Nie taki Wschód dziki, jak go malują. W Lublinie miejscowi fani piwa przygotowali jedną z najsympatyczniejszych imprez roku.
Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych, 25-27 listopada 2016 r., Targi Lublin, Lublin
W Lublinie nie byłem od pięciu lat. Co prawda mam tam rodzinę (która – skądinąd – przez swoją abstynencję „zmusiła” mnie do racjonalnego spożywania alkoholu), ale zazwyczaj to ona przyjeżdża do mnie. Dlatego też nie wiedziałem, czego spodziewać się pod względem piwnym po największym mieście ściany wschodniej. Jasne, aktywny Piwny Lublin, te sprawy, ale przecież jedna grupa na Facebooku nie rozkręci dużego festiwalu, prawda?
Nieprawda! Energiczne działania lubelskich fanów piwa sprawiły, że od piątku do niedzieli – z epicentrum w sobotni wieczór – przez halę C Targów Lublin przetoczyły się tysiące miłośników najlepszego z napojów. Usiąść było trudno, odpocząć od nalewania piwa – praktycznie niemożliwe. Ale nikt nie narzekał, bo przecież o to chodzi w udanym festiwalu!
DEBIUT ZA KRANEM
Dla mnie wyjazd do Lublina był szczególny z jednego powodu – po raz pierwszy zameldowałem się na piwnej imprezie jako oficjalny członek Brokreacji. Piszę „oficjalny”, ponieważ zdarzało mi się już kilkakrotnie pomagać chłopakom w czasie festiwali, choćby Craft Beer Camp. Dodatkowa rola nie przeszkodziła mi na szczęście w blogowaniu, uważnym obserwowaniu wydarzeń i w licznych rozmowach ze starymi i nowymi znajomymi.
Zabawę rozpoczęliśmy w piątkowy poranek od kilkugodzinnej podróży na trasie Kraków-Lublin, którą umilały nam Weizeny. Na miejscu stawiliśmy się w samo południe, by ekspresowo poradzić sobie z rozstawieniem stoiska. Kilkugodzinną przerwę do czasu rozpoczęcia Targów Piw Rzemieślniczych ja wykorzystałem na odwiedziny u rodziny, a reszta ekipy na wizytę w hotelu. Po powrocie można było ruszyć w tany.
PATRIOTYZM NIE TYLKO LOKALNY
Od pierwszych minut imprezy dało się zauważyć, że największym powodzeniem cieszyły się miejscowe browary, przede wszystkim Zakładowy (a już szczególnie od momentu podpięcia beczki z RISem – Pan Kierownik) oraz Piwne Podziemie (seria nowych piw, w tym… FES z aromatami, ale o nim będzie w innym miejscu). Uwagę przykuwał także debiutant, Dziki Wschód. Do niedawna lubelski multitap, teraz także browar kontraktowy, który rozpoczął swoja kraftową przygodę od APA.
Miejscowi fani piwa, gdy już zapoznali się z ofertą swoich krajanów, nie omieszkali wpaść na inne stoiska. U nas hitem okazała się The Teacher – Pils (bo nikt inny takowego nie lał) oraz… The Blogger. Ba, wśród gości trafił się jeden koleżka, który chyba z cztery czy pięć razy po niego wracał. Jak więc widzicie – może #dupynieurywa, ale na pewno może smakować.
Spore zainteresowanie budziła nowalijka Birbantów – Sheep Szit czyli piwo ze słodem wędzonym dymem z owczych odchodów. Jak to smakuje? Jak dobry FES, za to aromat ma specyficzny – o tym napiszę jutro. Łakomy kąsek dla geeków stanowiły butelki Buby Extreme od SzałPiw. Edycja leżakowana w beczkach rozkłada na łopatki, więc nic dziwnego, że każdy chciał ją mieć w swojej piwniczce. Jak woda szła także specjalna wersja Earl Grey IPA od Revolty (z dodatkiem skórek cytrusów). Ani się obejrzałem, a nie miałem co liczyć na degustację…
Efekt kończących się beczek to jednak dobry znak. Organizatorzy Targów słusznie limitują liczbę browarów biorących udział w imprezie – w sumie 28 (na 35 stoisk). W efekcie wszyscy wyjechali z Lublina zadowoleni, ponieważ „hajs się zgadzał”, a i maniacy nowości na brak takowych narzekać nie mogli.
KOLOROWE JARMARKI
Dość osobliwym zjawiskiem był podział przestrzeni Targów na dwie części. Większość zajmowały browary, natomiast pozostałą – wystawcy biorący udział w targach Kolorowe Jarmarki. Pęta kiełbasy, sery, ryby, kierpce i bibeloty królowały po tej stronie hali. Okazało się jednak, że to nie jarmarczny fest odbierał klientelę piwnym wystawcom – było zupełnie na odwrót. Kto już kupił zimową czapkę i ciepłe kapcie, brał talerz bigosu i szedł po piwo na przepitkę. W efekcie na stoiskach browarów często pojawiały się osoby nie mające absolutnie żadnego pojęcia o piwnym krafcie. I spoko – o to chodziło.
A propos Jarmarków – zarówno one, jak i umieszczony na środku sali bar ratowały brzuszki chętnym na dobre jedzenie. To chyba jedyny problem LTPR – food trucki. Po pierwsze – dość daleko położone, choć akurat takie usytuowanie w kontekście całego wydarzenia wydaje mi się sensowne. Gorzej prezentowała się ich jakość. Nie to, że to była jakaś padaka – po prostu na tle dziesiątek znakomitych jeżdżących kuchni obecne w Lublinie wypadały baaaardzo przeciętnie. Poddaję organizatorom pod rozwagę ściągnięcie tych najlepszych, z kultowym Chyżym Wołem na czele.
PO BLOGERSKIEJ STRONIE
To jednak temat na przyszły rok, a ja wracam do tego. Gdy na stoisku Brokreacji robiło się luźniej, odwiedzałem pozostałe, przy okazji odbywając kilka naprawdę ciekawych rozmów. Najfajniejszą przeprowadziłem w sobotni wieczór, kiedy to razem z Łukaszem Dudkowski pogadałem o grupie Piwny Lublin (to jej założyciel). Nie będę się powtarzał – rzućcie okiem na nagranie.
Bardzo fajną rozmowę o australijskich chmielach odbyłem z Marcinem Olszewski z Doctor Brew. Ich Galaxy IPA to nadspodziewanie udane piwo, pokazujące, że nielubiany przeze mnie chmiel może dawać przyjemne aromaty. Z Arkiem Sucheckim z browaru Karuzela pogadałem o mojej sympatii do ESB, które – tak się miło złożyło – ekipa miała na kranie. Dziki Wschód opowiedział mi o swoich planach na przyszłość, z kolei Darek Piecuch z Piwnego Podziemia uraczył bardzo ciekawą historią o pobycie w USA, powrocie do Polski oraz wspomnianych aromatach w piwie. Na ten sam temat dyskutowałem z Darkiem Dmytryszynem z Piwnych Degustacji. Filmik powinien ukazać się na dniach.
W międzyczasie stanąłem także na scenie LTPR, by poprowadzić wykład o szkle do piwa. 40 minut prelekcji na tyle się podobało, że później kilka osób podeszło, by pogratulować, zbić piątkę i zrobić sobie wspólną fotkę. Miłe skutki uboczne rozpoznawalności. 😉
**
Serdeczność płynie we krwi mieszkańców Lublina i okolic – takiej liczby pozytywnie nastawionych do świata i otwartych ludzi nie spotkałem na żadnej piwnej imprezie. Śmiało mogę powiedzieć, że Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych, mimo dużej skali, okazały się być jednymi z najbardziej sympatycznych, ludzkich, by nie powiedzieć rodzinnych wydarzeń piwnych w 2016 roku. Już teraz wiem, że przyjadę tam za 12 miesięcy i wam także to polecam!
Pils był też obok ciebie na Stu Mostach
Hmmm, You’re right! I nawet Lagera przecież mieli. No to nie wiem, skąd taka gorączka na Nauczycielkę. 🙂
Pingback: Środa, 30 listopada 2016 | Beer News Polska