Multitapów nigdy za wiele, szczególnie w drugim największym mieście w Polsce. Kraków właśnie dorobił się kolejnego rzemieślniczego wielokranu – Craftowni. Byłem na jej otwarciu.
Craftownia, 15.04.2016 r., Kraków, św. Wawrzyńca 22
Nie mam powodu, by narzekać na brak piwnych miejsc w Krakowie. Kilka multitapów, coraz więcej knajp i restauracji lejących kraftowe piwa oraz sporo sklepów – wszystko jak najbardziej się zgadza. Jednak skoro centrum Warszawy może stanowić przyczółek dla co najmniej kilkunastu wielokranów to znak, że i w grodzie Kraka jest miejsce na kolejne ciekawe lokale.
Craftownia, za powstaniem której stoją chłopaki udzielający się w Małopolskim PSPD, to pub wysunięty najbardziej na południe z wszystkich dedykowanych rzemieślnikom (jeśli nie liczyć knajpy Ursy Maior). Mieści się niedaleko Starej Synagogi i Muzeum Inżynierii Miejskiej, rzut beretem od mostu Powstańców Śląskich. To, według mnie, świetne umiejscowienie dla mieszkańców Podgórza, Bieżanowa czy Kurdwanowa. Wystarczy złapać tramwaj w kierunku centrum i wysiąść na przystanku Św. Wawrzyńca, by dorwać się do 18 kranów wypełnionych głównie piwnym kraftem.
OTWARCIE
Pierwsze piwo polało się w Craftowni w miniony piątek o 18:00. Właśnie – godzina. Multitap zaliczył dość nieprzyjemny falstart. Impreza miała się rozpocząć o 16:00 i z tego co wiem, pierwsi goście pojawili się o tej porze na Wawrzyńca. Sęk w tym, że zastali zamknięte drzwi, dopiero z Facebooka dowiadując się, że otwarcie przesunięto na 18:00…
Ja szczęśliwie nie oberwałem rykoszetem z racji tej obsuwy, acz rozumiem rozgoryczenie krakowskich beer geeków. Przybyłem do lokalu kilka minut po oficjalnym openingu, by na spokojnie się rozejrzeć. Przywitał mnie spory tłumek, który już zdążył się zgromadzić wewnątrz oraz zapach świeżo malowanych ścian.
Chłopaki zapinali sprawy związane z remontem dosłownie na ostatnią chwilę, stąd Craftownia ma póki co dość surowy, choć schludny wygląd. Brakuje tu jednak ozdób, plakatów czy czegoś w tym rodzaju, co ostatecznie nada temu miejscu indywidualnego charakteru. Mam nadzieję, że takie wyróżniki przyjdą z czasem.
Zastanawiam się też, czy te 18 kranów to przypadkiem nie za dużo w stosunku do wielkości lokalu. Jeśli dobrze liczę, w środku znajdziemy ok. 30-40 miejsc siedzących. Czyli opcja raczej kameralna – co uważam za spory atut w stosunku do innych krakowskich multitapów. Sęk w tym, że przy takiej liczbie odwiedzających rotacja na kranach może nie być tak dziarska, by po pierwsze utrzymać świeżość piwa, a po drugie – przyciągnąć beer geeka dzień po dniu. Mam nadzieję, że się mylę.
Jednak te wszystkie kwestie można dopracować, ważne, by ekipa miała pomysł na prowadzenie multitapu i konsekwentnie go realizowała.
PIWOWAROWNIA – PREMIERA
Ot, na przykład organizując premiery piw browarów, których założycielami są osoby związane z MŁOTem. Na pierwszy ogień poszedł Łukasz ze swoją PiwoWarownią, która tego dnia kończyła rok, a jej mózg – ciekawostka – zakończył pracę w dotychczasowej firmie. Jak rozumiem po to, by skupić się na piwie.
Stąd też nazwa urodzinowego wywaru – Pożegnanie Korporacji. A skoro wydarzenie tak wiekopomne, to i piwo musiało być szczególne – RIS 24 Blg, 10,3% alko i 75 IBU. Trunek, nie powiem, smaczny i udany, bez wad, choć moim zdaniem nieco za grzeczny, za mało charakterny jak na Imperiala, raczej bliższy w odczuciach bardzo dobremu FESowi. Zarówno w aromacie, jak i w smaku królują czekolada i orzechy, z lekka podbite palonością. Trunek finiszuje ułożoną goryczką, zaś w gardle subtelnie grzeje alkoholem. [7]
Do piwa zaserwowano ciastka przygotowane przez Tomka ze Świata Piwa. Pierwszy rodzaj to czekoladowe z… kandyzowanym boczkiem. Czarna nadała całości, mięsiwo – konsystencji. Dobre! Drugi, serowo-orzechowy, podano na słoną modłę. Też spoko.
CO TAM JESZCZE Z KRANU?
Ale przecież na jednym piwie nie mogło się skończyć! Przegląd Craftowniowych kranów rozpocząłem od Baliosa (Black IPA, 6,2% alko, 16,5 Blg, 90 IBU), czyli nowalijkę z browaru Roch, przygotowaną z okazji BGM4. Trunek przefiltrowano przy pomocy gałęzi świerku i faktycznie – mocny iglakowy aromat stanowi tutaj dominantę, choć nie brak także cytrusów. Drażni jedynie nuta truskawkowa, jakby chłopakom z Dolnego Śląska zwiała fermentacja. Na plus przyjemna goryczka, nie tak straszna, jak 90 IBU maluje. [7]
Z dużą ciekawością sięgnąłem po nowe piwo z Browaru Pustynnego. Debiutant z Olkusza (a warzący – zdaje się – w Redenie) zaserwował Początek (ESB, 5,3% alko,12 Blg, 30 IBU). Nie z powodu gatunku – wszak nudniej się już chyba nie da – lecz raczej za sprawą świeżynki na rynku. I powiem tak: piwo wykonano zgodnie ze sztuką, bardzo stylowo. Sęk w tym, że tu kompletnie nic się nie dzieje. W zapachu po ogrzaniu czuć skórkę chlebową i kwiaty, w smaku blisko mu do rozwodnionego kwasu chlebowego, choć zwieńczonego niezłą goryczką. Totalnie nie moja bajka. [5,5]
I jeszcze Śrup (Black IPA, 6% alko, 40 IBU) od SzałPiw w specjalnej wersji – z pieprzem. Panowie nie szczypali się z przyprawą i użyli jej na tyle dużo, by była wyczuwalna w aromacie, zaś w smaku uderzała solidną pikantnością. Jak już dobrze wiecie nie jestem przesadnie pikantnym chłopcem, przeto taka intensywność pieprzu nie za bardzo mi odpowiada. Za to zdrowy, cytrusowo-tropikalny aromat oraz goryczka w duchu albedo i owszem. Dlatego – ogólnie rzecz biorąc – szanuję. [6]
DOGRYWKA Z TATTOOED BEER
Po wyjściu z Craftowni przypomniałem sobie, że w House Of Beer odbywa się premiera nowego piwa Tattooed Beer – Naughty Nun. Black IPA Łukasza Kubickiego zwracała na siebie uwagę już przed premierą, a to za sprawą kontrowersyjnej etykiety z wyuzdaną zakonnicą. Właśnie z jej powodu piwowar ma pewien przypał w browarze Szczyrzyc, w którym warzy. Pozwolę sobie go jednak na tym etapie nie opisywać, ponieważ – tego wszystkim stronom życzę – sprawa może rozejdzie się po kościach.
Wracając do samego piwa – jest naprawdę świetne! Przygotowane na książkową modłę BIPA bez nut palonych, jedynie z muśnięciem czekoladą w smaku. Królują chmiele, głównie te „wytrawne”. Wyczuwam więc przede wszystkim świerk, żywicę, gorzki grejpfrut oraz cytrynę. „Zielone” posmaki, z lekka pokolorowane cytrusami kuszą także w smaku. Warto podkreślić, że Naughty Nun pije się tak łatwo, że wprost trudno uwierzyć w deklarowane 8,3%. Rześkość z pewnością podkreśla goryczka – bardzo wyrazista, ale szlachetnie krótka. Propsuję i polecam. [8,5]