Postanowiłem pobawić się we wróżkę i odpowiedziałem sam przed sobą na pytania o przyszłość polskiego kraftu. Ciekawe, czy macie podobne zdanie.
-
Marketing na drugim miejscu
Zaraz po jakości piwa. Ja rozumiem, że spora część piwowarów i czytelników wolałaby, żeby romantyczne czasy maleńkiego rynku kraftu nigdy nie przeminęły. By jedyną formą reklamy było info na browar.bizie i FB, a sklepy specjalistyczne – wyłącznymi sprzedawcami. Życzę nam wszystkim, by wasze marzenie nigdy się nie spełniło. Rozwój rynku to nie tylko konieczność zwiększenia nakładów na kreatywną promocję, ale też rozbudowy dystrybucji i wzrostu jakości produktu. Każda, podkreślam: każda branża wymaga inwestycji w marketing rozumiany jako promowanie produktu. To, że coraz więcej browarów o niego dba świadczy o rozwoju, a nie upadku.
-
Transfery
Sądzę, że powoli kończy się okres nauki warzenia. Baza zdolnych piwowarów, którzy ogarniają duży sprzęt sukcesywnie się powiększa i już wkrótce staną się gorącym towarem na rynku. Wyobrażam sobie, że inwestorzy budujący własny browar będą oferowali doświadczonym piwowarom innych firm ciepłą posadę u siebie, młodych przyjmując jako pomocników. Z kolei wspomniani „młodzi” pewnie po zdobyciu odpowiedniego doświadczenia, będą odchodzili „na swoje”, np. zakładając kontrakty. To zaś przełoży się na:
-
Wzrost jakości piw
To zresztą już się dzieje. Poziom polskich piw, które degustuję w tym roku jest o klasę wyższy, niż w zeszłym. Średnia bardzo się podniosła, choć oczywiście do ideału jeszcze bardzo daleko. Piwowarzy okrzepli, nauczyli się warzyć na wielkim sprzęcie, coraz lepiej ogarniają fermentację i ten trend w najbliższych latach na pewno będzie się utrzymywał.
-
Od kontraktu do browaru
Jeśli robi coś Pinta, to za chwilę jej śladem zaczynają iść inne firmy. Skoro więc ojcowie rewolucji ogłosili, że budują własny browar, ich śladem mogą zacząć podążać kolejni kontraktowcy. Zresztą, to już się dzieje: u Peruna budowa trwa od jakiegoś czasu, krążą słuchy, że o własnym przyczółku myśli Kraftwerk i AleBrowar. Pewnie taka idea świta w głowach pozostałych kontraktowców. Wszystkim życzę, by się udało!
-
Nasi za granicą
Polskie piwa regularnie pojawiają się w zagranicznych sklepach, choć nie na taką skalę, jak Mikkeller, De Molen czy Nogne w Polsce. Pomijając kwestię jakości, wspomniane browary – co tłumaczył mi Tobias z To Ol – muszą eksportować większość produkcji, gdyż w kraju nie mają aż tak rozwiniętego rynku zbytu. Nasi kraftowcy o sprzedaż nie muszą się martwić, a podstawowym celem powinien być rozwój rynku w Polsce. Jednak kluczem do prowadzenia biznesu jest rozwój, a wysyłka produktów poza granice kraju to jego element. Coś czuję, że za kilka lat jadąc na wakacje np. do Włoch trafimy w sklepie specjalistycznym na butelki Pinty czy Artezana.
-
Imprezy regionalne
Czuję w kościach, że moda na wielkie festiwale mija. Właściwie tylko Warszawa kręci się tak jak należy: wszyscy są zadowoleni. W innych miastach narzeka się na frekwencję, organizację, a w takim Krakowie… w ogóle nie ma dużego festiwalu (podobno wróci za rok). Myślę, że przyszłość mają imprezy regionalne, przy browarach, gdzie wystawi się tylko kilka ekip – patrz Craft Beer Camp u Gzuba, 100% Craft u Artezana czy drzwi otwarte Nepomucena. Taka formuła ma sporo plusów: niższe koszty organizacyjne, szansa na zysk dla browarów, możliwość spróbowania wszystkich dostępnych piw, wreszcie – bardziej rodzinna atmosfera i szansa na osobiste poznanie głównych aktorów kraftu. To będzie standard w najbliższych latach.
-
Większa dostępność
Już nie raz pisałem o tym, że na rynku piwa kraftowego podaż powoli dopędza, a nawet przegania popyt, co stawia przed browarami konkretne zadanie: rozszerzenie dystrybucji i dotarcie do nowych klientów. Stąd coraz więcej browarów pojawia się w sieciówkach (Tesco, Carrefour, Auchan), co oczywiście często budzi opór małych handlarzy. Wydaje mi się jednak, że nie powinni narzekać. Dla wszystkich znajdzie się miejsce. Duże sklepy będą sprzedawały piwa pokroju Ataku Chmielu czy Rowing Jacka, małe – Imperatora Bałtyckiego i Imperial Smoky Joe.
Co do punktu nr5 to nie do konca sie zgodze. Nasz rynek jest mocno nienasycony jeszcze.
Taki belgijski struise czy holenderski de molen kilka lat wstecz mieli po 800-2500hekto i mieli mase roznych piw w ofercie, i te piwa np w polsce regularnie sie pojawialy.
Na imprezie pinty p. Zwierzyna powiedzial ze na 2015 rok mieli chyba 15k hekto (okolo). A za granica praktycznie tego nie ma.
Wg mnie jeszcze lata dlugie zanim za granica bedzie wiecej o nas slychac
„Na rynku piwa kraftowego podaż powoli dopędza, a nawet przegania popyt”
Też obserwuję to zjawisko w dużym mieście. W zeszłym roku rarytasy znikały od razu bądź były sprzedawane spod lady. Teraz w markecie stoi na półce np. kilkanaście butelek Imperatora Bałtyckiego i nie ma chętnych za 50 pln.
za 50zł to ja też nie byłbym chętny 🙂