopada; Lublin, Targi Lublin
JERRY BREWERY: Jeszcze jakieś kilka miesięcy temu Lublin przeciętnemu zjadaczowi kraftu kojarzył się z piwną pustynią. Owszem, jest Perła, ale to nuda. Są rodzynki w postaci pubu U Fotografa czy nieodległego browaru Piwne Podziemie, ale miastu daleko do innych aglomeracji. Co sprawiło, że uwierzyliście w sukces przedsięwzięcia pod tytułem „festiwal piwa w Lublinie”?
ŁUKASZ DUDKOWSKI: Fakt, do tej pory w Lublinie nie mieliśmy poważnego festiwalu piwnego, były za to bardzo udane premiery pojedynczych piw, np. Pinty czy AleBrowaru. I to m.in. dzięki takim imprezom okazywało się, że Lublin jest mocno spragniony kraftu. Momentami ledwie mieściliśmy się U Fotografa. Podczas czerwcowej premiery Call Me Simon ludzie zajęli cały placyk przed Fotografem, a kolejka wychodziła daleko poza pub. Dlaczego panowie z Pinty przyjechali? Bo napisaliśmy post w Piwnym Lublinie, a członkowie grupy zaczęli komentować i w ten sposób przekonali chłopaków do powrotu do Lublina.
Przez dwa lata facebookowa grupa Piwny Lublin, której jestem założycielem, bardzo się rozwinęła. W tej chwili mamy już prawie 1800 osób. Jest sporo piwnych freaków, ale i tych, którzy dopiero zaczynają. Są w końcu właściciele browarów, którzy czasem też włączają się w dyskusję. Razem jeździmy na festiwale, dyskutujemy, wymieniamy informacje o dostępności piw, chodzimy na imprezy itd. To po prostu świetni ludzie i wiem, że oni na pewno przyjdą na nasz festiwal. W powodzenie Targów uwierzyliśmy jeszcze bardziej, kiedy po założeniu wydarzenia na Facebooku szybko przybywało chętnych. Dzisiaj mamy już 4 tys. osób, które chcą wziąć udział. Oczywiście, na razie to tylko liczba wirtualna, ale mimo wszystko jakiś wyznacznik, który pokazuje, że ludzie w Lublinie są zainteresowani dobrym piwem.
Jak zatem na co dzień wygląda piwny Lublin? Czy czujecie, że także na wschodzie Polski ludzie złapali kraftowego bakcyla?
ŁD: Oczywiście, że złapali. Może nie mamy jeszcze wielu knajp z takim piwem, ale powoli coś się zmienia w tej kwestii. Dużo lepiej jest ze sklepami, które zauważyły potencjał w krafcie. Je także udało się skupić w grupie Piwny Lublin i dzięki temu nie ma problemów z informacjami, gdzie znaleźć konkretne piwo. Pytasz i dostajesz odpowiedź. Kiedy jest dostawa właściciele sami wrzucają informacje. Taka obopólna korzyść. Potem wyróżniamy dobre sklepy naklejką Piwnego Lublina i dodajemy je do naszej kraftowej mapy. Wracając do „łapania bakcyla”. Mamy nadzieję, że na festiwalu uda nam się zaszczepić kraft w wielu osobach, które do tej pory nie zetknęły się z lepszym piwem. Na miejscu będą wolontariusze, którzy podpowiedzą im co wybrać i jaki styl może ich zainteresować. Część wykładów będzie dotyczyła podstaw. Nie chcemy się kisić we własnym sosie. Chcemy propagować kraft.
Wspomniany browar Perła – jeśli dobrze kojarzę – sam organizował (organizuje?) co jakiś czas święto piwa. Czy braliście w nim udział? I czy próbowaliście w jakiś sposób zbratać się z regionalną potęgą, czy też od razu postawiliście na autorskie działanie?
ŁD: Taka impreza odbyła się raz. W ubiegłym roku w ramach Europejskiego Festiwalu Smaku, na terenie browaru Perła pojawiło się kilka browarów, byli piwowarzy domowi oraz konkurs piw. Lubelski oddział PSPD miał tam swoje stoisko. Nie było jednak rzemieślników pokroju Widawy, Szału Piw czy AleBrowaru. Jeśli chodzi o Targi, to od początku założyliśmy, że, tak jak wskazuje nazwa, chcemy mieć browary rzemieślnicze. Cieszymy się, że udało nam się zaprosić Pracownię Piwa czy AleBrowar, ale równie miło nam, kiedy zgadzają się te mniejsze: np. Trzech Kumpli. Sam nie mogę się doczekać aż spróbuję piw od nich. Nie mam nic do Perły, ale jak to się mówi w korporacjach, to nie nasz target.
Opowiedzcie kim jesteście. Kto stoi za Lubelskimi Targami Piw Rzemieślniczych?
JAKUB KAFEL: Impreza miała w naszym założeniu skupić całą lubelską społeczność piwną, dlatego za targami stoi ekipa Targów Lublin, czyli ja i Paulina – odpowiadamy za wszelkie sprawy organizacyjne w obiekcie, kontakt z wystawcami i koordynację samego przedsięwzięcia. Poza tym nieoceniony wkład organizacyjny mają nasi partnerzy – Bartek, właściciel pubu U Fotografa, miejsca, które w dość naturalny sposób stało się swoistą siedzibą zlotów fanów piwa z Lublina i chyba najważniejszym miejscem na kraftowej mapie Lublina, Łukasz – ojciec chrzestny Piwnego Lublina i świetny marketingowiec, a także Zbyszek i Jarek – piwowarzy domowi i jednocześnie prezesi Lubelskiego Oddziału Terenowego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, którzy razem z Michałem stanowią cenne zaplecze wiedzy.
Kiedy rozpoczęliście prace nad festiwalem? Czy wzorowaliście się na jakiejś imprezie?
JK: Pracę rozpoczęliśmy w czerwcu, obecnie działamy na pełnych obrotach. Butą byłoby twierdzić, że nie wzorujemy się na nikim. Podpatrujemy i wyciągamy wnioski starając się przekuć dobre pomysły na nasze warunki, np. na Warszawskim Festiwalu Piwa nie tylko piliśmy piwo, ale też obserwowaliśmy i notowaliśmy. 😉 Zdarzyło się, że opowiadając o naszych targach usłyszałem: „o, czyli coś jak Hevelka?”.
Lista wystawców może budzić respekt – udało Wam się m.in. ściągnąć mało aktywny ostatnio w kwestiach festiwalowych AleBrowar. Czym udało się Wam ich przekonać?
JK: AleBrowar był już w Lublinie przy okazji premier ich piwa w pubie U Fotografa. Bardzo im się u nas podobało, a impreza była huczna. Na tyle, że Bartek stwierdził, że przez pół roku nie przyjedzie. Czas minął, więc muszą wrócić.
Czym chcecie przekonać fanów piwa z innych części Polski? Czym wyróżni się LTPR na tle innych imprez piwnych?
ŁD: Kiedy wybierasz się na festiwal, to zwykle najważniejsze jest to, jacy wystawcy się tam pojawią. Staraliśmy się przede wszystkim ściągnąć najlepsze browary. W końcu o piwo tu chodzi. Lista nie jest jeszcze zamknięta, dlatego warto śledzić nasz fanpage i stronę www. Do Lublina na pewno warto przyjechać żeby poznać wspaniałą piwną społeczność. Łatwo ich znaleźć, bo mają koszulki Piwnego Lublina. Chcemy żeby Targi nie utrwalały stereotypu, że kraftowcy „kiszą się we własnym sosie”. Zależy nam na hopheadach, ale chcemy także edukować, dlatego staramy się trafić do ludzi, którzy nie zetknęli się z piwem rzemieślniczym. Na Targach pojawią się wolontariusze z identyfikatorami, do których można podejść, zapytać, porozmawiać, zasięgnąć rady itd. Będą także wykłady dla początkujących.
Opowiedzcie o miejscu, w którym odbędą się Targi. Ile osób może pomieścić? Jak wygląda kwestia dojazdu z dworca?
JK: Targi odbędą się w Centrum Wystawienniczo – Konferencyjnym Targów Lublin. Odbywają się u nas zarówno targi, jaki i kongresy, szkolenia czy imprezy okolicznościowe. Ile może pomieścić? Dobre pytanie – mieliśmy imprezy, podczas których przewijało się 20 tysięcy osób. Jednorazowo na hali A, gdzie odbędą się Targi, może przebywać do 2,5 tysiąca osób. Jeśli chodzi o dojazd: adres Targów to Dworcowa 11, więc do dworca PKP trzeba przejść dosłownie 300 metrów. Praktycznie z każdej dzielnicy można dojechać do nas komunikacją miejską. Do Starego Miasta mamy jakieś 2,5 kilometra – z dojazdem nie ma zatem problemu.
Ten rok obfituje w piwne imprezy – w sezonie bawimy się praktycznie co tydzień-dwa. Czy uważacie, że na polskim rynku jest miejsce dla tylu festiwali piwa? Czy to może chwilowy hajp i przyszły rok zweryfikuje zapał organizatorów?
JK: Fakt, imprez jest dużo, jedne wychodzą lepiej, inne trochę słabiej. Lublin natomiast to była taka, jak sam określiłeś, piwna pustynia. Jak wspominał wcześniej Łukasz, sporo członków społeczności Piwnego Lublina jeździło i jeździ nadal specjalnie na imprezy w innych miastach, w tym roku zresztą byliśmy w Warszawie na WFP, były zorganizowane wyjazdy do Wrocławia na Beer Geek Madness – więc zapotrzebowanie na taką imprezę było, o to akurat byliśmy spokojni. Zresztą, usłyszałem od przedstawicieli kilku browarów, że widzą koszulki Piwnego Lublina na festiwalach w różnych częściach kraju, co cieszy i pokazuje, że to wcale nie taka znowu mała grupka piwnych freeków. Podczas Warszawskiego Festiwalu Piwa spytano mnie (oczywiście w koszulce Piwnego Lublina) iloma autokarami przyjechaliśmy? 🙂 Beergoszczy też w tym roku wszyscy wróżyli klapę, a okazało się, że wyszła bardzo fajna impreza, więc wydaje mi się, że pomimo mnogości wydarzeń, potrzeba takich imprez pojawia się nie tylko w największych miastach. Przy okazji: pozdrawiamy ekipę Beergoszczy, którą mieliśmy okazję poznać w Warszawie.
A czy Wy macie już plan na kolejne odsłony festiwalu?
W tym momencie skupiamy się na pierwszej edycji. W grudniu ochłoniemy i będziemy myśleć co dalej.
A co to za dziwne rzeczy ze nie ma co piszczy?
Urlop 😉