Zaczęło się od rozczarowania, skończyło na zachwycie. Buszujący w Dębie to jedno z naszych najlepszych piw.
Od początku mieliśmy z tym piwem pod górkę. Najpierw, jeszcze w czasie warzenia, po raz kolejny rozbiłem balingomierz, przez co tak naprawdę nie wiemy, ile to piwo ma ekstraktu początkowego i alkoholu. Wyliczyliśmy wszystko sprawdzoną metodą „na oko”, wspartą BeerSmithem.
Później okazało się, że dostanie łuski kakaowca w Krakowie jest zadaniem niewykonalnym. Zwiedziłem kilka sklepów stacjonarnych, ale niczego nie znalazłem (ziaren nie chcieliśmy używać). Musieliśmy więc odpuścić ten dodatek.
Na koniec zaś, po odkapslowaniu pierwszej butelki, ręce nam opadły – piwo waliło siarkowodorem. Czarna rozpacz! Przecież tak dbaliśmy o czystość, a przed rozlewem nic nie zdradzało wady! Na szczęście okazało się, że to wina niedomytej butelki. Trzeba będzie na to zwrócić uwagę.
TRADYCYJNIE – RZECZ O NAZWIE
Zauważyliśmy z Kokosem, że większość nazw piw Browaru Gęstwa nawiązuje do literatury (raczej niezamierzenie). Stwierdziliśmy, że to dobry motyw na kolejne piwa. W przypadku Brown Porteru mieliśmy jednak problem z pomysłami. Koniec końców stanęło na Buszującym w Dębie. Książka zacna, a nazwa nawiązuje do głównego dodatku.
BUSZUJĄCY W DĘBIE – PIERWSZE WRAŻENIA
Po odpaleniu pierwszej butelki obawiałem się, że ta część tekstu będzie wywodem na temat siarkowodoru (pod postacią zgniłych jaj), ale na szczęście dwie kolejne okazały się czyste. A samo piwo – naprawdę smaczne!
W aromacie dominuje czekolada, subtelnie uzupełniona kawą (także była dodatkiem) oraz wanilią. W tle majaczy nuta winna i Bourbonowa. Spodziewałem się większej roli płatków, ale o tym za chwilę. Generalnie jestem zadowolony z efektu.
Buszujący jest przyjemnie gładki, drobno wysycony, z wyraźnie zaakcentowanymi nutami kawy, czekolady i wanilii oraz przyjemnej, krótkiej goryczki. Kwaskowość mogłaby być mniejsza, ale z drugiej strony to spodziewany efekt po dodaniu kawy na koniec gotowania.
Aha, kolor się zgadza – piwo jest ciemno brązowe. Cieszę.
RECEPTURA
Ekstrakt początkowy: 13,5 Blg
Ekstrakt końcowy: 5 Blg
Alkohol: 4,6%
IBU: 25
Zasyp
- Pale Ale – 4 kg
- Caramunich – 1 kg
- Carafa II – 0,25 kg
- Czekoladowy 400 – 0,1 kg
Chmiel:
- Marynka – 20 g
Dodatki:
- Kawa Etiopia Djimah – 50 g
- Płatki dębowe z beczki po Bourbonie – 40 g
Drożdże:
- S-04
PROCEDURA:
Zacieranie:
- 66 stopni – 60 minut
- 75 stopni – 1 minuta
Warzenie – 60 minut:
- 25 g Marynki – 45 minut
Dodatki:
- 50 g rozdrobnionej kawy – 0 minut
- 40 g płatków dębowych – fermentacja cicha
Fermentacja:
- burzliwa – 11 dni
- cicha – 14 dni
- leżakowanie – 18 dni (do otwarcia pierwszej butelki)
GARŚĆ UWAG
- Nie spodziewałem się, że będę musiał o tym pisać, ale – myjcie dokładnie butelki i sprawdzajcie, czy nie ma w nich jakichś zaschniętych paskudztw. Jeśli są – do piachu z nią. Proponuję dwukrotne mycie – zaraz po wypiciu piwa oraz tuż przed rozlewem, z dodatkową dezynfekcją. My używamy do tego celu roztworu pirosiarczynu z wodą.
- Trzymaliśmy płatki w piwie przez dwa tygodnie. Po tym czasie, sprawdzając aromat, doszliśmy do wniosku, że wanilia jest na tyle intensywna, że można już butelkować. Tymczasem po odpaleniu butelki okazało się, że jej aromat nieco się zredukował. Wniosek: warto potrzymać je jeszcze z tydzień dłużej.
- A propos płatków i dezynfekcji. My zdecydowaliśmy się je „upiec” w piekarniku. Efekt bardzo dobry – nic nie straciły na walorach aromatycznych, a i syfu żadnego nie wniosły.
- Dodatki do piwa najlepiej zamawiać przez internet – znów się o tym przekonałem. Liczyłem na to, że bez problemu dostanę łuskę kakaowca w sklepie stacjonarnym, a tu dupa. Więcej tego błędu nie popełnię.