Tak dużo piw do wypicia, a tak mało czasu! Z tego powodu o mało co rozminąłbym się z Eris. Dzięki bogom załapałem się na jeszcze jedną butelkę.
Jeszcze pół roku temu obiecałem sobie, że zostanę Docentem 2.0 (autorem bloga Polskie Minibrowary) i wchłonę wszystkie polskie premiery, jakie pojawią się na rynku. Los okrutnie ze mnie zadrwił – zresztą nie mam o to do niego pretensji – i sypnął taką ilością nowych piw od polskich rzemieślników, że wprost niemożliwością jest, by je spróbować. No chyba, że rzucę pracę, a Kobieta zagwarantuje, że nie wyrzuci mnie z łóżka, gdy codziennie będę przychodził do domu pod wpływem.
Z tego powodu zignorowałem premierę Eris z browaru Olimp, by móc dać szansę innym piwom. Wlazłem jednak na blogi kolegów, poczytałem opinie na Browar.biz i okazało się, że wstyd się z tą panią nie zapoznać. Brać twierdziła, że piwo pięknie łączy belgijskie akcenty z chmielowymi wrzutami. Czyli coś w sam raz dla mnie!
Wizytując jeden z wrocławskich sklepów piwnych udało mi się dorwać rzeczone belgian india ale. Chwyciłem więc co prędzej, tym bardziej, że – jak to z Olimpem bywa, spodobała mi się etykieta produktu. Po przybyciu do domu zaskoczył mnie jednak jeden feler, a mianowicie brak nabitej daty ważności. Apeluję do towarzystwa, by uważali na takie wpadki, bo jeszcze jakiś urząd dobierze się mu do tyłka.
Za to do samego piwa większych uwag nie mam.
Zapach: bardzo intensywny i różnorodny, łączący Belgię ze Stanami Zjednoczonymi. W pierwszym szeregu do nosa wmaszerowuje mi limonka, która idzie w parze z sosną, marakują i ziemistością – Simcoe jak się patrzy! Zaraz za nimi podąża karmel, a w tyle błąkają się przyprawy.
Piana: kremowa, drobnopęcherzykowa o bardzo ładnym lacingu. Z początku wysoka, później jednak zjechała do poziomu skromnej obwódki.
Kolor: ciemny bursztyn, tudzież cegła. Pięknie opalizuje, ale jest przejrzysty. Jestem na tak.
Smak: pierwszy łyk zasugerował mi, że Eris ma w sobie sporo z pale ale, jednak niskie odfermentowanie gwarantuje piwu sporo ciała. W pierwszym akordzie w trunku Olimpu wyłazi karmelowa słodycz, w drugim już na dobre panoszy się chmiel – sosnę wspomaga skórka cytryny, a wszystko zostaje podsypane pieprznymi przyprawami. Finisz stanowi wyrazista goryczka, znów uzupełniona fenolami.
Muszę przyznać rację koleżankom i kolegom, którzy wcześniej próbowali Eris. To jedno z najbardziej udanych piw Olimpu. Moje gratulacje.
ERIS
Olimp
Belgian India Ale
Warka: brak podanej daty…
Skład: woda; słody pilzeński, monachijski, karmelowy 150; chmiel Simcoe; drożdże
Cyferki: alkohol 5,2% obj., ekstrakt 13%, IBU 30
Cena: 7,30 zł (Drink Hala, Wrocław)
Soundtrack: wróciłem ostatnio do Deftones. Wśród wielu znakomitych numerów grupy, „Minerva” wciąż robi na mnie największe wrażenie:
Jeśli chodzi o problem z nadrukowanymi datami, to występuje on również na innych ich piwach. Zakupiłem 3 nowości z Olimpu i – Eris data ok, Charon brak, Ares całkowicie nieczytelna.
Rozmawiałem z ziomem z Olimpu i w przyszłych partiach powinno być już dobrze 🙂