Jeśli jeden plik pdf wpływa na Twoją przyjemność z picia piwa to wiedz, że upadłeś na głowę.
Nie wiem czy się śmiać, czy płakać, ale obok pojawiających się od kilku miesięcy w sieci dyskusji nie można przejść obojętnie. Oto zrodziło się na naszym piwnym poletku grono fachowców, które każde piwo jakie wypije ocenia względem cyferek z przewodnika po piwnych stylach, przygotowanego przez międzynarodowych sędziów piwowarskich.
Całość najczęściej rozbija się o ekstraktywność, głównie takich gatunków, jak RIS, Porter Bałtycki, AIPA. Ten ma za mało, tamten za dużo, jeszcze inny łapie się w widełkach, ale znów IBU mu się nie zgadza. Jak ktoś mógł wypuścić taki trunek na rynek! A fe! Wstydźcie się – to jawny skok na naszą kasę i wprowadzanie konsumenta w błąd! W końcu chciał se kupić ekstraktywną petardę, ale zamiast tego otrzymał tylko 19 Blg! Nóż sam się w kieszeni otwiera, prawda?
NIEPRAWDA!
Kto, do jasnej Anielki, widział, by zamiast spokojnie siedzieć w fotelu albo z kumplami w barze i delektować się płynem, który otrzymaliśmy w szklance/pokalu rozkminiać, czy dane piwo mieści się w liczbowych widełkach wyznaczonych przez grono ludków, których nawet nie zna się z imienia i nazwiska?
Czy naprawdę nie macie ochoty po prostu oceniać, czy dany trunek wam smakuje, czy ładnie pachnie i jak można go porównać do innych przedstawicieli stylu, których w życiu piliście? Czy zamiast tego lepiej siedzieć z komórką/komputerem pod pachą i co jakiś czas rzucać okiem, czy aby Ballingi się zgadzają? To jest, mówiąc delikatnie, głupie.
SKĄD TO SIĘ WZIĘŁO?
Nie będę ukrywał, że przez dłuższy czas zachowywałem się podobnie, po czym doszedłem do wniosku, że w ten prosty sposób marnuję swoje życie na pierdoły i psuję sobie przyjemność z degustacji. Zamiast cieszenia się przyjemnym pilsem zastanawiałem się, czy poziom diacetylu w nim obecny jest akceptowalny, czy też może zbyt wysoki. Jezuniu…
Zakładam, że wszyscy cierpiący z powodu choroby zwanej „nazizmem BJCP” zarazili się nią na początku swojej przygody z piwem kraftowym. To jasne, że chcieliśmy wiedzieć jak najwięcej o świecie najlepszego z trunku. Kształciliśmy się więc korzystając ze wszystkich dostępnych materiałów, a że na rynku nie ma ich zbyt wiele, przewodnik BJCP stał się lekturą obowiązkową.
Wertowaliśmy go więc od deski do deski, wkuwając do głowy, że AIPA musi mieć ekstrakt mniej więcej pomiędzy 14 a 17,5 Blg. Bo jak ma mniej, no to jest APA, a jak więcej – Double IPA. I co z tego, że w dawnych czasach gatunki te rozróżniał praktycznie wyłącznie poziom goryczki, skoro BJCP napisało tak, a nie inaczej.
PO CO NAM BJCP?
Tymczasem sami autorzy podręcznika we wstępie do najnowszej wersji wielokrotnie podkreślają, że przygotowane przez nich opisy są tylko propozycją, pewnym względnym wyobrażeniem, od którego śmiało możemy odchodzić zarówno degustując, jak i warząc piwo czy to w domu, czy w browarze.
Jak podpowiada nam nazwa organizacji (Beer Judge Certification Program), jej podręcznik przygotowano z myślą o sędziach piwowarskich. To jasne, że w czasie konkursów należy posługiwać się pewnymi standardami, względem których ocenia się daną próbkę. Na tym polega rywalizacja, by przygotować możliwie najlepszy trunek w z góry narzuconych ramach. I nie dziwi mnie, że zgłaszając do zawodów alkohol wybitny, ale niezgodny ze stylem, nie wygrasz – bo nie spełniasz wytycznych określonych jeszcze przed startem konkursu.
Tymczasem picie piwa w domu czy knajpie to nie zawody. No, chyba że założyłeś się ze znajomymi, kto więcej wypije, co jest równie głupie, jak ocenianie piwa z odpalonym pdfem.
TO DLACZEGO DZIELIMY PIWA NA STYLE?
Odpowiedź jest prosta: by wiedzieć, czego się po nich spodziewać. AIPA ma pachnieć nowofalowym chmielem i być cholernie gorzka. RIS to perła w koronie każdego piwowara – deklaracja, że takowego uwarzył jest równa z tym, że za chwilę skopie ci dupę aromatem, smakiem i „aftertejstem”. Ściągając z półki Pilsa liczysz na czysty, słodowy aromat z domieszką ziół i kwiatów oraz eleganką, nie nachalną goryczką. Kupując Barley Wine chcesz z kolei dostać ulepkowatego potwora, który zniszczy cię słodyczą i ciężarem.
Gdy więc przyjdzie wam następnym razem degustować jakieś piwo, jako punkt odniesienia przyjmijcie nie misternie spisany podręcznik BJCP, a swoje własne doświadczenia i preferencje. Wasze usta i nosy wiedzą o nich znacznie więcej, niż plejada sędziów piwnych
Poniekąd się z Tobą zgodzę, że niema sensu sprawdzać czy mieści się w stylu czy nie, czy ma być takie czy inne.
Ale z drugiej strony jak patrzę na to jakie badziewne RISy wypuszczają nasze krajowe browary to właśnie wtedy nóż mi się w kieszeni otwiera. Skoro chcesz wypuścić RISa to postaraj się o odpowiednio wysoki ekstrakt i całą resztę wymaganych w stylu pierdółek, w przeciwnym razie nie nazywaj piwa RISem.
Polskie browary coraz częściej robią z nas debili, wciskają do piwa byle pierdołę i wypuszczają na rynek jako kolejny super WOOOW! A okazuje się to kompletnym szczochem. Z każdym wypitym piwem coraz bardziej ostatnimi czasy odechciewa mi się kupowania kolejnej butelki która będzie taka sama jak poprzednia. Po co nam tysiąc czy 2tys premier skoro zaledwie 20-60szt z tego jest pijalna i trzyma naprawdę poziom? Nasze browary nie trzymają jakości poza tym…
Jasne, jak najbardziej się z Tobą zgadzam i to nie podlega dyskusji.
Mnie chodzi raczej o postawę, która dyskwalifikuje piwo na podstawie samych założeń dyktowanych przez klasyfikację, niezgodnych z efektem finalnym. Jeśli mimo to piwo jest świetne, to nie mam nic przeciwko, by np. taki RIS miał 18 Blg, a AIPA 4% alkoholu.
No oczywiście! Przez tą całą „piwną rewolucję” coraz więcej „znafców” co wypili 20-50 różnego rodzaju piw sięga właśnie po biblię w postaci klasyfikacji bjcp. Jednakże to bardziej banda matołków którymi niema co się przejmować i robić dalej swoje.
Dla mnie piwo musi smakować. Może być RISem z 30blg i być dnem totalnym, a jak mówisz mieć 18blg i być wyśmienite. Jeśli piwo jest smaczne to mam gdzieś tam daleko wszelkie ustalenia jakiś tam panów.
I tak poza tym świetnie się czyta Twój blog. Dziękuję i powodzenia w dalszej karierze 😉
Głupoty piszecie … !!!