Dzisiejsze mody nie wymyślają koła na nowo, a po prostu nawiązują do tego, co już kiedyś było. Wiedzą o tym fani zarówno piwa, jak i muzyki.
Jeśli nie zgłębiać by się w dzieje ludzkości mogłoby się wydawać, że obowiązujące trendy stanowią absolutne novum. Tymczasem nieco bardziej rozgarnięty człowiek łatwo dokopie się do źródeł inspiracji kreatorów współczesności. Ot, choćby ostatnia nowość od Apple, czyli ich etui-powerbank do iPhone. Jak zdradził w wywiadzie jego główny projektant, inspiracja przyszła z… pancerza żuka, którego zauważył w czasie sobotniego spaceru w lesie niedaleko rodzinnego domu.
Idźmy dalej: wiecie, co jest największym krzykiem muzycznej mody w USA? Płyty winylowe. Tak tak, te same, które ponad 20 lat temu miał na zawsze pogrzebać kompakt. Co więcej, młodzież coraz chętniej sięga po kasety magnetofonowe, wydawać by się mogło – relikt. Jednak zabawa z robieniem mixtejpów, cięcie czarnej magnetycznej wstęgi i przewijanie nośnika ołówkiem spodobały się dzisiejszym dzieciakom. I spoko!
Jak to się ma do piwa? Otóż to, co umownie nazywamy „nową falą”, czyli olewanie lagerów, używanie wymyślnych dodatków, kreowanie coraz to bardziej wymyślnych wariacji na temat stylów – przecież to wszystko było! I to właśnie nazywany przez nas „klasykiem” Pale Lager owo szaleństwo wyparł z rynku.
Od jakiegoś czasu coraz większe triumfy święci „late hopping”, czyli sypanie chmielu wyłącznie na aromat. Oczywiście, niemożebne ilości zielonej roślinki, które lądują w kotle także wnoszą sporą goryczkę, ale to pokazuje, że piwowarzy znów wracają do czasów, gdy to przede wszystkim aromat stanowił wyznacznik użycia chmielu.
Tą drogą poszła ostatnio Pinta. Jeszcze we wrześniu Ziemek Fałat zdradził mi, że ma w planach uwarzyć piwo chmielone wyłącznie na 15 minut przed końcem gotowania, do czego zainspirowała go wizyta w USA. Jak postanowił, tak zrobił. Przed wami Modern Drinking.
ZAPACH: od zrzucenia kapsla do nosa włazi słodycz i rześkość, a jej autorami są przede wszystkim cytrusy, z główną rolą grejpfruta, choć pomarańcza i cytryna także dziarsko się trzymają. Nie brakuje ziemistości oraz akcentów sosnowy. Daje o sobie znać również użycie słodu Carapils, który wnosi zbożowe aromaty.
PIANA: biała, złożona z drobnych i średnich pęcherzy. Niezbyt wysoka, za to trwała, o niezłym lacingu.
KOLOR: opalizujące złoto.
SMAK: jak na West Coast przystało Modern Drinking to wywar wytrawny, bardzo intensywnie chmielowy od pierwszego akordu. Najpierw czuję delikatną cytrusową kwaskowość. W drugim uderzeniu przychodzą ziemistość, zioła oraz sosna, które przechodzą w konkretną goryczkę. Gorzka koleżanka nieco zostaje na podniebieniu – to ciekawa obserwacja w piwie nie chmielonym na goryczkę. Całości towarzyszy subtelny zbożowy posmak.
Całkiem przyjemne jest to piwko, choć może nie rzuca o glebę. Wrócę do niego cieplejszą porą.
MODERN DRINKING
Pinta
West Coast IPA
Warka: 30/05/2016
Skład: woda; słody Pale Ale, Carapils; chmiel Mosaic; drożdże US-5
Cyferki: alkohol 6,4% obj., ekstrakt 15,5%, 70 IBU
Cena: 7,50 zł (Regionalne Alkohole, Kraków)
Soundtrack: nie, nie będzie Modern Talking, gdyż ten duet wywołuje u mnie reakcje alergiczne. W zamian proponuję najpopularniejszą piosenkę zapomnianego new wave’owego składu Modern English. Spodoba się wam!