Casus tegorocznego Grand Championa potwierdza, że opinii o piwie najlepiej szukać we własnym nosie i gardle.
Muszę przyznać, że rosnąca liczba blogów piwnych trochę mnie niepokoi. Nie, nie chodzi o konkurencję – przecież 99% z nas robi to dla zabawy, a poza tym znamy się, szanujemy i – w większości – lubimy. Problemy zaczynają się, gdy chcesz znaleźć odpowiedź na pytanie: czy dane piwo jest dobre i czy warto wydać na nie pieniądze.
Przed degustacją tegorocznego Grand Championa postanowiłem wcielić się w Kowalskiego, który szuka w sieci opinii na jego temat. U kolegi „A” przeczytałem, że piwo praktycznie nie ma zapachu, za to bardzo ładny smak, wyraźnie owocowy. U kolegi „B” – piwo intensywnie pachnie owocami, za to nie czuć końskiej derki i kostek dębowych. Ale smak spoko – kwaskowy. Kolega „C” twierdzi z kolei, że aromat zdominowany został przez nuty końskie, wyraźnie czuć też wanilię i dębinę. W buzi jest mega kwaśno i mega owocowo. Kolega „D” uważa zaś, że Roeselare Red Ale to bezpłciowy kit, który do poprzednich Championów nie ma startu. I bądź tu chłopie mądry.
Tym bardziej, że wszyscy autorzy, których mam na myśli, to osoby przeze mnie cenione i znające się na swoim fachu. Skąd cholera taka rozbieżność? I komu mam wierzyć? A co dopiero Kowalski, który nie ma rozeznania w piwnym świecie? Ja wiem, po to mamy pluralizm opinii i wolność słowa, by każdy mógł wyrażać swoją. Ale żeby aż taki rozstrzał?
O przyczynach takiego rozwidlenia pewnie można by napisać całą książkę. Przy degustacji ważna jest wrażliwość na konkretne smaki i aromaty, dyspozycja dnia, forma podania piwa, a nawet miejsce w tanku, zajmowane przez to 0,33l, które obecnie pijesz. Ciekawe, czy dałoby się to jakoś ustandaryzować…
Niezależnie od tego wniosek jest jeden: piwo najlepiej jest ocenić samodzielnie. Przeto – choć temat wydaje mi się wyczerpany – postanowiłem napisać swoją recenzję trunku uwarzonego w Browarze Zamkowym Cieszyn według receptury Piotra Terki i Piotra Marczyka.
Grand Champion edycja 2015 jest jakby skromniejszy od poprzedników. Nie występuje już pod banderą Birofiliów (z wiadomych powodów), nie ma firmowego kapsla, nie jest dostępny w dużej sieci. Jedynie uroczysta premiera w Warszawie się zgadza. Szkoda, bo to najbardziej ambitne z dotychczasowych mistrzowskich piw. A jak pachnie i smakuje? Oto moja wersja wydarzeń.
ZAPACH: po przelaniu do szkła na dzień dobry wita mnie mocny aromat wiśni, zwieńczony końskim kwaskiem. Później ujawniają się płatki dębowe, które wnoszą do bukietu nuty wanilii i drewna.
PIANA: mizerna, sprowadza się praktycznie do wąskiej otoczki wokół płynu. Barwa kremowo-żółta, minimalny lacing.
KOLOR: mocna czarna herbata z rubinowymi naleciałościami.
SMAK: od pierwszego akordu czuć wyrazistą kwaskowość na modłę babcinego kompotu z wiśni. W drugim mieszają się słodycz ze wstawkami dębiny. Z tyłu języka pojawia się zaś krótka, ale nieprzyjemna goryczka „pestkowa”.
Daleki jestem od zachwytu nad tym trunkiem, ale zglebić też go nie sposób. Do najlepszych reprezentantów stylu nie ma startu, ale fajnie, że taki sztos pojawia się w barwach browaru regionalnego.
GRAND CHAMPION 2015
Browar Zamkowy Cieszyn
Red Roeselare Ale
Warka: 28.11.2016
Skład: woda; słody pilzneński, monachijski, Special B, Caramunich, Carafa Special; płatki kukurydzy; chmiel Saaz; drożdże S-33, mieszanka Roeselare Ale Blend; kostki dębowe
Cyferki: alkohol 7,5% obj., ekstrakt 17 Blg
Cena: 5,80 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)
Soundtrack: muzyki klasycznej na tym blogu chyba jeszcze nie było, ale skoro z miasta Roeselare pochodzi tylko jeden znany muzyk, renesansowy kompozytor Adrian Willaert, nie mogłem sobie odmówić zaprezentowania wam jednej z jego kompozycji. Spośród tych, które przesłuchałem, ta okazała się najbardziej miażdżąca: