Cherry Smoked Pepper Rye Wood Aged Strong Ale – gatunek pierwszego ogólnoblogerskiego piwa nie przypomina niczego, co do tej pory piliście.
17.09.2016 – Piwny Blog Day 2016 cz. 1 – The Blogger, Szczyrzyc, Browar Gryf
O inicjatywie The Blogger, związanej z Piwny Blog Day 2016, trąbiłem na blogu już od dobrych kilku miesięcy. Szczegóły możecie przeczytać choćby w tym tekście, podsumowującym wybór składników piwa. Po kilku miesiącach od rozpoczęcia akcji w końcu zebraliśmy się najpierw w Krakowie, a później w Szczyrzycu, by razem z Brokreacją uwarzyć nasze odjechane piwko.
Na pierwszej tegorocznej odsłonie blogerskiego spotkania (druga – dalibóg – w czasie Poznańskich Targów Piwnych) stawiło się 20 facetów, choć w całej akcji układania receptury brało udział ponad dwa razy tyle. Przyczyny losowe, jak na przykład narodziny dziecka (Piwowar Biega – gratulacje), sędziowanie konkursu piwnego w Japonii (Michał Kopik), czy dawno zaplanowany urlop (Kuba Niemiec), uniemożliwiły niektórym dotarcie na południe Polski. Dodam tylko, że zaproszenie do zabawy dostali WSZYSCY blogerzy piwni z Polski – to tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś pytał, dlaczego nie ma osoby X czy Y. Po prostu zdecydowała się nie przyjeżdżać. 😉
THE BLOGGER – GODZINA PO GODZINIE
6:15 – budzik nie zdołał mnie obudzić, za to zrobił to bardzo nieprzyjemny koszmar – pozwolę sobie oszczędzić wam szczegółów, zaznaczając tylko, że dotyczył przyrodzenia. Czasami złe sny też na coś się przydają. Półśpiący wtarabaniłem się pod prysznic, upewniłem się, że to, co przed chwilą się wydarzyło to tylko mara nocna, wypucowałem brodę i ruszyłem w kierunku dworca. W końcu jako główny organizator (oprócz goszczącego nas browaru oczywiście) musiałem wszystko trzymać za ryj!
8:15 – do busa, który zawoził nas do Szczyrzyca, wpadł Grzesiek Sołtysik, dzięki czemu załoga została skompletowana. Miało nas jechać więcej, ale liczna reprezentacja Śląska dała się oszukać GPSowi i ostatecznie musiała pod browar Gryf zajechać autem. Z pożytkiem dla trzeźwości, ale uszczerbkiem dla zmysłów Kamila Prystapczuka.
9:10 – zameldowaliśmy się przy Szczyrzyckim Browarze Cystersów „Gryf”, reaktywowanym w wakacje zeszłego roku, po kilkunastu latach zastoju. Pięknie odrestaurowany budynek kryje w sobie jeden z najnowocześniejszych browarów rzemieślniczych w Polsce. Aha, słowo „cystersów” w jego nazwie nie pojawia się przez przypadek. Do zakonników należy gospodarstwo, na terenie którego położony jest browar, są także współudziałowcami przedsiębiorstwa. Fajnie im – do tanków mają dwie minuty na piechotę od furty opactwa, więc po jutrzni mogą sobie wyskoczyć na krótką degustację.
9:20 – pora na wrzucenie słodu do zacierania. Każdy, kto chciał, mógł się zmierzyć z kilkudziesięciokilogramowym worem, wsypując zawartość do śrutownika, który bezpośrednio wypluwał zesłodowane zboże do kadzi zaciernej. Poszło nam dość żwawo. Pewnie dlatego, że przed browarem już czekały na nas podpięte piwa autorstwa Mateusza Górskiego, piwowara. Trzy pod marką Brokreacji, jedno – domowy pierwowzór Gravediggera, tyle że z dodatkiem słodu wędzonego z Weyermana. Poezja!
9:40 – wraz z Kacprem Groniem dorwaliśmy Mateusza i zaciągnęliśmy przed kamerę, by pogadać z nim o Szczyrzycu, browarze i recepturze piwa. Filmik poniżej, ale zanim go zobaczycie, chyba najwyższa pora ujawnić, czym jest „Delikatna nuta zajebistości”. Piwowar Brokreacji wymyślił, że doda płatków z drewna wiśniowego oraz czerwonego pieprzu, który – jak podkreśla – świetnie komponuje się z żytem. Przypominam, że w składzie The Bloggera znajduje się jeszcze m.in. słód wędzony wiśnią oraz chmiele Sticklebract (NZ – goryczka) i Sybilla (PL – aromat).
10:15-13:00 – jazda ze zwiedzaniem! Przewodnik Mateusz zabrał nas na wycieczkę po wszystkich pomieszczeniach większego ze szczyrzyckich browarów. Warzelnię poznaliśmy już wcześniej, dlatego bardziej jarała nas fermentownia. Nie to, by widok wielgaśnych tanków wzbudzał u nas zachwyty na tle estetycznym. Bardziej interesowało nas to, co jest w środku. W pierwszym z pomieszczeń, położonym na najniższym poziomie budynku, w fermentorach szaleją drożdże w czasie fazy burzliwej. W jednym z nich – nasz The Blogger, którego pierwsza z trzech warek powstała już w czwartek. Już teraz czuć przyjemną żytnią pełnię, subtelną pieprzność i odrobinę wędzonki. Oj, będzie dobrze!
Później przeszliśmy na pięterko, do fermentowni numer 2. Tej większej, gdzie piwa spoczywają sobie na cichej fermentacji lub dojrzewają na leżaku. Nie obyło się bez degustacji. Z cyklu „dupa urwana” Mateusz poczęstował nas Imperialnym Nafciarzem Dukielskim. Genialne piwo! Świetnie smakuje także nowa warka The Alchemist, która do butelek trafi najpewniej w tym tygodniu. Druga The Dancer mocno zalatuje siarkowodorem, ale ten w ciągu najbliższych dni powinien się zredukować.
Na koniec Tour De Gryf przeszliśmy do piwnic, gdzie znajduje się rozlewnia z monoblokiem oraz skład chmielu. Rączki świerzbiły, by rozerwać którąś z toreb i sztachnąć się aromatem, no ale przyzwoitość biła po łapach… Jeszcze tylko odwiedziny w laboratorium, by sprawdzić, jak dolewa się spirytus oraz żółć bydlęcą do piwa i można lecieć dalej.
13:30-14:30 – jakieś 200 metrów od Gryfa położony jest drugi browar – Marysia, który mieści się w regionalnej restauracji o tej samej nazwie. To właśnie tam wsunęliśmy pyszny rosołek i apetycznego schaboszczaka, by nabrać sił na kolejną część dnia i spróbować wytłumaczyć wątrobie, że te dotychczas wypite piwa to był dopiero wstęp do dalszej zabawy.
14:30-16:00 – czas na zwiedzanie browaru Marysia, który właśnie czeka na nową warzelnię. Jednak podobnie jak w Gryfie ta część interesowała nas zdecydowanie mniej niż sąsiednie pokoje – fermentownie i leżakownie. Wśród wielu piw Brokreacji śpią tutaj sobie RISy: część w beczkach, część leżakowana w tanku z płatkami dębowymi. Jest jeszcze jedna petarda, która miała być trzymana w tajemnicy, ale nie do końca się to udało. 😛 Żeby nie psuć efektu podpowiem tylko, że będzie to sztos na pewne styczniowe wydarzenie. 😉
16:00-17:00 – przemili cystersi zaprosili nas na zwiedzanie klasztornego muzeum, ulokowanego w wierzy przy furcie. W gablotach obejrzeć można malowidła i eksponaty związane z historią Szczyrzyca, pokaźną kolekcję monet i banknotów z różnych krajów i okresów historycznych, świątki rzeźbione przez ludowych artystów czy ręcznie szyte ornaty. Naszą uwagę przyciągnął przede wszystkim przepięknie oprawiony ewangeliarz, napisany w języku starocerkiewnosłowiańskim, oczywiście cyrylicą. Unikatowa rzecz. O kolekcji etykiet miejscowych piw nawet nie wspominam. 😉
17:00-18:00 – sprawdźmy, co tam z naszym piwem! Przyszła pora, by nachmielić i dopieprzyć nasze piwo. Zanim to jednak nastąpiło, musieliśmy w tempie ekspresowym przenieść stoliki i rollbar do wnętrza browarnych budynków, gdyż nad Szczyrzycem rozpętała się ulewa. Z biesiady pod gołym niebem nici. 😉 Ale ładnej pogody do sypania chmielu i pieprzu do kotła nam nie trzeba.
18:00-19:00 – pora na wspólną fotę i pogaduchy, najlepiej przy dobrym jedzeniu. Na stół wjechał żurek z kiełbaską, sałatki, wędliny, sery i – co dla wielu stanowiło największą atrakcję – kawa! Po całym dniu picia piwa aż prosiło się wciągnąć coś innego.
19:00-24:00 – czas pożegnać się ze Szczyrzycem. Część ekipy samochodami ruszyła na Śląsk, inni wrócili do Krakowa, by jeszcze chwilę pobalować w Weźże Krafta. Co prawda planowaliśmy wielki crawling, ale paskudna aura zatrzymała nas przy Dolnych Młynów 10. Jedynie Kamil Prystapczuk i Grzesiek Sołtysik (jako przewodnik) ruszyli na miasto. Ziom z Gliwic naobiecywał wszystkim knajpom, że przytarga swojego Jopena, więc cóż było zrobić?
Towarzystwo zmęczone intensywnością całego dnia powoli się wykruszało. Na końcu zostaliśmy we dwóch z Piwologiem, gadając o samochodach, knajpie The Office i Szczecińskim Festiwalu Piwa. Marcin robi co może, by stolicę Zachodniopomorskiego rozruszać piwnie, acz zadanie ma naprawdę trudne. Oby się udało!
**
Podczas gdy ja spałem jak zabity, drożdże Mangrove Jack’s Strong Ale ruszyły z kopyta, by przeżreć cukry z brzeczki The Bloggera. Pożywienia dostały całkiem sporo – piwo liczy 18,5 Blg ekstraktu początkowego. Chłopaki mają jakieś sześć tygodni na pracę, gdyż trunek musi być gotowy na Poznańskie Targi Piwne.
PREMIERA: 4 listopada o godz. 21:00
Będzie wam smakowało, aj promis. Banda Brokreacji i 20 rozbójników nie mogła przygotować złego piwa. 😉
Pingback: The Blogger – najechali nas blogerzy – Brokreacja