Trzy miejsca, trzy różne piwa i trzy odmienne wrażenia. Oto krótkie podsumowanie mojego piwnego weekendu.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że im więcej masz obowiązków, tym łatwiej Ci rozplanować ich wykonanie. I, kurczę, coś w tym jest. Mimo że mam na głowie kilka projektów na raz, to częściej znajduję czas na spotkanie ze znajomymi, ot choćby po to, by zobaczyć mecz w knajpie.
BIERHALLE KRAKÓW
Tak też było ostatnio, kiedy to ustawiliśmy się w krakowskim BIerhalle, by obejrzeć pewne spotkanie (nie będę pisał kogo, żeby nie narazić się na łomot ;)). Usytuowana przy Małym Rynku miejscówka ruszyła kilka tygodni temu, nie jest więc jeszcze przesadnie popularna w Krakowie. Tym bardziej, że obecnie fasada kamienicy, w której się mieści, jest remontowana i skutecznie zasłania wejście do knajpy.
Bierhalle Kraków przywozi swoje piwo z Katowic (nie dopytałem, czy będą warzyć na miejscu) – fakt ów nieco ostudził moją fascynację. Ale nic to – zamówiłem trzy próbki do szybkiej degustacji: pils, weizen i marcowe. Pierwszy koniec końców wydał mi się najbardziej atrakcyjny, więc sięgnąłem właśnie po niego.
BIERHALLE PILS
Bierhalle Katowice (Kraków)
Pils niemiecki
Cyferki: alkohol 4,9% obj., ekstrakt 12 Blg
Nachmielony odmianą Perle trunek w próbce zrobił na mnie dobre wrażenie, więc postanowiłem wziąć cały kufel. Przy dłuższym spotkaniu już takich ochów i achów nie było, ale i tak wypiłem z przyjemnością (zwłaszcza, że było gorąco).
Zapach to tradycyjna ziołowo-kwiatowa mieszanka, która wtapia się w słodową podbudowę. Po zamieszaniu wychodzi lekki, ale akceptowalny diacetyl. W smaku czuć głównie zboże, ale w sposób nienarzucający się. Piwo jest lekkie i pijalne, z subtelną ziołową goryczką na finiszu. Na lato jak znalazł.
SMOKE AND MIRRORS
Piwne Podziemie
Smoked Black Rye IPA
Cyferki: alkohol 6,8% obj., ekstrakt 15 Blg
Po meczu udaliśmy się do Viva La Pinta, by pożegnać wieczór czymś naprawdę dobrym. Ja postawiłem na niezawodne Piwne Podziemie i jego Smoke And Mirrors, którego jeszcze nie miałem okazji pić (a przecież miało premierę 4 miesiące temu!).
I, jak to zwykle bywa w przypadku polskich browarów o inicjałach PP, zostałem rozłożony na łopatki. Ludu, to piwo jest fenomenalne! Nozdrza atakuje najpierw cytrusowość nowofalowych chmieli, lekko podbita sosną i mango. Za to chwilę później pojawia się genialna wręcz wędzoność, która mnie osobiście przypomina suszoną śliwkę, świeżo wyjętą z dymu.
Smak to również poezja – relatywnie pełny dzięki użyciu żyta w zasypie, ale na tyle pijalny, że piwo znika w oczach. To doskonały przykład pierwotnej idei Black IPA, w myśl której czerni nie czuć w smaku – dominują tu bowiem cytrusy i suszona śliwka. Kolejny strzał w dziewiątkę Piwnego Podziemia!
ART+ COFFEE MILK DARK LAGER
Browar Stu Mostów
Dark Lager
Cyferki: alkohol 4,8% obj., ekstrakt 14%, 25 IBU
Następnego dnia po obiedzie chwyciłem butelkę najnowszego piwa Browaru Stu Mostów – Coffee Milk Dark Lagera. Temat wrzucania kawy do sLagerów mi się podoba (patrz: I’m So Horny Pinty), a już tym bardziej do edycji ciemnej. Nie wahałem się więc ani chwili i gdy tylko zobaczyłem to piwo na półce, postanowiłem, że musi zagościć w moim przełyku.
Ze szkła od momentu przelania atakuje bardzo intensywna kawa, wręcz fusy. Od razu przychodzi mi na myśl Coffee Stout z Kormorana, w niektórych warkach wyróżniający się właśnie zapachem wymoczonych zmielonych ziaren. Z kolei obecność laktozy podbija słodycz trunku już w zapachu.
Podobnie jest i w smaku. Coffe Milk Dark Lager jest piwem gładkim, nisko wysyconym, a przy tym przyjemnie słodkim za sprawą laktozy. Kawa i ciemne słody nadają mu odrobiny kwaskowości. Za sprawą braku akcentów typowo palonych oraz „czystego” smaku od razu wiesz, że pijesz Lagera, a nie Stouta. To zaleta, nie wada.