Dobra pogoda, świetne piwa, jeszcze lepsi ludzie – to był udany weekend w Katowicach.
Silesia Beer Fest 2016, 13-15 maja, Katowice, Galeria Szyb Wilson
Jeżdżę na festiwale piwne od kilku lat, ale dopiero niedawno odpowiedziałem sobie na pytanie, co podoba mi się w nich najbardziej. I nie jest to piwo, co o tyle ciekawe, że jego poziom naprawdę poszedł w górę. Chodzi o możliwość osobistego spotkania z Wami i znajomymi z branży. Zabiegany kraft przez tych kilkadziesiąt godzin jednoczy się w pod jednym dachem, by wreszcie móc na spokojnie pogadać.
PODRÓŻ DO SZYBU
Ja swoją przygodę z Silesia Beer Fest 2016 rozpocząłem o 10:30, sadowiąc tyłek w Polskim Busie relacji Kraków-Berlin, z międzylądowaniem w Katowicach. Wyciągnąłem tablet w celu powtórzenia prezentacji i poczytania/zobaczenia, co też wydarzyło się dzień wcześniej. Ominął mnie kraftowy grill, za to zyskałem zapowiedź dobrej imprezy.
Po godzinie podróży dotarłem na dworzec autobusowy w stolicy Górnego Śląska. Nie mogę pojąć, jak to piękniejące z każdym rokiem miasto jeszcze nie dorobiło się porządnej mieściny dla dalekobieżnych busów. Smród PRLu zaburza tu tylko pizza, którą ktoś podgrzewa w dworcowej budce oraz galeria handlowa Supersam.
Nie miałem jednak czasu na kręcenie nosem, ponieważ humor poprawił mi banner stojący obok dworca, a na nim informacja o festiwalu i skierowanie na ul. Oswobodzenia 1 ku Galerii Szyb Wilson. Miejski autobus w kierunku Nikiszowca wysadził mnie pośrodku niczego, jedynie w bramie pobliskiego familoka czaiła się grupka podejrzanych typów, zajęta dyskusją o szansach Górnika Zabrze na utrzymanie się w Ekstraklasie. Po kilku godzinach chłopaki mogli się cieszyć z degradacji rywala GKS i derbów, które jesienią rozegrają między sobą dwa zasłużone kluby.
CHODŹ, SPRÓBUJ NASZEGO PIWA
Kilka minut marszu i oto dotarłem do Galerii. Ledwo przekroczyłem jej próg, a już natrafiłem na pierwszych znajomych, którzy gorąco zachęcali mnie do spróbowania wyrobów przywiezionych do Katowic. Towarzysze – któregoś dnia przez Was skonam! Nie odmówiłem – chyba – nikomu, ale zanim zabrałem się za porządną degustację, zrobiłem obchód po nowym terenie imprezy.
Galeria Szyb Wilson to miejsce zdecydowanie bardziej przestronne od Porcelana Śląska Park, przez co uczestnicy nie musieli tłoczyć się w ciasnych korytarzach i stać w długich kolejkach do WC. Impreza przebiegała płynnie, każdy miał miejsce, by na chwilę przysiąść, nie brakło też sporej ilości paszy.
W tym miejscu muszę pochwalić kuchnię Walentego Kani, u którego stołowałem się przez dwa dni. Jego gulasz z drobiowych podrobów zrywał papę z dachu, podobnie jak kiełbasa z sarniny. Na drugi dzień koleżka przygotował z kolei potrawkę z kiełby, ostrej papryki, cebuli oraz sosu piwnego na bazie Farorza od Hajera. Wchłonąłem ją z wypiekami na twarzy. Wszystko po to, by mieć odpowiedni podkład pod degustacje.
JOPEJSKIE Z SZAFRANEM
O szczegółach degustowanych piw przeczytacie jutro. Tutaj chciałbym jedynie wyróżnić dzieło Kamila z AleChanted, który kilka miesięcy temu porwał się za uwarzenie Jopejskiego. 55 Blg. Jakieś 20% alko. W wersji, którą przyszło mi próbować – wzbogacone o szafran. Jeszcze brakło informacji o warzeniu specyfiku w Sztumie. 😉
Co my tu mamy? Pierwsze skojarzenie to ziołowo-dziki syrop na kaszel, doprawiony miodem pitnym i sosem sojowym. Potęęęężny. Ulepkowaaaaty. Dla mnie bajer! Po wizycie w Katowicach większość znanych mi piwowarów domowych zapragnęła upichcić Jopenbier w domu – ciekawe, ilu z nas wytrzyma w tym postanowieniu.
Ja z kolei chwaliłem się swoim Brown Porterem. Szczęśliwie w butelce bez siarkowodoru. Piwo zebrało mnóstwo entuzjastycznych recenzji, chwalone za słodycz, orzechy, kawę i nutę wanilii. Jestem z niego mega zadowolony – co zresztą już dobrze wiecie. Być może uda się powtórzyć je na dużym sprzęcie – ale o tym na razie cicho sza. 😉
PRZERWA NA WYKŁAD
Punktem kulminacyjnym mojej wizyty w Kato był wykład o gatunkach piw, które za sprawą piwnej rewolucji wróciły do łask. Temat podobny do tego z Łodzi, ale stwierdziłem, że muszę go powtórzyć, ponieważ jest ciekawy, a większość z Was nie miała okazji go usłyszeć. Patrząc na frekwencję – chyba było OK. Nawet gawiedź chętnie zgłosiła się do wystąpienia obok mnie na scenie – fanty zawsze wpływają na wyobraźnię.
Po jakichś 45 minutach nawijania i dobrej zabawy (mam w sobie trochę próżności i lubię stać na scenie), wybrałem się na obiad do wspomnianego Walentego i ruszyłem na obchód z festiwalowym dildochem.
SPOTKAJMY SIĘ W KATOWICACH
Degustacjom towarzyszyła również tona rozmów o wszystkim i o niczym. Spotkałem się np. z Łukaszem, któremu troszkę pomagam ogarnąć pracę licencjacką z tematu marketingu piwnego. Poznałem się także z Dawidem, autorem Browar Paragraf, którego blog cenię za potężną dawkę wiedzy o prawie. Jeśli jeszcze na niego nie trafiliście, koniecznie nadrabiajcie zaległości. Nie brakło ziomów po piórze ze Śląska – Tomka z Piwnych Podróży, Kacpra z Piwnej Zwrotnicy oraz Szymona z Dziennika Piwnego. O AleChanted już była mowa. 😉
Miałem także okazję pogadać z chłopakami z J.D. Overdrive, prywatnie wielkimi fanami piwa. Okazało się, że Stempel otworzył niedawno w Katowicach sklep Chmielobrody, po brzegi wypełniony polskim kraftem. Wpadnijcie koniecznie – nie ma nic lepszego, niż połączenie browaru z muzyką.
Nie omieszkałem zawitać na stoisko Kraftwerka, by kupić Żubra za 100 zł i słomkę za 50 zł. U Marka z Browaru Dukla zgarnąłem drugi odcinek komiksu „Historie Zakrapiane Piwem”, z kolei ziomkom z Brokreacji pomagałem trochę na kranach w zamian za przygarnięcie mnie na noc. 😀 Nie omieszkałem zgarnąć trochę koszulek. Wspominałem już, że od ponad roku nie kupiłem ani jednego T-Shirtu?
Chłopaków ze Szpuntu przepytałem na okoliczność zmiany browaru. Przeprowadzka z Korebu do Bytowa wyszła im na dobre, bo wyglądają na zadowolonych. Beer Bros. ożeniłem z przywołaną już pracą licencjacką Łukasza. Babę Jagę zagadnąłem o temat kolizji nazw z Baba Yaga Brewing, natomiast Radugę o nową serię piw – Kazek. Każdy rozmówca przyznawał, że poziom polskich piw rośnie, co tylko może cieszyć.
MUSIMY TO POWTÓRZYĆ
Z Katowic do Krakowa wróciłem cały i zdrowy w niedzielę popołudniu, na spokojnie układając sobie wszystko w głowie. Jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu, gdyż towarzysko i organizacyjnie z mojej perspektywy wszystko przebiegło jak należy. Może zabrakło większej promocji festiwalu w całym mieście (autobus festiwalowy? A może przenosiny do Spodka?) – poza wspomnianym bannerem przy dworcu innej informacji nie widziałem. Stąd pewnie uwagi niektórych browarów, że frekwencja mogła bardziej dopisać.
Jednak jako konsument nie mam prawa narzekać. Zwłaszcza, że mogłem się z Wami zobaczyć, przybić piątkę i wspólnie zdegustować mnóstwo dobrych piw. Musimy to niebawem powtórzyć!